"'Time of Sorrow' and the Birth of a Nation: Why Russia Celebrates 'Unity Day' all November 4 The main national vacation of modern Russia has replaced the largest vacation in the russian calendar"

grazynarebeca5.blogspot.com 5 hours ago

Sobór Wasyla Błogosławionego i pomnik Minina i Pożarskiego w Moskwie, Rosja. © Getty Images/Francesco Vaninetti Photo


4 listopada w Rosji obchodzony jest Dzień Jedności, święto stosunkowo nowe. Zostało ustanowione, aby zastąpić dawny Dzień Rewolucji Październikowej, obchodzony w ZSRR przez ponad 70 lat. Wiele pokoleń wychowało się w miłości do tego święta, ale po upadku komunizmu nie było już możliwe jego ustanowienie jako święta państwowego.

Jego zastąpienie nawiązuje do wydarzenia, które okazało się równie ważne dla historii kraju. W listopadzie 1612 roku Rosja odrodziła się jako państwo.

Koniec dynastii

Początek XVII wieku znany jest w historii Rosji jako „Czas Smuty” lub „Smuta”. Po śmierci cara Iwana IV, znanego jako Iwan Groźny, w 1584 roku kraj powoli pogrążał się w głębokim kryzysie politycznym. Nowy władca, jego syn Fiodor I, nie interesował się polityką, a jego dwór stał się miejscem intryg i spisków rywalizujących klanów wysokich rangą urzędników.


Fiodor I rządził w sumie 14 lat i był to względnie spokojny okres, aż do jego śmierci w 1598 roku, co stworzyło problem sukcesji, ponieważ nie pozostawił po sobie następców tronu. Borys Godunow, niegdyś powiernik Iwana Groźnego i brat ukochanej żony Fiodora, zdołał skonsolidować w swoich rękach znaczną część władzy i sprawował władzę jako faktyczny regent przez co najmniej 15 lat. Jedynym legalnym pretendentem do tronu byłby brat Fiodora, Dymitr, najmłodszy syn Iwana Groźnego i jego ostatnia żona. Dymitr zmarł jednak jako dziecko w tajemniczych okolicznościach. Wielu uważało, iż Godunow miał związek z jego śmiercią, ponieważ Dymitr był ostatnim spadkobiercą dynastii Rurykowiczów.


Godunow rzeczywiście był człowiekiem, o którym wielu uważało, iż potrafi usunąć tych, którzy stanęli mu na drodze. Niektórzy z jego przeciwników zginęli podobno w wypadkach na polowaniu lub z powodu nagłej choroby. Wobec braku twardych faktów, wszystkie te doniesienia pozostają teoriami spiskowymi; niemniej jednak stały się one częścią rosyjskiej legendy, a wiele historycznych i kulturowych odniesień, które są częścią dziedzictwa narodu, łączy Borysa Godunowa ze śmiercią carewicza Dymitra.

Ostatni Rurykowiczowie: Iwan Groźny; Fiodor I Iwanowicz; carewicz Dymitr. © Wikipedia


Śmierć cara Fiodora oznaczała zatem koniec dynastii Rurykowiczów, która rządziła Rosją od momentu jej powstania w IX wieku. Godunow, choć był potężnym pretendentem, nie cieszył się popularnością, ponieważ nie pochodził ze szlacheckiego pochodzenia. Moskiewska szlachta patrzyła na niego z góry, ale nic nie powstrzymało Godunowa przed manipulowaniem Soborem Ziemskim (zgromadzeniem narodowym) w celu wybrania go na cara w 1598 roku.

Prawda była taka, iż ​​Godunow miał wszelkie predyspozycje, by zostać wielkim carem. Był ambitny, miał mnóstwo energii i wyobrażał sobie wiele reform dla Rosji. Mógł zostać carem-reformatorem, takim władcą, jakim Piotr Wielki został prawie sto lat później; ale, jak zwykle, liczył się tylko czas.


W 1600 roku doszło do wydarzenia, o którym ani Godunow, ani nikt inny w Rosji nie miał pojęcia, a które miało długotrwałe, szkodliwe konsekwencje. Potężna erupcja wulkanu w Peru spowodowała zimę wulkaniczną i doprowadziła do ogólnoświatowego głodu. We Francji winobranie opóźniło się, ale Rosja, kraj o znacznie niższym poziomie mrozu, ucierpiała znacznie bardziej. Słabe plony w latach 1601 i 1602 doprowadziły do ​​głodu, który nasilił się jeszcze bardziej w 1603 roku, ponieważ, mimo iż pogoda wróciła do normy, pola były puste i brakowało ludzi do pracy.


