Full Social safety on all contract as early as 2025. will your wage drop dramatically?

dailyblitz.de 2 hours ago

Rząd finalizuje prace nad jedną z największych rewolucji na polskim rynku pracy od lat. Od 2025 roku planowane jest wprowadzenie pełnego oskładkowania wszystkich umów cywilnoprawnych, w tym, co najważniejsze, umów o dzieło. To koniec pewnej epoki i potencjalny dramat dla setek tysięcy Polaków, którzy do tej pory korzystali z tej elastycznej formy zarobkowania. Dla freelancerów, artystów, specjalistów IT i wielu innych profesji oznacza to jedno: znaczący spadek dochodów „na rękę”. Rząd argumentuje, iż to krok w stronę „ucywilizowania” rynku pracy i zapewnienia przyszłych świadczeń emerytalnych. Jednak eksperci i sami zainteresowani alarmują, iż tak gwałtowna zmiana może wepchnąć część gospodarki w szarą strefę i drastycznie podnieść koszty prowadzenia działalności w Polsce. Czy to faktycznie konieczna reforma, czy raczej gwóźdź do trumny dla polskiej kreatywności i elastyczności zawodowej? Analizujemy, co dokładnie oznacza ta zmiana i kto odczuje ją najmocniej.

Co dokładnie planuje rząd? Koniec z „umowami śmieciowymi”

Głównym założeniem projektu, który ma wejść w życie 1 stycznia 2025 roku, jest objęcie pełnymi składkami na ubezpieczenia społeczne (emerytalne, rentowe, chorobowe i wypadkowe) wszystkich umów zlecenia oraz, co jest absolutnym przełomem, również umów o dzieło. Do tej pory umowy o dzieło, ze względu na swój charakter (skupienie na rezultacie, a nie procesie pracy), były zwolnione z oskładkowania ZUS. To czyniło je niezwykle popularnymi w branżach kreatywnych i wśród wolnych strzelców.

Zmiana ma na celu likwidację tzw. zbiegu tytułów do ubezpieczeń w przypadku umów zlecenia. Dziś, jeżeli ktoś ma kilka takich umów, składki płaci tylko od tej jednej, do wysokości minimalnego wynagrodzenia. Po zmianach, ZUS będzie pobierany od każdej złotówki zarobionej na każdej umowie zlecenia. Jednak to właśnie włączenie do systemu umów o dzieło budzi największe kontrowersje. Rząd argumentuje, iż wiele firm nadużywało tej formy kontraktu, by unikać kosztów pracy, pozbawiając pracowników podstawowych praw, takich jak płatne zwolnienie lekarskie czy przyszła emerytura.

Kto straci najwięcej? Dramat freelancerów, artystów i branży IT

Nowe przepisy uderzą przede wszystkim w osoby, których model zarobkowy opiera się na elastyczności i realizacji konkretnych projektów. Skutki finansowe będą dla nich natychmiastowe i bardzo dotkliwe. Grupy, które odczują zmianę najmocniej, to:

  • Freelancerzy i branża kreatywna: graficy, copywriterzy, tłumacze, dziennikarze, fotografowie, którzy często rozliczają się dzięki umów o dzieło.
  • Artyści i twórcy: aktorzy, muzycy, pisarze, dla których umowa o dzieło jest naturalną formą wynagrodzenia za ich twórczość.
  • Specjaliści IT: programiści, testerzy i analitycy często pracujący na kontraktach B2B, ale także na umowach o dzieło przy mniejszych projektach.
  • Wykładowcy i szkoleniowcy: osoby prowadzące kursy, warsztaty czy gościnne wykłady na uczelniach.

Przeanalizujmy prosty przykład. Grafik komputerowy, który do tej pory za wykonanie projektu otrzymywał na umowę o dzieło 5000 zł brutto (co było równe kwocie „na rękę”, po odliczeniu podatku dochodowego), po zmianach otrzyma znacznie mniej. Od jego wynagrodzenia zostaną potrącone składki ZUS w wysokości około 20-25%. Oznacza to, iż jego pensja netto spadnie do około 3800-4000 zł. To spadek dochodu o ponad 1000 zł miesięcznie przy tym samym nakładzie pracy.

Wyższe koszty dla firm. Czy czeka nas fala zwolnień?

Problem ma też drugą stronę – pracodawców i zleceniodawców. Dla nich oskładkowanie umów o dzieło oznacza gwałtowny wzrost kosztów współpracy. Do tej pory całkowity koszt zlecenia dzieła o wartości 5000 zł był równy tej kwocie. Po zmianach firma będzie musiała doliczyć do tego kolejne składki po swojej stronie (ok. 20%), co podniesie całkowity koszt zatrudnienia do ponad 6000 zł.

Konsekwencje mogą być trojakie. Po pierwsze, firmy mogą próbować przerzucić te koszty na wykonawców, oferując im niższe stawki brutto, aby całkowity koszt pozostał na tym samym poziomie. Po drugie, mogą ograniczyć współpracę z freelancerami, szukając oszczędności. Po trzecie, co najbardziej niebezpieczne dla gospodarki, część zleceň może przenieść się do szarej strefy, gdzie rozliczenia realizowane są „pod stołem”, bez żadnych umów i podatków. To z kolei uderzy w dochody budżetu państwa, którym rząd chce ratować finanse ZUS.

Dwie strony medalu: Bezpieczeństwo socjalne kontra elastyczność rynku

Nie można jednak ignorować argumentów podnoszonych przez zwolenników reformy. Pełne oskładkowanie to dla wielu osób szansa na budowanie kapitału emerytalnego, z którego w przyszłości będą mogli skorzystać. To także dostęp do płatnego zwolnienia chorobowego (L4) czy świadczeń macierzyńskich, których freelancerzy byli do tej pory pozbawieni. W długoterminowej perspektywie ma to zapewnić większą stabilność i bezpieczeństwo socjalne.

Kluczowe pytanie brzmi jednak, czy rynek jest gotowy na tak radykalną i nagłą zmianę. Wielu ekspertów uważa, iż zamiast wprowadzać rewolucję, rząd powinien rozważyć rozwiązania pośrednie, np. dobrowolny ZUS dla umów o dzieło lub oskładkowanie progresywne. Obecna propozycja stawia pod ścianą setki tysięcy kreatywnych i przedsiębiorczych Polaków, którzy świadomie wybrali elastyczność i niezależność, a teraz mogą zostać zmuszeni do drastycznej zmiany modelu swojego życia zawodowego. Najbliższe miesiące pokażą, czy rząd wsłucha się w te głosy i czy uda się znaleźć kompromis, który pogodzi potrzeby systemu z realiami nowoczesnego rynku pracy.

More here:
Pełny ZUS od każdej umowy już w 2025. Twoja pensja drastycznie spadnie?

Read Entire Article