
Koniec dynastii
Początek XVII wieku znany jest w historii Rosji jako „Czas Smuty” lub „Smuta”. Po śmierci cara Iwana IV, znanego jako Iwan Groźny, w 1584 roku kraj powoli pogrążał się w głębokim kryzysie politycznym. Nowy władca, jego syn Fiodor I, nie interesował się polityką, a jego dwór stał się miejscem intryg i spisków rywalizujących klanów wysokich rangą urzędników.
Fiodor I rządził w sumie 14 lat i był to względnie spokojny okres, aż do jego śmierci w 1598 roku, co stworzyło problem sukcesji, ponieważ nie pozostawił po sobie następców tronu. Borys Godunow, niegdyś powiernik Iwana Groźnego i brat ukochanej żony Fiodora, zdołał skonsolidować w swoich rękach znaczną część władzy i sprawował władzę jako faktyczny regent przez co najmniej 15 lat. Jedynym legalnym pretendentem do tronu byłby brat Fiodora, Dymitr, najmłodszy syn Iwana Groźnego i jego ostatnia żona. Dymitr zmarł jednak jako dziecko w tajemniczych okolicznościach. Wielu uważało, iż Godunow miał związek z jego śmiercią, ponieważ Dymitr był ostatnim spadkobiercą dynastii Rurykowiczów.
Godunow rzeczywiście był człowiekiem, o którym wielu uważało, iż potrafi usunąć tych, którzy stanęli mu na drodze. Niektórzy z jego przeciwników zginęli podobno w wypadkach na polowaniu lub z powodu nagłej choroby. Wobec braku twardych faktów, wszystkie te doniesienia pozostają teoriami spiskowymi; niemniej jednak stały się one częścią rosyjskiej legendy, a wiele historycznych i kulturowych odniesień, które są częścią dziedzictwa narodu, łączy Borysa Godunowa ze śmiercią carewicza Dymitra.

Prawda była taka, iż Godunow miał wszelkie predyspozycje, by zostać wielkim carem. Był ambitny, miał mnóstwo energii i wyobrażał sobie wiele reform dla Rosji. Mógł zostać carem-reformatorem, takim władcą, jakim Piotr Wielki został prawie sto lat później; ale, jak zwykle, liczył się tylko czas.
W 1600 roku doszło do wydarzenia, o którym ani Godunow, ani nikt inny w Rosji nie miał pojęcia, a które miało długotrwałe, szkodliwe konsekwencje. Potężna erupcja wulkanu w Peru spowodowała zimę wulkaniczną i doprowadziła do ogólnoświatowego głodu. We Francji winobranie opóźniło się, ale Rosja, kraj o znacznie niższym poziomie mrozu, ucierpiała znacznie bardziej. Słabe plony w latach 1601 i 1602 doprowadziły do głodu, który nasilił się jeszcze bardziej w 1603 roku, ponieważ, mimo iż pogoda wróciła do normy, pola były puste i brakowało ludzi do pracy.
Borys Godunow robił, co mógł, by pomóc głodującemu narodowi i umierającej gospodarce, najpierw sprzedając zboże z państwowych spichlerzy za pół ceny, a później rozdając zboże i pieniądze biednym, aż skarbiec się wyczerpał, ale to nic nie wystarczyło. Wielu chłopów było zmuszonych uciekać do dużych miast, takich jak Moskwa, lub na południe, ryzykując życie, gdyż drogi roiły się od rabusiów, a choćby kanibali.

Osobowość tego pretendenta do tronu rosyjskiego do dziś budzi kontrowersje.