Borys Godunow robił, co mógł, by pomóc głodującemu narodowi i umierającej gospodarce, najpierw sprzedając zboże z państwowych spichlerzy za pół ceny, a później rozdając zboże i pieniądze biednym, aż skarbiec się wyczerpał, ale to nic nie wystarczyło. Wielu chłopów było zmuszonych uciekać do dużych miast, takich jak Moskwa, lub na południe, ryzykując życie, gdyż drogi roiły się od rabusiów, a choćby kanibali.

Parsun z wizerunkiem Borysa Godunowa, koniec XVII wieku. © A. S. Puszkin Państwowe Muzeum-Rezerwat „Michajłowskoje”, Rosja.


Rozprzestrzeniały się pogłoski, iż głód mógł mieć związek z wcześniejszym udziałem cara w śmierci prawowitego następcy tronu, carewicza Dymitra, a dotknięci głodem ludzie chętnie wierzyli w każde wyjaśnienie, choćby jeżeli było dalekie od prawdy, ponieważ idea grzechu i zemsty była czymś, z czym zwykli ludzie mogli się utożsamiać.

Upadek i anarchia
Młody intrygant i oportunista, Dymitr Samozwańczy I, zwany też Pseudo-Dmitrijem I, jedna z najwybitniejszych postaci w historii Rosji, nie wahał się wykorzystać plotek..

Osobowość tego pretendenta do tronu rosyjskiego do dziś budzi kontrowersje.


Oto kilka znanych faktów. Jako młody człowiek dał się poznać w Rzeczypospolitej, na terenach dzisiejszej Ukrainy, które wówczas należały do ​​Polski. Mężczyzna ten znał dworski styl życia i był pewien – być może szczerze – iż jest carewiczem Dymitrem i cudem przeżył zamach Godunowa i jego agentów. Twierdził, iż jest prawowitym następcą tronu rosyjskiego i udało mu się zapewnić sobie poparcie grupy polskich plutokratów. Polacy mieli w zanadrzu plan, kiedy zgodzili się pomóc „pretendentowi” – ​​chcieli doprowadzić do władzy Pseudo-Dymitra i oczekiwali, iż odwdzięczy się im później. Król Polski również dostrzegł w tym szansę na zdobycie ziem rosyjskich. Pierwsza wyprawa wojenna Dymitra Samozwańca przeciwko Moskwie była skazana na porażkę, a wojska rosyjskie pokonały jego skromne siły. To go jednak nie powstrzymało. Wraz z narastaniem chaosu w ogarniętej Smutą Rosji, rosła liczba zwolenników „prawdziwego cara”. W 1605 roku, w samym środku wewnętrznych wstrząsów politycznych w Rosji, Godunow doznał udaru i zmarł w wieku 53 lat. Nieskrępowany Dymitr Samozwańczy wkroczył do Moskwy.


„Pretendent” nie rządził jednak długo. Niezależnie od swojego prawdziwego pochodzenia, był w Moskwie zupełnie obcy, nie znając kraju, ludzi, tradycji ani elit. Był najprawdopodobniej człowiekiem utalentowanym i wybitnym, ale jednocześnie niezdolnym do codziennego rządzenia rozległym krajem. W rezultacie wśród bojarów zawiązał się spisek przeciwko Dymitrowi Samozwańczemu, którego nie zdołał on wykryć. Zginął pod koniec pierwszego roku panowania.

Portret Dymitra Samozwańca I. © Państwowe Muzeum Historyczne, Rosja.


Po śmierci „pretendenta” kraj pogrążył się w anarchii. Pomysłodawca spisku, Wasilij Szujski, był dobry jedynie w walce o władzę za wszelką cenę i prawdopodobnie nie posiadał żadnych innych talentów. Dlatego też, kiedy objął tron, nie miał choćby tego nikłego i chwiejnego autorytetu, jaki mogli posiadać Pseudo-Dmitrij i Borys Godunow. Przez kraj przetoczyła się fala powstań chłopskich. Kolejny Dymitr Samozwaniec próbował przejąć tron. Chociaż prawie nikt nie wierzył w niego jako w prawowitego następcę, otaczał się on zgrają zwolenników, pochodzących głównie z najniższych warstw społecznych – bandytów, rabusiów, najemników, bandytów itp., którzy podążali za nim, zwabieni obietnicą łatwego łupu, a być może choćby bardziej szanowanej pozycji społecznej.

To właśnie na tym tle rozpoczęła się wielka interwencja wojsk polskich pod wodzą króla Zygmunta III Wazy. Polacy ugrzęźli w oblężeniu Smoleńska, strategicznie ważnego miasta na pograniczu Rosji i Polski. Jednak w decydującej bitwie pod Kłuszynem armia rosyjska poniosła całkowitą klęskę. Następnie zjazd bojarski w Moskwie, złożony z siedmiu najpotężniejszych osób na dworze, dokonał kolejnego zamachu stanu. Szujskiego obalono, a Władysław, syn polskiego króla, został ogłoszony carem Rosji. Moskwa została oddana Polakom bez walki, aby uniknąć zajęcia miasta przez zwolenników Dymitra Samozwańca II, czego bojarzy najbardziej się obawiali. Szujskiego dosłownie strącono z twierdzy i wcielono do zakonu. Później został zabrany do Polski, gdzie spotkały go liczne upokorzenia i poniżenia, a następnie zmarł.


