Czy to wpadka, czy prowokacja Donalda Tuska?

patrzymy.pl 4 hours ago

Nawet starsze pokolenia Polaków, które w dzieciństwie nie ściągały aplikacji na telefony, ale grały w statki albo w państwa i miasta, miałby problem z Luandą. Jedynie bardzo zaawansowani gracze mogliby błysnąć pogłębioną wiedzą i bez wahania wskazać państwo Angolę, ze stolicą w Luandzie. Od wczoraj o Luandzie mówią wszystkie pokolenia Polaków, starsze i młodsze, a rozsławił to miasto Donald Tusk. Prawdopodobnie jeszcze tydzień temu sam Donald Tusk ledwo kojarzył, iż takie państwo istnieje i raczej nie potrafiłby wskazać palcem na mapie stolicy tego afrykańskiego kraju. Wizyta premiera w Luandzie zmieniła wszystko, chociaż nic nie zapowiadało, iż będzie to taki „dyplomatyczny przebój”.

W tym samym czasie odbyły się dwa szczyty, pierwszy w Genewie, z udziałem najważniejszych graczy europejskich: Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii oraz USA i Ukrainy. Polska nie znalazła się w tym gronie, które prowadziło rozmowy na temat nowego planu zakończenia konfliktu zbrojnego na Ukrainie. Drugi szczyt, znacznie mniejszej rangi, to spotkanie w stolicy Angoli przedstawicieli Unii Europejskiej z krajami Unii Afrykańskiej. Dla Donalda Tuska była to wyjątkowa niekomfortowa sytuacja, ewidentna porażka polskiej dyplomacji w dodatku kojarzona z upokarzającym przesadzeniem Tuska, przez europejskich przywódców, do wagonu II klasy, co się wydarzyło podczas majowej wizyty na Ukrainie. Lider „koalicji 13 grudnia” obiecywał też i deklarował wiele, między innymi to, iż „Mnie nikt w Unii Europejskiej nie ogra”, tymczasem jest ogrywany wszędzie, a w Luandzie ograł się sam, przynajmniej tak to na pierwszy rzut oka wyglądało.

Znając Donalda Tuska nie da się jednak wykluczyć, iż jego skandaliczne i żenujące zachowanie na lotnisku w Angoli, o którym jest bardzo głośno, było zaplanowanym odwróceniem uwagi. Trudno uwierzyć, iż polityk z takim doświadczeniem nie zdawał sobie sprawy z istnienia protokołu dyplomatycznego i to w tak elementarnej kwestii, jak dresscode. Zresztą nie trzeba byś politykiem, czy dyplomatą, żeby wiedzieć jak się stosownie ubrać siłownię i do kościoła. Dlaczego zatem Donald Tusk wyskoczył na płytę lotniska w Luandzie w pomiętej koszuli i adidasach? Roztarganie, brak szacunku dla Afrykańczyków, czy może charakterystyczna dla niego pełna premedytacja w działaniu i skupianie uwagi opinii publicznej na kolejnym temacie zastępczym?!

Przeważające w Internecie komentarze dotyczą właśnie stroju Donalda Tuska, co nawiasem mówiąc zostało niemal całkowicie przemilczane w mediach głównego nurtu. Oczywiście komentujący w zdecydowanej większości bardzo krytycznie odnieśli się do tego, co zobaczyli i z tej perspektywy Tusk nie zyskał nic, tylko stracił. Tyle tylko, iż absencja Polski na szczycie w Genewie stała się co najwyżej tematem numer dwa i to z kolei jest niebagatelny zysk Donalda Tuska. Wprawdzie co bardziej ambitni obserwatorzy sceny politycznej widzą w jaką tragifarsę obróciły się słowa „Mnie nikt w Unii Europejskiej nie ogra” i śmieją się do łez, ale ambitną mniejszością politycy się nie przejmują. Celem każdego polityka, który chce zdobyć lub utrzymać władzę, jest przekonanie lub oszukanie większości wyborców. Czy to się Donaldowi Tuskowi udało? Wydaje się, iż niestety tak i to nie przekonać, ale oszukać.

Nie byłoby to takie proste o ile w ogóle możliwe, gdyby nie rozpięty parasol medialny. Ponad wszelką wątpliwość dziennikarze, celebryci, kreatorzy mody i pozostali szefowie protokołów dyplomatycznych, nie pozostawiliby suchej nitki na prezydencie Karolu Nawrockim, gdyby w takim stroju pokazał się na jakikolwiek oficjalnej wizycie. Donald Tusk w tym wymiarze nie poniósł żadnych strat wizerunkowych, choć wyżej wymienieni potrafili całymi tygodniami analizować broszki Beaty Szydło, czy monogramy na koszuli Karola Nawrockiego. Łatwo się „rządzi” w takich warunkach i jeszcze łatwiej prowokuje, ale na szczęście media i „elity” regularnie przegrywają z Internetem i Donald Tusk też przegra.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Read Entire Article