
Donald Tusk znowu nadaje... Zupełnie jak w 2022 roku.
Zbliżające się wybory prezydenckie najwyraźniej wymagają… kolejnych obietnic. Jak pamiętamy przed 15 października 2023 r. po zastąpieniu nieudolnych i skorumpowanych pisiorów Polska miała opływać w mleko i miód, zaś w portfelach zauważalnie przybędzie pieniędzy.
Służba zaś niczym za dotknięciem leszczynowej różdżki miała oferować więcej, niż najlepsze szpitale w USA na dodatek w ramach kontraktu z NFZ, czyli z punktu widzenia Polaka-Szaraka za darmo.
Taką wizję roztaczał przed wyborcami „Rudy i jego ekipa”, jak sami nazywali siebie w mediach społecznościowych.
Jak jest, każdy widzi.
No, prawie każdy…
Niepomny klęski swojego „autorskiego” programu 100 konkretów Donald Tusk znowu obiecuje.
Tym razem Polska w ramach przełomu inwestycyjnego roku 2025 ma doścignąć rozwinięte kraje Zachodu. Pisałem o tym tu:
https://niepoprawni.pl/blog/humpty-dumpty/obiecanki-cacanki-donalda-tuska
Okazuje się, iż POmysł Tuska krytycznej analizie poddał dr hab. Marcin Piątkowski na łamach money.pl. Okazuje się, iż wizja Tuska:
Cieszy z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, wbrew dawnej narracji o "ciepłej wodzie" i braku wiary w strategie rozwoju, rząd po raz pierwszy zdecydował się pokazać wizję dołączenia do grona najbogatszych państw i awansowania "do pierwszej ligi państw europejskich". To ważne, bo podkreśla bardziej ambitne podejście do rządzenia, odrzucające wcześniejszy "niedasizm", "niestacizm" i prowincjonalny minimalizm, który towarzyszył np. narracji o CPK. To sygnał, iż rząd zaczyna patrzeć na swoją rolę inaczej.
Propozycja premiera Tuska jest spójna z zaproponowaną przeze mnie wizją "30-20-10", zgodnie z którą Polska powinna wyznaczyć sobie cel wejścia do pierwszej "30" najbogatszych państw świata w ciągu życia kolejnego pokolenia (z około 40. miejsca dzisiaj), a niedługo potem wejść do topowej "20" państw z najwyższą jakością życia i wreszcie, co jest najbardziej ambitne - do elity "10" krajów, które pchają światową cywilizację do przodu. (…)
Po drugie, cieszy priorytet dany inwestycjom, odzwierciedlone w haśle "inwestycje, inwestycje, inwestycje". To ważne, bo jak m.in. pokazuje ostatni raport MFW, Polska jest niedoinwestowana. (…)
Wreszcie, cieszy też wyznaczenie sześciu kierunków reform i inwestycji, wsparte punktowymi propozycjami zmian, rosnąca rola ministra finansów jako głównego ekonomicznego stratega kraju (której rządowi bardzo brakuje), oraz nacisk na deregulację gospodarki. Co do tego ostatniego, chociaż można było się spodziewać, iż po prawie ośmiu latach w opozycji i prawie półtora roku u steru, rząd będzie miał własne pomysły na uproszczenie przepisów, to oddanie inicjatywy Rafałowi Brzosce jest ciekawym eksperymentem.
Uwaga. Nazywanie czegoś „ciekawym eksperymentem” w języku naukowców oznacza… dezaprobatę.
To widoczne jest w dalszej części wywodów dr hab. Piątkowskiego.
Co martwi w zapowiedziach rządu? Po pierwsze, mimo PR-owej zagrywki pt. "650 mld zł inwestycji", gwałtownie okazało się, iż dumnie wyglądające liczby w rzeczywistości oznaczają gospodarczy regres: w proporcji do PKB ogłoszona wielkość inwestycji to tylko 16,5 proc. prognozowanego na 2025 rok PKB i mniej niż kiedykolwiek wcześniej w historii III RP, z wyjątkiem 2022 roku. Nawet w bardziej optymistycznym wariancie inwestycji na poziomie 700 mld zł, zgodnie z planami Ministerstwa Finansów, ich wartość wyniesie tylko 17,9 proc. PKB, poniżej długoterminowej średniej. (…)
Po drugie, martwi brak konkretów i szczegółów reform (z kilkoma wyjątkami): kalendarza ich wdrożeń i oczekiwanych efektów, które wspierałyby "doganianie najbogatszych państw świata" i z których można by rozliczać rząd. Skoro np. mamy stawiać na naukę, badania i innowacje, które - jak słusznie powiedział minister Domański - dają co najmniej czterokrotny zwrot dla gospodarki, to warto od razu zadeklarować np. 20 proc. wzrost rocznych nakładów na naukę aż do osiągnięcia unijnej średniej w procentach PKB. (…)
Po trzecie, martwi brak informacji na temat źródeł sfinansowania dodatkowych inwestycji, choćby jeżeli weźmiemy pod pod uwagę fakt, iż część z nich została "przepakowana" z ogłoszonych już wcześniej projektów. Jak sfinansować dodatkowe inwestycje publiczne?