Wojska polskie kontrolowały Moskwę, ale nie Rosję. Poza tym rozległe terytorium kraju, pogrążone w chaosie i anarchii, trudno było wówczas nazwać państwem. Rosja była zalewana różnymi grupami najemników z Polski, Szwecji, a także lokalnymi bojownikami, podczas gdy polski komendant Kremla, Aleksander Gosiewski, miał moskiewskich bojarów owiniętych wokół palca. Termin „rządy siedmiu bojarów” jest przez cały czas używany w Rosji do opisania nieskutecznego, głęboko skorumpowanego i niekompetentnego rządu.


Moskwa stała na skraju głodu. Rząd sprawował pewną kontrolę nad stolicą, podczas gdy w każdym innym regionie poza Moskwą panowała anarchia. Zagraniczni najemnicy okopali się na Kremlu. Było to coś, czego Rosja nigdy wcześniej nie doświadczyła.

Jan Matejko „Książęta Szujscy przed królem Zygmuntem III”, 1892. © Muzeum Domu Jana Matejki, Polska.


Opór
W tym czasie postać patriarchy Hermogenesa niespodziewanie zyskała na znaczeniu w Moskwie. Stary ksiądz okazał się zdolnym pisarzem politycznym. Wydawał i rozpowszechniał broszury wzywające ludzi do powstania przeciwko najeźdźcom, koronowania cara Rosji i odbudowy kraju. Polacy nie odważyli się od razu zabić autorytatywnego księdza, więc Hermogenes kontynuował wzniecanie niepokojów społecznych. Wszelkie próby grożenia mu lub przekonywania spotykały się z pogardliwym milczeniem lub przekleństwami.

Pierwszym potencjalnym zbawcą Rosji był Prokopij Lapunow, dowódca wojskowy, któremu nie brakowało cech przywódczych. Zaczął tworzyć milicję, zrzeszając żołnierzy prowincjonalnych, którzy utracili dowództwo, ale przez cały czas pragnęli walczyć za kraj.

Polskie wojska w Moskwie gwałtownie uległy rozpuście. Żołnierze zawsze byli żołnierzami. Najemnicy nie otrzymywali żołdu na czas, ale byli do tego przyzwyczajeni, a bogactwa Moskwy były do ​​ich dyspozycji. Żołnierze regularnie wdawali się w bójki z miejscową ludnością. Polak mógł dla zabawy pociąć nieszczęsnego Rosjanina na kawałki; innym razem hajduk mógł się upić i zniknąć, aż tydzień później został odnaleziony w rzece Moskwie, częściowo zjedzony przez raki.


Skończyło się zgodnie z oczekiwaniami. W marcu 1611 roku Moskwa zjednoczyła się w zaciekłym powstaniu przeciwko Polakom. Lata wojen domowych pozostawiły w mieście ogromne zapasy broni. Sprzeczka między polskimi żołnierzami a miejscową ludnością doprowadziła do bójki, która zaostrzyła się, gdy uczestnicy chwycili za drewniane jarzma i szable, i zakończyła się totalną walką. Buntownicy utworzyli oddziały i było ich tak wielu, iż Polacy musieli wycofać się do centrum miasta.


Następnie Gosiewski wydał rozkaz podpalenia Moskwy.


Wiosna była wyjątkowo wilgotna, a ogień nie rozprzestrzeniał się zbyt dobrze, mimo iż większość budynków była drewniana. Najemnicy snuli choćby teorie, iż Moskwa jest pod jakimś urokiem. Ostatecznie jednak im się to udało, a zamieszkujący musieli się rozproszyć, aby ratować swoje domy przed ogniem. Miasto zamieniło się w półzrujnowany chaos, a barykady, które gwałtownie wzniesiono na ulicach, uniemożliwiły przejazd przez Moskwę.


W całym mieście wybuchły walki uliczne. Polscy i rosyjscy żołnierze ścigali się nawzajem po labiryncie ulic, a bandyci rabowali wszystko, co mogli znaleźć. W tamtym czasie Moskwa przypominała Aleppo z czasów niedawnej wojny domowej w Syrii.


