Nie umiem inaczej zinterpretować tekstu autorstwa Przemysława Witkowskiego, opublikowanego w Krytyce Politycznej 12 maja, zatytułowanego: Zostań w domu, nie idź na wybory, czyli krótki instruktaż, jak was zniechęcić do głosowania.
Trzeba przyznać – to szantaż moralny wyrażony subtelniej niż znane z TVN-u, „Gazety Wyborczej” czy „Newsweeka” straszenie PiS-em i Kaczorem dyktatorem. Witkowski sięga po postać Arthura J. Finkelsteina – doradcy politycznego pracującego dla konserwatystów w USA, Kanadzie, Izraelu i Europie. Przedstawia go jako wynalazcę kampanii wyborczych opartych nie na pozytywnym programie, ale na oczernianiu rywali. Wszystko po to, by przekonać, iż jeżeli nie chcecie w drugiej turze zagłosować na Rafała Trzaskowskiego, to nie dlatego, iż brak wam powodów, by go poprzeć, ale dlatego, iż zmanipulował was PiS.
Na początku wywodu Witkowski stawia tezę, iż kiedyś politycy wygrywali wybory „ważkimi i celnie dobranymi obietnicami”, „odpowiadaniem na realne potrzeby ludzi”, „charyzmą kandydatów” czy „sztabami wybitnych fachowców”. Dziś – przekonuje – wybory wygrywa się demobilizacją elektoratu rywala.
Zgoda, panie Witkowski, dziś kampanie faktycznie sprowadzają się do obrzydzania konkurencji. Nie jest to jednak wiedza tajemna. Wszyscy to widzimy – naprawdę nie jesteśmy aż tak nieogarnięci. I nie, nie PiS-owska negatywna kampania czy „kanapowa lewica” zniechęca ludzi do głosowania na Trzaskowskiego. W pierwszej kolejności zniechęca ich fakt, iż Trzaskowski i cała Platforma Obywatelska od lat choćby nie próbują niczego zaoferować.
Najsmutniejsze u Witkowskiego nie jest traktowanie czytelników jak głupków, ale zgoda na taki stan rzeczy. Brak wiary w to, iż możemy i powinniśmy wymagać od polityków czegokolwiek. jeżeli społeczeństwo (w tym szczególnie liderzy opinii tacy jak autor) bezwiednie godzić się będzie na kampanie bez treści i zabieganie o poparcie elektoratu, politycy zwyczajnie nie będą się starali. Już się nie starają, zwłaszcza ci, którzy prowadzą w sondażach – co boleśnie pokazały choćby ostatnie debaty.
Po długim i szczegółowym omówieniu koncepcji Finkelsteina – którą dziś można byłoby streścić w jednym zdaniu – autor wraca do Polski:
„[…] W naszym kraju finkelsteinowska technika znalazła wiernych naśladowców. Mowa tu oczywiście o PiS. To oni bowiem zaczęli w Polsce grę na polaryzację, gdzie suweren przeciwstawiony został elitom, sitwie, kaście, Polska solidarna Polsce liberalnej, a samo określenie ‘liberalny’ zostało przekute w obelgę. Z czasem zabawę podjęły i inne partie, ale mistrzostwo Polski wciąż bezapelacyjnie dzierży PiS”.
No dobrze, jeżeli już koniecznie chcemy wpisywać się w wojenkę dwóch największych partii prawicowych i udawać, iż alternatywy brak (a dokładnie to robi Witkowski), to przypomnijmy: PO też nie kojarzy się z pozytywnym programem. Jej nieustanne „odsuwanie PiS od władzy” dawno stało się memem.
PiS w platformerskiej opowieści jest dziś zagrożeniem samym w sobie – nie za konkretne działania (np. kryzys humanitarny na granicy czy prawo antyaborcyjne), ale po prostu za to, iż nie jest PO. Niestety, wielu inteligentnych ludzi – Witkowski jest tego przykładem – udało się do tego myślenia świetnie wytresować. A wytykanie poprzednikom pogardy dla praw człowieka byłoby zresztą groteskowe, skoro po przejęciu władzy w 2023 roku sytuacja się nie poprawiła. jeżeli już, to pogorszyła – co potwierdzają aktywiści pomagający uchodźcom w podlaskich lasach, jak Mariusz Chyżyński, przeciwko któremu dziś toczy się proces za udzielenie pomocy uchodźcom. I to wszystko w państwie rządzonym przez rzekome „mniejsze zło”.