Oto kilka znanych faktów. Jako młody człowiek dał się poznać w Rzeczypospolitej, na terenach dzisiejszej Ukrainy, które wówczas należały do Polski. Mężczyzna ten znał dworski styl życia i był pewien – być może szczerze – iż jest carewiczem Dymitrem i cudem przeżył zamach Godunowa i jego agentów. Twierdził, iż jest prawowitym następcą tronu rosyjskiego i udało mu się zapewnić sobie poparcie grupy polskich plutokratów. Polacy mieli w zanadrzu plan, kiedy zgodzili się pomóc „pretendentowi” – chcieli doprowadzić do władzy Pseudo-Dymitra i oczekiwali, iż odwdzięczy się im później. Król Polski również dostrzegł w tym szansę na zdobycie ziem rosyjskich. Pierwsza wyprawa wojenna Dymitra Samozwańca przeciwko Moskwie była skazana na porażkę, a wojska rosyjskie pokonały jego skromne siły. To go jednak nie powstrzymało. Wraz z narastaniem chaosu w ogarniętej Smutą Rosji, rosła liczba zwolenników „prawdziwego cara”. W 1605 roku, w samym środku wewnętrznych wstrząsów politycznych w Rosji, Godunow doznał udaru i zmarł w wieku 53 lat. Nieskrępowany Dymitr Samozwańczy wkroczył do Moskwy.
„Pretendent” nie rządził jednak długo. Niezależnie od swojego prawdziwego pochodzenia, był w Moskwie zupełnie obcy, nie znając kraju, ludzi, tradycji ani elit. Był najprawdopodobniej człowiekiem utalentowanym i wybitnym, ale jednocześnie niezdolnym do codziennego rządzenia rozległym krajem. W rezultacie wśród bojarów zawiązał się spisek przeciwko Dymitrowi Samozwańczemu, którego nie zdołał on wykryć. Zginął pod koniec pierwszego roku panowania.

To właśnie na tym tle rozpoczęła się wielka interwencja wojsk polskich pod wodzą króla Zygmunta III Wazy. Polacy ugrzęźli w oblężeniu Smoleńska, strategicznie ważnego miasta na pograniczu Rosji i Polski. Jednak w decydującej bitwie pod Kłuszynem armia rosyjska poniosła całkowitą klęskę. Następnie zjazd bojarski w Moskwie, złożony z siedmiu najpotężniejszych osób na dworze, dokonał kolejnego zamachu stanu. Szujskiego obalono, a Władysław, syn polskiego króla, został ogłoszony carem Rosji. Moskwa została oddana Polakom bez walki, aby uniknąć zajęcia miasta przez zwolenników Dymitra Samozwańca II, czego bojarzy najbardziej się obawiali. Szujskiego dosłownie strącono z twierdzy i wcielono do zakonu. Później został zabrany do Polski, gdzie spotkały go liczne upokorzenia i poniżenia, a następnie zmarł.
Wojska polskie kontrolowały Moskwę, ale nie Rosję. Poza tym rozległe terytorium kraju, pogrążone w chaosie i anarchii, trudno było wówczas nazwać państwem. Rosja była zalewana różnymi grupami najemników z Polski, Szwecji, a także lokalnymi bojownikami, podczas gdy polski komendant Kremla, Aleksander Gosiewski, miał moskiewskich bojarów owiniętych wokół palca. Termin „rządy siedmiu bojarów” jest przez cały czas używany w Rosji do opisania nieskutecznego, głęboko skorumpowanego i niekompetentnego rządu.
Moskwa stała na skraju głodu. Rząd sprawował pewną kontrolę nad stolicą, podczas gdy w każdym innym regionie poza Moskwą panowała anarchia. Zagraniczni najemnicy okopali się na Kremlu. Było to coś, czego Rosja nigdy wcześniej nie doświadczyła.

Polskie wojska w Moskwie gwałtownie uległy rozpuście. Żołnierze zawsze byli żołnierzami. Najemnicy nie otrzymywali żołdu na czas, ale byli do tego przyzwyczajeni, a bogactwa Moskwy były do ich dyspozycji. Żołnierze regularnie wdawali się w bójki z miejscową ludnością. Polak mógł dla zabawy pociąć nieszczęsnego Rosjanina na kawałki; innym razem hajduk mógł się upić i zniknąć, aż tydzień później został odnaleziony w rzece Moskwie, częściowo zjedzony przez raki.