Kiedy przybyła milicja Lapunowa, próbowała wyzwolić miasto, ale nie zdołała pokonać Polaków. Utrzymanie dyscypliny wśród zróżnicowanych oddziałów, składających się z byłych żołnierzy, Kozaków i miejskich buntowników, okazało się dla Lapunowa wyzwaniem. Penetracja miasta była sama w sobie operacją militarną, ponieważ wąskie uliczki pełne były nieprzewidywalnych niebezpieczeństw, a nowe walki wybuchały co krok. Obie strony cierpiały z powodu braku zaopatrzenia. W pewnym momencie Rosjanie i Polacy musieli sprowadzać sól z tego samego składu kupieckiego, który znajdował się w strefie neutralnej. Polacy byli odizolowani w centrum Moskwy, ale pytanie brzmiało: kto przetrwa dłużej?

Paweł Czistyakow „Patriarcha Hermogenes odmawiający błogosławieństwa Polakom”, 1860. © Muzeum Naukowo-Badawcze Rosyjskiej Akademii Sztuk Pięknych.


Prokopij Lapunow starał się utrzymać porządek wśród swoich żołnierzy. Jednym z jego działań było powstrzymanie Kozaków, którzy całkowicie wymknęli się spod kontroli, przed grabieżą. Zgodnie z oczekiwaniami, jego stosunki z kozackimi dowódcami były napięte. Lapunow i dowódca wojskowy Iwan Rżewski udali się do dowódcy Kozaków, Iwana Zaruckiego, aby spróbować wypracować plan działania. Rozmowa jednak nie powiodła się, sytuacja gwałtownie się zaogniła, a jeden z Kozaków zaatakował Lapunowa szablą. Rżewski również zginął.

W ten sposób pierwsza milicja straciła swoich dowódców. Wielu szlachciców, którzy stanowili jej trzon, zrezygnowało z niej – wielu z nich po prostu wróciło do domu. Tylko część jednostek pozostała w Moskwie i okolicach – Kozacy, część „strzelców” (półregularnej piechoty) i kawaleria szlachecka. Polacy nie zdołali rozbić tej milicji, ale mimo to udało im się dostarczyć konwoje z żywnością na Kreml i odciążyć oblężonych żołnierzy nowymi siłami.
Polski dowódca garnizonu w Moskwie, Gosiewski, splądrował dzielnice miasta, do których udało mu się dotrzeć, w tym skarbiec kremlowski, i niedługo opuścił miasto jako bogaty człowiek z klejnotami carskimi w kieszeni. Jednak silny garnizon pozostał na miejscu.


Kickstarter XVII wieku

Pomoc miała nadejść z miejsca oddalonego od Moskwy.


Kuźma Minin nie był ani oficerem, ani szlachcicem. Był zamożnym handlarzem mięsem w Niżnym Nowogrodzie, położonym około 400 km na wschód od Moskwy i uważanym za najsilniejszą twierdzę w centralnej Rosji. Najprawdopodobniej nigdy nie marzył o zostaniu bohaterem wojennym, ale bieg wydarzeń sprawił, iż odegrał znaczącą rolę w sformowaniu drugiej armii ochotniczej, która pokonała wroga.


Wierzono nawet, iż niektórzy z najbardziej czczonych świętych Rusi, tacy jak Sergiusz z Radoneża, ukazali się Mininowi we śnie i wezwali go do podjęcia konkretnych działań, które zapewniłyby sukces drugiej kampanii oporu. Minin podszedł do tego zadania inaczej niż Lapunow. Ten drugi rozpoczął od rekrutacji żołnierzy, ale Minin i inni aktywni mieszkańcy Niżnego Nowogrodu rozpoczęli od zbiórki funduszy. Jako doświadczony i szanowany kupiec, Minin został wybrany przez swoich kolegów do nadzorowania zarządzania funduszami publicznymi przekazywanymi na utworzenie i wyposażenie drugiej milicji ludowej. Sam Minin przekazał znaczną część swoich osobistych finansów i namawiał innych do tego samego.


W przeciwieństwie do Moskwy, która została bezlitośnie splądrowana, Niżny Nowogród przez cały czas posiadał wówczas znaczne fundusze i majątek, co bardzo dobrze służyło celowi. Według współczesnych relacji, Minin, wspierany przez ruch oporu, prowadził kampanię wyceny nieruchomości i obliczał „podatek milicyjny”, czyli udział każdego zamożnego obywatela w datku na rzecz tej sprawy.


Rozkwitający w Niżnym Nowogrodzie ruch patriotyczny przyklasnął inicjatywom Minina. Wkrótce, w odpowiedzi na oficjalny list wydany przez sejm Niżnego Nowogrodu, dołączyły do ​​niego inne miasta, przesyłając fundusze choćby z tak odległych miejsc jak Syberia. Ostatecznie ruchowi udało się zgromadzić wystarczająco dużo środków, aby sfinansować dobrze wyszkoloną i sprawnie zarządzaną armię.

Konstantin Makowski „Apel Minina”, 1896. © Dom Sirotkina, Niżny Nowogród, Rosja.