Dalej Witkowski atakuje nie tylko PiS:
„Marginalni i niepowiązani z partiami lewicowcy są nagłaśniani jako socjalna krytyka liberałów, uderzająca w najwyższe tony oburzenia i ‘lewilności’. Pompowane są przez media pisowskie te środowiska, które pasją życia uczyniły walenie w ‘libków’”.
Tak, Przemku, krytykujemy „libków” i mamy ku temu konkretne powody. Jednym z nich jest fakt, iż Trzaskowski nie zaoferował wyborcom niczego, może poza uśmiechami do wyborców Konfederacji – tak jak pięć lat temu. Naprawdę chcesz żyć w kraju, w którym główny spór polityczny sprowadza się do licytowania, kto zbudował solidniejszą zaporę przed uchodźcami na granicy? Albo kto bardziej nie lubi podatków i publicznej opieki zdrowotnej? Ja nie. Mnie to przeraża.
Dlatego wolę szukać polityków dostrzegających ludzi i ich problemy. Chcesz być łatwym wyborcą? Twoja sprawa. Ale nie namawiaj innych. Ja chcę się szanować. I chcę, żeby politycy musieli o mój głos powalczyć. Polecam to każdemu.
Obecna kadencja parlamentu jasno pokazuje, jak jałowy jest spór między PiS a PO. Zamiast się w niego wpisywać, powinniśmy przestać się na niego godzić. Owszem, rozumiem, iż osoby LGBT+ mogą wybierać „mniejsze zło”, bo politycy PO przynajmniej na nich nie szczują i czasem im coś obiecują. Tyle iż te same obietnice słyszeliśmy już dekadę temu. Demokracja w moim mniemaniu polega na rozliczaniu polityków, a nie wybieraniu ich ponownie, bo tamci drudzy są gorsi. A czy dziś naprawdę są dużo gorsi? Po październiku 2023 różnica wydaje się mniej wyraźna niż kiedykolwiek.
Ja nigdy nie zagłosuję na Nawrockiego i PiS – to pewne. Kto mnie czyta, słucha lub ogląda, ten wie, jak bardzo gardzę postawą „lewaków kochających PiS”. Ale coraz więcej argumentów mają ci, którzy z lewicowych pozycji uznają, iż Prawo i Sprawiedliwość niekoniecznie jest dziś większym złem. Pomysł obniżania składki zdrowotnej dla przedsiębiorców i kredyt 0% nie wyszedł z Nowogrodzkiej – to projekty rządu Tuska. Najwyraźniej zależy mu na nich bardziej niż na bezpieczeństwie rozrodczym Polek.
Witkowski, chcąc udowodnić, iż PiS manipuluje emocjami, poprosił ChatGPT (naprawdę, lol) o wygenerowanie przykładowej negatywnej kampanii przeciwko Trzaskowskiemu. I z dumą wstawił efekt – zajmujący sporą część jego tekstu. Czy wspomniałem już, iż mam wrażenie, iż autor traktuje czytelników jak idiotów? Tak? To dobrze.
Nie, jeżeli nie masz ochoty głosować na Trzaskowskiego, to nie dlatego, iż steruje tobą cyniczna technologia polityczna sprzed 40 lat. To dlatego, iż Trzaskowski nie zrobił nic, żeby cię do siebie przekonać.
Nie wiem jeszcze, co zrobię w drugiej turze, bo nie wiem nawet, kto się do niej dostanie. Ale jeżeli ktoś chce agitować za „mniejszym złem”, to mógłby chociaż na nią poczekać. Witkowski trafnie zdiagnozował jedną zmianę – iż dziś wybory wygrywa się negatywnymi kampaniami. Szkoda tylko, iż przespał drugą – moment, w którym szantaż moralny przestał działać. Znowu musimy wybierać „mniejsze zło”. Znowu. I znowu. I znowu. Czyżby?
Uważam, iż całkowicie demokratycznym prawem jest również prawo do pozostania w domu. I nie ma powodu, by odbierać potem takim osobom prawo do narzekania – zwłaszcza gdy politycy nie proponują nic poza jałową wojną domową.
Pewna koleżanka o zdecydowanie lewicowych poglądach napisała ostatnio o drugiej turze: „Czego bym nie zrobiła, to i tak wstyd jak chuj”. Życzę sobie i wam, byśmy nie musieli już wstydzić. Spróbujmy.
**
Wojtek Żubr Boliński – twórca programu Gilotyna.