Skończyło się zgodnie z oczekiwaniami. W marcu 1611 roku Moskwa zjednoczyła się w zaciekłym powstaniu przeciwko Polakom. Lata wojen domowych pozostawiły w mieście ogromne zapasy broni. Sprzeczka między polskimi żołnierzami a miejscową ludnością doprowadziła do bójki, która zaostrzyła się, gdy uczestnicy chwycili za drewniane jarzma i szable, i zakończyła się totalną walką. Buntownicy utworzyli oddziały i było ich tak wielu, iż Polacy musieli wycofać się do centrum miasta.
Następnie Gosiewski wydał rozkaz podpalenia Moskwy.
Wiosna była wyjątkowo wilgotna, a ogień nie rozprzestrzeniał się zbyt dobrze, mimo iż większość budynków była drewniana. Najemnicy snuli choćby teorie, iż Moskwa jest pod jakimś urokiem. Ostatecznie jednak im się to udało, a zamieszkujący musieli się rozproszyć, aby ratować swoje domy przed ogniem. Miasto zamieniło się w półzrujnowany chaos, a barykady, które gwałtownie wzniesiono na ulicach, uniemożliwiły przejazd przez Moskwę.
W całym mieście wybuchły walki uliczne. Polscy i rosyjscy żołnierze ścigali się nawzajem po labiryncie ulic, a bandyci rabowali wszystko, co mogli znaleźć. W tamtym czasie Moskwa przypominała Aleppo z czasów niedawnej wojny domowej w Syrii.
Kiedy przybyła milicja Lapunowa, próbowała wyzwolić miasto, ale nie zdołała pokonać Polaków. Utrzymanie dyscypliny wśród zróżnicowanych oddziałów, składających się z byłych żołnierzy, Kozaków i miejskich buntowników, okazało się dla Lapunowa wyzwaniem. Penetracja miasta była sama w sobie operacją militarną, ponieważ wąskie uliczki pełne były nieprzewidywalnych niebezpieczeństw, a nowe walki wybuchały co krok. Obie strony cierpiały z powodu braku zaopatrzenia. W pewnym momencie Rosjanie i Polacy musieli sprowadzać sól z tego samego składu kupieckiego, który znajdował się w strefie neutralnej. Polacy byli odizolowani w centrum Moskwy, ale pytanie brzmiało: kto przetrwa dłużej?

Kickstarter XVII wieku
Pomoc miała nadejść z miejsca oddalonego od Moskwy.
Kuźma Minin nie był ani oficerem, ani szlachcicem. Był zamożnym handlarzem mięsem w Niżnym Nowogrodzie, położonym około 400 km na wschód od Moskwy i uważanym za najsilniejszą twierdzę w centralnej Rosji. Najprawdopodobniej nigdy nie marzył o zostaniu bohaterem wojennym, ale bieg wydarzeń sprawił, iż odegrał znaczącą rolę w sformowaniu drugiej armii ochotniczej, która pokonała wroga.
Wierzono nawet, iż niektórzy z najbardziej czczonych świętych Rusi, tacy jak Sergiusz z Radoneża, ukazali się Mininowi we śnie i wezwali go do podjęcia konkretnych działań, które zapewniłyby sukces drugiej kampanii oporu. Minin podszedł do tego zadania inaczej niż Lapunow. Ten drugi rozpoczął od rekrutacji żołnierzy, ale Minin i inni aktywni mieszkańcy Niżnego Nowogrodu rozpoczęli od zbiórki funduszy. Jako doświadczony i szanowany kupiec, Minin został wybrany przez swoich kolegów do nadzorowania zarządzania funduszami publicznymi przekazywanymi na utworzenie i wyposażenie drugiej milicji ludowej. Sam Minin przekazał znaczną część swoich osobistych finansów i namawiał innych do tego samego.