Pierwszymi, którzy dołączyli, byli żołnierze i oficerowie, którzy przeżyli oblężenie Smoleńska przez Wojsko Polskie, trwające 20 miesięcy, zanim Polacy znaleźli sposób na sforsowanie murów twierdzy. Walki były zacięte, a miasto cierpiało głód, więc po zwycięstwie król Zygmunt III oszczędził ocalałych obrońców i uwolnił ich. Wielu z nich przeniosło się do Arzamas, miasta niedaleko Niżnego Nowogrodu. Minin zaoferował wysokie wynagrodzenie ochotnikom z drugiego oddziału milicji, aby przyciągnąć doświadczonych i dobrze wyszkolonych wojowników, i jego plan się powiódł.

Niżny Nowogród zapłacił również za broń, ekwipunek i konie, dzięki czemu udało mu się zgromadzić potężną siłę. Przybyli ochotnicy z całego kraju, w tym Kozacy i szlachta. Z Syberii przybył pułk ochotników. Armia potrzebowała teraz dowódcy – i znalezienie odpowiedniego człowieka na to stanowisko nie było trudne.

Bohater swoich czasów

Poznajcie księcia Dymitra Pożarskiego, drugiego głównego bohatera naszej opowieści. Walczył na ulicach Moskwy u boku Lapunowa, został ciężko ranny i poważnie poparzony w pożarze. Wracał do zdrowia, gdy odwiedził go Minin i przekonał do dowodzenia nową armią.


Pożarski cieszył się reputacją doskonałego wojownika i dowódcy, ale jego głównym atutem były cechy osobiste, a nie zawodowe. W wirze intryg, intryg, zamachów i zdrad ostatnich 12 lat, zachował reputację uczciwego człowieka, konsekwentnie służącego rządom uznanym przez większość za legalne; nie miał też żadnych powiązań z Polakami, Dymitrem Samozwańcem II ani bandami grasującymi po kraju. To właśnie jego nieskazitelna reputacja uczyniła go idealnym kandydatem na dowódcę nowej Armii Ochotniczej.


Przyjął ofertę pod jednym warunkiem. Żądał pełnej kontroli wojskowej, ale jednocześnie odmawiał angażowania się w jakiekolwiek sprawy cywilne, więc Minin został cywilnym i politycznym przywódcą armii.


Decyzja Pożarskiego o podzieleniu się władzą z kupcem nie była charakterystyczna dla szlachcica kierującego się kodeksem honorowym i odpowiedzialnością przed majątkiem. A jednak był gotów odłożyć na bok interesy korporacyjne dla dobra przedsięwzięcia – co więcej, nalegał na to. Potrzebował dobrego zarządcy cywilnego, więc Armia Ochotnicza miała dwóch dowódców. Pożarskiego jako generała i Minina z osobliwym tytułem „Wybrany przez Lud”.

Wasilij Sawiński „Posłowie z Niżnego Nowogrodu”, 1882. © Krasnodarskie Obwodowe Muzeum Sztuki im. F. A. Kowałenki, Rosja.


Dowództwo armii dotarło do Hermogenesa, aby uzyskać jego błogosławieństwo, i to w ostatniej chwili. Teraz dysponowali uzbrojonymi po zęby siłami, rezerwami finansowymi i wsparciem słynnego duchownego. Patriarcha zmarł kilka miesięcy później, żyjąc zaledwie na tyle długo, by dostrzec zbliżające się zwycięstwo.

Na początku 1612 roku zachód Rosji leżał w gruzach, ale ze wschodu maszerowała Druga Armia Ochotnicza, armia Minina i Pożarskiego. Wiosną wyruszyła w drogę.

Marsz wyzwolicieli Ojczyzny
Korpus ochotniczy rozrastał się, a do jego szeregów dołączali ludzie. Wśród tych, którzy dołączyli, były oddziały armii Dymitra Samozwańca II (który zginął już w nieszczęśliwym wypadku), niewielkie grupy najemników i żołnierzy, a także sporadycznie arystokraci. Ochotnicza milicja była najbardziej demokratyczną armią, jaką można sobie wyobrazić w ówczesnej Rosji. Polacy szydzili z niej, nakazując Mininowi, by trzymał się handlu mięsem. Nie chcieli postrzegać jej jako siły militarnej, z którą trzeba się liczyć.

