Szybka płatność kartą za kawę czy zakupy na Słowacji? To może być już przeszłość. U naszych południowych sąsiadów trwa cicha rewolucja, która cofa kraj o lata w cyfrowym rozwoju. Wszystko za sprawą nowego podatku od transakcji finansowych, który, choć formalnie obciąża przedsiębiorców, w praktyce uderza prosto w portfele klientów. Efekt jest natychmiastowy i zaskakujący: sklepy masowo doliczają opłaty za płatność kartą, oferują zniżki za gotówkę, a część lokali całkowicie rezygnuje z terminali. Polacy planujący wyjazd na Słowację muszą przygotować się na spore utrudnienia i mieć przy sobie zapas gotówki. To, co dzieje się za naszą południową granicą, jest bacznie obserwowane w całej Europie.
Nowy podatek, który cofa cyfrową rewolucję. O co chodzi?
Słowacki rząd, szukając dodatkowych źródeł dochodu, sięgnął po rozwiązanie inspirowane Węgrami – wprowadził specjalny podatek od transakcji finansowych. Celem jest ambitny plan konsolidacji fiskalnej. Nowa danina ma przynieść do budżetu państwa 500 milionów euro już w tym roku, a w kolejnym kwota ta ma wzrosnąć do imponujących 700 milionów euro. Mechanizm jest prosty: to banki i instytucje płatnicze odprowadzają podatek, ale jego ciężar jest natychmiast przerzucany dalej.
W praktyce oznacza to, iż koszty ponoszą najpierw przedsiębiorcy, a ostatecznie – klienci. Właściciele sklepów, restauracji czy punktów usługowych, aby uniknąć strat, zaczęli stosować różne metody rekompensowania sobie nowych obciążeń. Słowacja, która do niedawna była jednym z liderów płatności zbliżeniowych w regionie, staje się poligonem doświadczalnym dla de-cyfryzacji. Eksperci ostrzegają, iż to niebezpieczny eksperyment, który może mieć daleko idące konsekwencje dla całej gospodarki, nie tylko słowackiej.
Opłata za płatność kartą to już standard. Jak to wygląda w praktyce?
Konsekwencje nowego prawa widać na każdym kroku. Słowaccy przedsiębiorcy nie zamierzają dokładać do interesu i otwarcie informują, iż koszty podatku poniosą klienci. Najpopularniejszym rozwiązaniem stało się doliczanie dodatkowej opłaty za każdą transakcję bezgotówkową. Jak informuje portal Euractiv, w jednej z klinik weterynaryjnych dopłata wynosi choćby jedno euro za płatność kartą, niezależnie od kwoty rachunku. To skutecznie zniechęca do wyciągania „plastiku” z portfela.
Inne firmy poszły o krok dalej. Coraz częściej można spotkać się z ofertą specjalnych zniżek dla osób płacących gotówką. To jasny sygnał dla klientów: gotówka jest tańsza i bardziej pożądana. Skrajnym, ale coraz powszechniejszym zjawiskiem jest całkowita rezygnacja z terminali płatniczych. Właściciele tłumaczą to „awariami technicznymi” lub po prostu informują, iż akceptują już tylko banknoty i monety. Dla wielu firm powrót do gotówki stał się także formą cichego protestu przeciwko polityce rządu.
„Najgłupszy podatek w historii”. Eksperci i politycy biją na alarm
Nowe przepisy wywołały falę krytyki ze strony opozycji i analityków gospodarczych. Michal Šimečka, lider partii Postępowa Słowacja, nazwał nową daninę wprost „najgłupszym podatkiem w historii kraju”. Jego zdaniem uderzy on nie tylko w obywateli, ale również w konkurencyjność całej słowackiej gospodarki. Krytycy wskazują, iż Słowacja już teraz należy do państw o jednym z najwyższych poziomów obciążeń fiskalnych w Unii Europejskiej, a nowa opłata tylko pogorszy sytuację.
Eksperci ostrzegają przed kaskadą negatywnych skutków. Po pierwsze, dodatkowe opłaty mogą napędzać inflację, ponieważ firmy będą wliczać je w ceny towarów i usług. Po drugie, cofnięcie się w procesie cyfryzacji płatności może odstraszyć zagranicznych inwestorów i osłabić pozycję Słowacji na jednolitym rynku europejskim. Większa ilość gotówki w obiegu to także większe ryzyko rozwoju szarej strefy, wyższe koszty obsługi dla banków i mniejsza przejrzystość transakcji finansowych.
Polacy na celowniku? Utrudnienia dla turystów i handlu przygranicznego
Zmiany na Słowacji to nie tylko wewnętrzny problem tego kraju. Mają one bezpośredni i bardzo praktyczny wpływ na Polaków – zarówno turystów, jak i przedsiębiorców. Osoby podróżujące do naszych południowych sąsiadów mogą być niemile zaskoczone, gdy przy próbie zapłaty kartą zobaczą na terminalu wyższą kwotę lub usłyszą, iż płatność bezgotówkowa jest niemożliwa. Konieczność posiadania przy sobie większej ilości gotówki staje się nową rzeczywistością.
Szczególnie dotkliwie odczują to mniejsze firmy zlokalizowane w strefie przygranicznej, które do tej pory konkurowały m.in. dzięki łatwości przyjmowania płatności od klientów z Polski, Czech czy Austrii. Teraz mogą tracić klientów, którzy przyzwyczajeni do wygody płatności cyfrowych, nie będą przygotowani na powrót do ery gotówki. Słowacki eksperyment pokazuje, jak jedna decyzja polityczna może w krótkim czasie zburzyć budowane latami nawyki i utrudnić transgraniczną wymianę handlową.
Czy Polska pójdzie tą samą drogą? Słowacki eksperyment pod lupą
Na ten moment polski rząd nie zapowiada wprowadzenia podobnego podatku. Jednak sytuacja na Słowacji jest uważnie obserwowana przez inne kraje Unii Europejskiej, które również borykają się z problemami budżetowymi. jeżeli słowacki eksperyment okaże się skuteczny pod względem fiskalnym – czyli przyniesie zakładane dochody bez ogromnych strat politycznych dla rządzących – nie można wykluczyć, iż podobne pomysły pojawią się także w innych stolicach, w tym w Warszawie.
Zjawisko to wpisuje się w szerszy, globalny trend renesansu gotówki. W obliczu napięć geopolitycznych i rosnących zagrożeń cybernetycznych, banki centralne w Szwecji czy Holandii już wcześniej apelowały do obywateli o trzymanie w domu pewnej rezerwy gotówki „na czarną godzinę”. Słowacki przypadek to jednak coś innego – to świadoma, administracyjna decyzja, która siłą cofa społeczeństwo do transakcji analogowych. Jej długofalowe skutki będą kluczową lekcją dla całej Europy.
More here:
Koniec z płaceniem kartą u sąsiadów. Rząd wprowadził nowy, absurdalny podatek