W przeciwieństwie do Moskwy, która została bezlitośnie splądrowana, Niżny Nowogród przez cały czas posiadał wówczas znaczne fundusze i majątek, co bardzo dobrze służyło celowi. Według współczesnych relacji, Minin, wspierany przez ruch oporu, prowadził kampanię wyceny nieruchomości i obliczał „podatek milicyjny”, czyli udział każdego zamożnego obywatela w datku na rzecz tej sprawy.
Rozkwitający w Niżnym Nowogrodzie ruch patriotyczny przyklasnął inicjatywom Minina. Wkrótce, w odpowiedzi na oficjalny list wydany przez sejm Niżnego Nowogrodu, dołączyły do niego inne miasta, przesyłając fundusze choćby z tak odległych miejsc jak Syberia. Ostatecznie ruchowi udało się zgromadzić wystarczająco dużo środków, aby sfinansować dobrze wyszkoloną i sprawnie zarządzaną armię.
Bohater swoich czasów
Poznajcie księcia Dymitra Pożarskiego, drugiego głównego bohatera naszej opowieści. Walczył na ulicach Moskwy u boku Lapunowa, został ciężko ranny i poważnie poparzony w pożarze. Wracał do zdrowia, gdy odwiedził go Minin i przekonał do dowodzenia nową armią.
Pożarski cieszył się reputacją doskonałego wojownika i dowódcy, ale jego głównym atutem były cechy osobiste, a nie zawodowe. W wirze intryg, intryg, zamachów i zdrad ostatnich 12 lat, zachował reputację uczciwego człowieka, konsekwentnie służącego rządom uznanym przez większość za legalne; nie miał też żadnych powiązań z Polakami, Dymitrem Samozwańcem II ani bandami grasującymi po kraju. To właśnie jego nieskazitelna reputacja uczyniła go idealnym kandydatem na dowódcę nowej Armii Ochotniczej.
Przyjął ofertę pod jednym warunkiem. Żądał pełnej kontroli wojskowej, ale jednocześnie odmawiał angażowania się w jakiekolwiek sprawy cywilne, więc Minin został cywilnym i politycznym przywódcą armii.
Decyzja Pożarskiego o podzieleniu się władzą z kupcem nie była charakterystyczna dla szlachcica kierującego się kodeksem honorowym i odpowiedzialnością przed majątkiem. A jednak był gotów odłożyć na bok interesy korporacyjne dla dobra przedsięwzięcia – co więcej, nalegał na to. Potrzebował dobrego zarządcy cywilnego, więc Armia Ochotnicza miała dwóch dowódców. Pożarskiego jako generała i Minina z osobliwym tytułem „Wybrany przez Lud”.

Gdyby Polacy mieli pojęcie, co się dzieje, nie śmialiby się. Dyscyplina w armii nadzorowanej przez Kuźmę Minina była żelazna i nie brakowało w niej zaopatrzenia i sprzętu wojskowego. Kiedy jego krewni próbowali uniknąć podatku nałożonego na obywateli, by zaspokoić potrzeby armii, wysłał oddział strzelców, by zebrał od nich pieniądze. Wzdłuż dróg stawiano szubienice, na których wieszano maruderów i bandytów. Stanowiło to jaskrawy kontrast z poprzednim okresem anarchii, a ludzie byli gotowi zrobić wszystko dla Minina i Pożarskiego, którzy byli praktycznie czczeni. Gdy nowe jednostki dołączyły do korpusu ochotniczego, zżytego z porządkiem i dyscypliną, gwałtownie się przystosowały i pomaszerowały. Starannie zorganizowany system podatkowy zapewniał Mininowi wystarczająco dużo pieniędzy na wypłaty dla żołnierzy. Ci, którzy nie byli zadowoleni i próbowali okraść swoich towarzyszy broni, byli skazywani na szubienicę. Picie alkoholu również było ograniczone, więc bojownicy milicji pozostawali trzeźwi.