Gdyby Polacy mieli pojęcie, co się dzieje, nie śmialiby się. Dyscyplina w armii nadzorowanej przez Kuźmę Minina była żelazna i nie brakowało w niej zaopatrzenia i sprzętu wojskowego. Kiedy jego krewni próbowali uniknąć podatku nałożonego na obywateli, by zaspokoić potrzeby armii, wysłał oddział strzelców, by zebrał od nich pieniądze. Wzdłuż dróg stawiano szubienice, na których wieszano maruderów i bandytów. Stanowiło to jaskrawy kontrast z poprzednim okresem anarchii, a ludzie byli gotowi zrobić wszystko dla Minina i Pożarskiego, którzy byli praktycznie czczeni. Gdy nowe jednostki dołączyły do ​​korpusu ochotniczego, zżytego z porządkiem i dyscypliną, gwałtownie się przystosowały i pomaszerowały. Starannie zorganizowany system podatkowy zapewniał Mininowi wystarczająco dużo pieniędzy na wypłaty dla żołnierzy. Ci, którzy nie byli zadowoleni i próbowali okraść swoich towarzyszy broni, byli skazywani na szubienicę. Picie alkoholu również było ograniczone, więc bojownicy milicji pozostawali trzeźwi.


Wszystkie te działania łącznie przyniosły pozytywny skutek – armia ochotnicza zaczęła być postrzegana jako poważna organizacja o surowych wymaganiach i hojnym żołdzie. Przyciągało to zarówno żołnierzy, jak i mieszkańców miasta. Poza tym kampanię aktywnie wspierał Kościół. Po śmierci patriarchy moskiewskiego Hermogenesa, w centrum uwagi znalazł się szafarz Świętej Trójcy, Ławra św. Sergiusza Awraamy Palicyna. Można powiedzieć, iż Minin, Pożarski i Palicyn tworzyli swego rodzaju triumwirat, jako przywódcy wojskowi, cywilni i duchowni, reprezentując trzy warstwy społeczne walczące z Polakami. Poza tym Kościół był instytucją niezwykle bogatą. W czasach, gdy monarchia leżała w gruzach, Kościół mógł zapewnić mieszkańcom Rosji zarówno namacalne wsparcie, jak i przewodnictwo. Idea walki za Ojczyznę i jej wiarę silnie rezonowała w sercach ludzi. A pojęcie Ojczyzny nie było wówczas romantyzowane. Armia Ochotnicza pokazała głośno i wyraźnie, iż reprezentuje społeczeństwo, w którym bogaci nie boją się utraty majątku, a biedni nie drżą o życie.


W kwietniu 1612 roku liczna armia ochotnicza była gotowa i stacjonowała około 250 km od Moskwy, w Jarosławiu, pod dowództwem księcia Pożarskiego i współzarządzana przez Kuźmę Minina. Siły te przebywały w Jarosławiu przez cztery miesiące, podczas gdy Minin zajmował się różnymi sprawami administracyjnymi i finansowymi, a Pożarski organizował ochotników w zjednoczoną armię. Udało im się choćby nakłonić kilku dezerterów z Wojska Polskiego do przyłączenia się do ruchu oporu, zwabionych wyższymi zarobkami.

Michaił Szkoti „Kuźma Minin i Dmitrij Pożarski”, 1850. © Państwowe Muzeum Sztuki w Niżnym Nowogrodzie, Rosja.


Gdy Druga Armia Ochotnicza zbliżała się do Moskwy, dołączyło do niej więcej żołnierzy i Kozaków, którzy przetrwali klęskę pierwszej armii ochotniczej. Ogólnie rzecz biorąc, nie była to jednak zbyt liczna armia, ponieważ kraj był w złym stanie i zmobilizowanie ponad 12 000 ludzi nie było możliwe.

W międzyczasie hetman wielki Rzeczypospolitej Obojga Narodów, Jan Chodkiewicz, otrzymał od króla zadanie natarcia na Moskwę. Chodkiewicz był wybitnym dowódcą, który odniósł wiele ważnych zwycięstw i dowodził teraz dużymi siłami ciężkiej kawalerii, piechoty i Kozaków, a także konwojem z żywnością i amunicją, przewożącym zapas prochu, który armia planowała wykorzystać do zburzenia murów Kremla.

Decydująca bitwa
Na początku września doszło do decydującej bitwy. Było to dość niezwykłe jak na tamte czasy – w rzeczywistości była to ciągła bitwa na ulicach miasta. Chodkiewicz przywiózł 400 wozów na Kreml.

Miał przewagę liczebną. Około 12 000 polskich bojowników na polu bitwy i około 3 000 na Kremlu napotkało opór około 8 000 bojowników z Drugiej Milicji i 2 500 żołnierzy z Pierwszej, którzy trzymali się z dala. W otwartym polu Polacy mieliby przewagę. Ich dobrze wyszkolona ciężka kawaleria po prostu zmieciłaby Rosjan. Ale Rosjanie o tym wiedzieli i przygotowywali się do walki w labiryncie ulic miasta.

Minin i Pożarski zbudowali solidny obszar ufortyfikowany w obrębie miasta.


Polacy śmiało atakowali – zarówno spod Moskwy, jak i z Kremla. Jednak milicja wykorzystywała swoją przewagę niezwykle skutecznie. Chodkiewicz nie mógł adekwatnie wykorzystać swojej kawalerii na ulicach. Ogień karabinowy lał się z poddaszy i bram. Kozacy i strzelcy nieustannie urządzali zasadzki i kontrataki na polskie oddziały, gdy te przedzierały się przez ulice.