]]>https://www.money.pl/gospodarka/wielki-plan-tuska-dla-polski-ma-szanse-s...]]>
Co to oznacza? Ano kolejną ściemę.
Opowieści o przyszłej mocarstwowości Polski są tyle samo warte, co obietnica benzyny po 5.19 zł czy też akademików za 1 zł.
Tusk po prostu tradycyjnie gaworzy przed zbliżającymi się wyborami.
W latach 2022-2023 mieliśmy festiwal populizmu; doprawdy trudno znaleźć grupę potencjalnych wyborców, która nie usłyszałaby tego, co chciałaby usłyszeć.
Jak jest, każdy widzi.
Teraz obietnice sięgają dalej. Oto mamy (rzecz jasna pod sztandarami zjednoczonej liberalnej lewicy) niczym za czasów Gierka stać się 10 gospodarczym mocarstwem świata.
Co prawda nie wiadomo jak i kiedy, ale Tusk nie zwraca uwagi na takie… didaskalia.
Ważne jest samo obiecywanie.
Najlepiej, kiedy będzie powtórzone, bo przecież dwa razy obiecać, to jak raz dać. Tak przynajmniej przed laty mówił bliski współpracownik Tuska, bakałarz Radosław Sikorski (bakałarz, czyli bachelor, w Wielkiej Brytanii odpowiednik naszego licencjata).
Kiedy jednak okaże się, iż faktycznie „rudy układ” będzie zamknięty, wtedy dopiero zacznie się zaciskanie śruby.
Polacy znowu mają mieć dość kraju a sukces finansowy (czyli sposób na przeżycie) upatrywać w podejmowaniu najgorzej płatnych prac u zachodnich sąsiadów.
Uwikłanie bowiem mas w walkę o przeżycie pozwoli na niczym nie ograniczone panowanie tęczowo-różowej liberalnej lewicy.
Ale Tusk i jego banieczka zapominają, iż trendy światowe POwoli zaczynają się odwracać.
Wg izraelskiego wieszcza Uri Gellera rządy republikanów w USA mają trwać co najmniej 20 lat. Po Trumpie prezydentem zostanie bowiem J. D. Vance.
A to oznacza, iż wszelkie lewackie i tęczowe me(r)dia zostaną pozbawione pieniędzy, zaś światowe portale społecznościowe przestaną funkcjonować w myśl dyktatu tęczowego lewactwa.
To zresztą już widać na facebooku czy portalu X (d. Twitter).
Co więcej zapowiedzi blokowania tychże portali pod pretekstem wojny z dezinformacją, czyli próbie wprowadzenia lewackiej cenzury, może w ramach retorsji spowodować… zamknięcie dostępu do Internetu europejskiej lewicy.
Tak się bowiem dziwnie POukładało, iż łączność w Unii mamy zagwarantowaną dzięki…. sieci satelitów Muska!
Próba wyłączenia X i facebooka może więc napotkać się w ramach retorsji z wyłączeniem… me(r)diów i tzw. mediów publicznych.
Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma… ;)
Gorzej dla Tuska i całej „rudej” (siwej raczej?) ekipy wygląda natomiast raport Hudson Institute.
Ruda Polska przedstawiona jest jako kraj, w którym doszło do pogwałcenia reguł demokratycznych.
A to nie wróży dobrze sojuszowi Polski z USA.
Tymczasem Tusk tworzy miraże europejskiej solidarności.
Ale Europa (bez Polski) nie jest w stanie oprzeć się choćby najazdowi Białorusi (obecnie: Gubernia Mińska).
Bundeswehra, do 1989 r. druga armia w NATO, dzisiaj ma amunicji na… 20 minut walki wg standardów ukraińskich, powstałych podczas walki z armią rosyjską.
Naszej armii nie tak dawno (przed 15 października 2023 r.) zarzucano, iż amunicji ma „tylko” na dwa tygodnie wg tych samych standardów.
Pomijam już liczebność, bo przecież Tusk za poprzednich rządów rozwiązał dwakroć więcej jednostek WP niż liczy sobie w tej chwili Bundeswehra.
Ale to już zupełnie inna historia.
19.02 2025
fot. facebook