Wszystkie te działania łącznie przyniosły pozytywny skutek – armia ochotnicza zaczęła być postrzegana jako poważna organizacja o surowych wymaganiach i hojnym żołdzie. Przyciągało to zarówno żołnierzy, jak i mieszkańców miasta. Poza tym kampanię aktywnie wspierał Kościół. Po śmierci patriarchy moskiewskiego Hermogenesa, w centrum uwagi znalazł się szafarz Świętej Trójcy, Ławra św. Sergiusza Awraamy Palicyna. Można powiedzieć, iż Minin, Pożarski i Palicyn tworzyli swego rodzaju triumwirat, jako przywódcy wojskowi, cywilni i duchowni, reprezentując trzy warstwy społeczne walczące z Polakami. Poza tym Kościół był instytucją niezwykle bogatą. W czasach, gdy monarchia leżała w gruzach, Kościół mógł zapewnić mieszkańcom Rosji zarówno namacalne wsparcie, jak i przewodnictwo. Idea walki za Ojczyznę i jej wiarę silnie rezonowała w sercach ludzi. A pojęcie Ojczyzny nie było wówczas romantyzowane. Armia Ochotnicza pokazała głośno i wyraźnie, iż reprezentuje społeczeństwo, w którym bogaci nie boją się utraty majątku, a biedni nie drżą o życie.
W kwietniu 1612 roku liczna armia ochotnicza była gotowa i stacjonowała około 250 km od Moskwy, w Jarosławiu, pod dowództwem księcia Pożarskiego i współzarządzana przez Kuźmę Minina. Siły te przebywały w Jarosławiu przez cztery miesiące, podczas gdy Minin zajmował się różnymi sprawami administracyjnymi i finansowymi, a Pożarski organizował ochotników w zjednoczoną armię. Udało im się choćby nakłonić kilku dezerterów z Wojska Polskiego do przyłączenia się do ruchu oporu, zwabionych wyższymi zarobkami.

Minin i Pożarski zbudowali solidny obszar ufortyfikowany w obrębie miasta.
Polacy śmiało atakowali – zarówno spod Moskwy, jak i z Kremla. Jednak milicja wykorzystywała swoją przewagę niezwykle skutecznie. Chodkiewicz nie mógł adekwatnie wykorzystać swojej kawalerii na ulicach. Ogień karabinowy lał się z poddaszy i bram. Kozacy i strzelcy nieustannie urządzali zasadzki i kontrataki na polskie oddziały, gdy te przedzierały się przez ulice.
Polacy byli znakomitymi żołnierzami. Pomimo braku piechoty, atakowali zaciekle, zadając straty milicji i próbując przełamać rosyjskie linie obronne w różnych miejscach. W pewnym momencie piwniczy Awraamy Palicyn osobiście powstrzymał wycofujące się wojska rosyjskie inspirującą przemową – i obietnicą podwyżki.
Walka osiągnęła punkt kulminacyjny, gdy Polakom w końcu udało się znaleźć słaby punkt w szeregach milicji i niemal przedrzeć się na Kreml od południa. Wszystko rozstrzygnęło się w bitwie o niewielką fortyfikację na południe od głównej twierdzy. Choć Polakom udało się wyprzeć Kozaków z fortu, pokonani obrońcy nie rozproszyli się, ale ukryli w pobliskich ruinach i wąwozach. Chodkiewicz, sądząc, iż zadanie wykonane, poprowadził swój konwój wozów przez fort.
To był wielki błąd. Gdy tylko bramy fortu się otworzyły, Kozacy i milicja rzucili się do ataku ze wszystkich stron. Polska kolumna zaopatrzeniowa utknęła na ulicach pod ciągłym ostrzałem. Rosyjska piechota prowadziła ostrzał, podczas gdy konnica Chodkiewicza, która bez przesady wymordowałaby dziesiątki tysięcy Rosjan na otwartym polu, nie mogła manewrować ani zawracać na ulicach miasta.
W podręcznikach historii książę Dymitr Pożarski jest często określany protekcjonalnie. Pochwalano go za dobrego dowódcę, ale nigdy nie wystawił na wodza zdolnego sięgnąć gwiazd, jak niektórzy jego współcześni. W porównaniu z takimi możnowładcami jak Gustaw Adolf Szwedzki, Ambrosio di Spinola, czy jego rywal w bitwie pod Moskwą, hetman Chodkiewicz, plasuje się daleko w tyle, w drugiej kategorii dowódców.