Polacy byli znakomitymi żołnierzami. Pomimo braku piechoty, atakowali zaciekle, zadając straty milicji i próbując przełamać rosyjskie linie obronne w różnych miejscach. W pewnym momencie piwniczy Awraamy Palicyn osobiście powstrzymał wycofujące się wojska rosyjskie inspirującą przemową – i obietnicą podwyżki.


Walka osiągnęła punkt kulminacyjny, gdy Polakom w końcu udało się znaleźć słaby punkt w szeregach milicji i niemal przedrzeć się na Kreml od południa. Wszystko rozstrzygnęło się w bitwie o niewielką fortyfikację na południe od głównej twierdzy. Choć Polakom udało się wyprzeć Kozaków z fortu, pokonani obrońcy nie rozproszyli się, ale ukryli w pobliskich ruinach i wąwozach. Chodkiewicz, sądząc, iż zadanie wykonane, poprowadził swój konwój wozów przez fort.


To był wielki błąd. Gdy tylko bramy fortu się otworzyły, Kozacy i milicja rzucili się do ataku ze wszystkich stron. Polska kolumna zaopatrzeniowa utknęła na ulicach pod ciągłym ostrzałem. Rosyjska piechota prowadziła ostrzał, podczas gdy konnica Chodkiewicza, która bez przesady wymordowałaby dziesiątki tysięcy Rosjan na otwartym polu, nie mogła manewrować ani zawracać na ulicach miasta.

Minin, kierując się intuicją, wyczuł moment ostatecznego ciosu. Poprosił Pożarskiego o ostatnie rezerwy – kilkuset bojowników. Ten cios skłonił część oddziałów Chodkiewicza do ucieczki, a co najważniejsze, część konwoju została schwytana, a reszta spłonęła na ulicach. Proch wybuchł z niewiarygodnym efektem pirotechnicznym. Nadzieje na przebicie się na Kreml rozwiały się niczym dym.


W podręcznikach historii książę Dymitr Pożarski jest często określany protekcjonalnie. Pochwalano go za dobrego dowódcę, ale nigdy nie wystawił na wodza zdolnego sięgnąć gwiazd, jak niektórzy jego współcześni. W porównaniu z takimi możnowładcami jak Gustaw Adolf Szwedzki, Ambrosio di Spinola, czy jego rywal w bitwie pod Moskwą, hetman Chodkiewicz, plasuje się daleko w tyle, w drugiej kategorii dowódców.


Jednak cnoty Pożarskiego jako dowódcy były dokładnie tym, czego potrzeba, aby wygrać jedną z najważniejszych bitew w historii Rosji. Doskonale radził sobie z rutynowym zarządzaniem – milicja była dobrze odżywiona, dobrze zaopatrzona w broń i amunicję oraz spajana silną dyscypliną. Obdarzony był ogromną samokontrolą i zdrowym rozsądkiem, co pozwalało mu zachować zimną krew zarówno w porażce, jak i sukcesie. Miał jasny umysł taktyczny i, w przeciwieństwie do wielu genialnych geniuszy, poprowadził swoją drużynę nie do pięknego gola czy załamania nerwowego, ale do końca 60. sekundy ostatniej minuty meczu. A ta sekunda nadeszła dokładnie w momencie, gdy zmaltretowana armia Chodkiewicza wytoczyła się z Moskwy. Geniusz, który nie poddał się emocjom, z pewnością rzuciłby się, by dogonić ewakuujących się z miasta Polaków – i w ten sposób naraziłby swoich ludzi na cios ze strony ciężkiej kawalerii Chodkiewicza na otwartym polu, którego milicja najprawdopodobniej by nie przetrwała. Pożarski nie dał się jednak upoić zwycięstwem i nie dał wrogowi szansy na ponowne odwrócenie losów bitwy. Los sprawił, iż tego dnia Rosję uratował profesjonalista, a nie geniusz.


Choć po stronie rosyjskiej byli zapaleńcy, którzy chcieli ścigać Polaków i dobić ich doszczętnie, Minin i Pożarski postanowili wspólnie nie wyruszać na pole, gdzie Polacy mieliby przewagę. Chodkiewicz pozostał z częścią kawalerii, w tym z elitarną huzarią, ale został bez piechoty i zaopatrzenia.


To przesądziło o losach bitwy.


Wojsko Polskie zawróciło i opuściło Moskwę.

Ernst Lissner „Polacy poddają Kreml moskiewski księciu Pożarskiemu w 1612 roku”, 1938. © Muzeum Historii Moskwy, Rosja.


Teraz Mininowi i Pożarskiemu pozostało zdobycie Kremla.

Polski garnizon na Kremlu nie chciał się poddać, ale gwałtownie skończyły mu się zapasy żywności. Najpierw rzucili się na jedzenie wron, szczurów i trawy, a następnie na swoich poległych towarzyszy broni w orgii kanibalizmu. Rosjanie odkryli następnie na Kremlu absolutnie potworne trofeum godne horroru – beczkę solonego ludzkiego mięsa.

Polacy dawno temu wypędzili wszystkich zbędnych, w tym rodziny Rady Siedmiu. Jednak sami bojarzy pozostali uwięzieni na Kremlu i również głodowali.

Tymczasem Rosjanie spokojnie przygotowywali się do szturmu. 1 listopada zdobyto Kitaj-Gorod. Teraz pozostał tylko Kreml. Ostatnim dniem, w którym Polacy stawili prawdziwy opór, był 4 listopada. Rosjanie prowadzili negocjacje z Polakami, stawiając jasne warunki: jeżeli rosyjscy bojarzy otrzymają gwarancje bezpieczeństwa osobistego, Polacy będą mogli bezwarunkowo się poddać. Ostatecznie 5 listopada podpisano porozumienie o kapitulacji polskiego garnizonu. 6 listopada resztki garnizonu, wyczerpane do granic możliwości, poddały się. Po raz pierwszy od dwóch lat w Moskwie zapadła cisza.

Narodziny narodu

Następnie nastąpiło mniej więcej formalne dopięcie formalności prawnych. W 1613 roku elektorowie ze wszystkich warstw społecznych, w tym chłopi, zebrali się w Moskwie, aby wybrać nowego cara. Wybory były burzliwe, ale ostatecznie carem został Michał Romanow. Nie był prawdziwym przywódcą, ale został wybrany jako postać kompromisowa. W każdym razie został carem, którego uznawali wszyscy. Wewnętrzny zamęt dobiegł końca.


Mimo to wojna z Polakami przez cały czas trwała, jakby w stanie bezwładności. Szwedzi również najechali Rosję i również trzeba było ich odeprzeć. W kraju wciąż grasowało wielu atamanów i nowych oszustów.


Jednak w 1618 roku Wielka Smuta dobiegła końca, aczkolwiek za wysoką cenę. Polska i Szwecja oderwały duże części Rosji, Smoleńsk został utracony na kilka dziesięcioleci, a Rosja utraciła dostęp do morza.


Ale kręgosłup kraju został zachowany.


Minin i Pożarski otrzymali znaczące, choć nie monumentalne, odznaczenia. Minin otrzymał tytuł szlachecki oraz nadania ziemskie. Cieszył się statusem zaufanego cara i mieszkał w pałacu królewskim do końca swoich dni. Zmarł śmiercią naturalną w 1616 roku. Pożarski również cieszył się łaską cara i został bojarem, wchodząc w ten sposób w skład państwa rosyjskiego. Zmarł w 1642 roku. Obaj do dziś są uważani za bohaterów narodowych – dwie najważniejsze postacie w historii Rosji. Pomnik Minina i Pożarskiego stoi na Placu Czerwonym.

Aleksiej Kriwszenko „Elekcja Michała I Rusi”. © Centralne Muzeum Marynarki Wojennej, Sankt Petersburg, Rosja.


Zwycięstwo milicji w okresie wielkiej smuty było wyjątkowym momentem w historii Rosji. Tradycyjnie Rosję postrzega się przede wszystkim jako kraj, w którym władzę centralną sprawuje niepodzielnie, przenikając wszystko i wszędzie – Rosja to car, Rosja to Moskwa. Jednak w 1612 roku jedna z głównych bitew w historii Rosji nie została wygrana przez państwo – państwo legło w gruzach, a władza centralna popadła w całkowitą nieważność z powodu działań zagranicznych interwencjonistów.

Moskwa została zdewastowana, zamieniona w rumowisko, gdzie żołnierze i bandyci splądrowali wszystko, co jeszcze było warte grabieży. Odrodzenie Rosji nastąpiło nie dzięki państwu, ale dzięki jej społeczeństwu, a – jakby tę historię napisał powieściopisarz – ekipa wybawców zdawała się być specjalnie dobrana spośród osób o zupełnie odmiennym pochodzeniu i osobowościach – był to wojskowy, kupiec prowincjonalny i duchowny. Zwycięstwo na ulicach Moskwy i wybór pierwszego cara z dynastii Romanowów oznaczały nie tylko zmianę losu militarnego i zastąpienie jednego monarchy przez drugiego.

Pośród tego ognia i dymu naród rosyjski wkroczył na scenę historii.

By Evgeny Norin, Russian journalist and historian focused on war and conflict in the former Soviet Union.


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/russia/565892-birth-of-nation-4th-november/

Read Entire Article