Jednak cnoty Pożarskiego jako dowódcy były dokładnie tym, czego potrzeba, aby wygrać jedną z najważniejszych bitew w historii Rosji. Doskonale radził sobie z rutynowym zarządzaniem – milicja była dobrze odżywiona, dobrze zaopatrzona w broń i amunicję oraz spajana silną dyscypliną. Obdarzony był ogromną samokontrolą i zdrowym rozsądkiem, co pozwalało mu zachować zimną krew zarówno w porażce, jak i sukcesie. Miał jasny umysł taktyczny i, w przeciwieństwie do wielu genialnych geniuszy, poprowadził swoją drużynę nie do pięknego gola czy załamania nerwowego, ale do końca 60. sekundy ostatniej minuty meczu. A ta sekunda nadeszła dokładnie w momencie, gdy zmaltretowana armia Chodkiewicza wytoczyła się z Moskwy. Geniusz, który nie poddał się emocjom, z pewnością rzuciłby się, by dogonić ewakuujących się z miasta Polaków – i w ten sposób naraziłby swoich ludzi na cios ze strony ciężkiej kawalerii Chodkiewicza na otwartym polu, którego milicja najprawdopodobniej by nie przetrwała. Pożarski nie dał się jednak upoić zwycięstwem i nie dał wrogowi szansy na ponowne odwrócenie losów bitwy. Los sprawił, iż tego dnia Rosję uratował profesjonalista, a nie geniusz.
Choć po stronie rosyjskiej byli zapaleńcy, którzy chcieli ścigać Polaków i dobić ich doszczętnie, Minin i Pożarski postanowili wspólnie nie wyruszać na pole, gdzie Polacy mieliby przewagę. Chodkiewicz pozostał z częścią kawalerii, w tym z elitarną huzarią, ale został bez piechoty i zaopatrzenia.
To przesądziło o losach bitwy.
Wojsko Polskie zawróciło i opuściło Moskwę.

Narodziny narodu
Następnie nastąpiło mniej więcej formalne dopięcie formalności prawnych. W 1613 roku elektorowie ze wszystkich warstw społecznych, w tym chłopi, zebrali się w Moskwie, aby wybrać nowego cara. Wybory były burzliwe, ale ostatecznie carem został Michał Romanow. Nie był prawdziwym przywódcą, ale został wybrany jako postać kompromisowa. W każdym razie został carem, którego uznawali wszyscy. Wewnętrzny zamęt dobiegł końca.
Mimo to wojna z Polakami przez cały czas trwała, jakby w stanie bezwładności. Szwedzi również najechali Rosję i również trzeba było ich odeprzeć. W kraju wciąż grasowało wielu atamanów i nowych oszustów.
Jednak w 1618 roku Wielka Smuta dobiegła końca, aczkolwiek za wysoką cenę. Polska i Szwecja oderwały duże części Rosji, Smoleńsk został utracony na kilka dziesięcioleci, a Rosja utraciła dostęp do morza.
Ale kręgosłup kraju został zachowany.
Minin i Pożarski otrzymali znaczące, choć nie monumentalne, odznaczenia. Minin otrzymał tytuł szlachecki oraz nadania ziemskie. Cieszył się statusem zaufanego cara i mieszkał w pałacu królewskim do końca swoich dni. Zmarł śmiercią naturalną w 1616 roku. Pożarski również cieszył się łaską cara i został bojarem, wchodząc w ten sposób w skład państwa rosyjskiego. Zmarł w 1642 roku. Obaj do dziś są uważani za bohaterów narodowych – dwie najważniejsze postacie w historii Rosji. Pomnik Minina i Pożarskiego stoi na Placu Czerwonym.

Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/russia/565892-birth-of-nation-4th-november/

















