Lewicki: Nie ma współdecydowania bez zaangażowania

konserwatyzm.pl 1 day ago

W polskich mediach, szczególnie niektórych opozycyjnych, rozgrywa się ostatnio spektakl rozdzierania szat, którego przyczyną jest nieuczestniczenie jakiejś polskiej delegacji w spotkaniach, które mają na celu opracowanie warunków zawarcia pokoju, czy chociażby trwałego zawieszenia broni na Ukrainie. Obserwator nie znający dobrze tematu mógłby odnieść błędne wrażenie, iż ten pokój, skoro o nim dyskutuje się w Waszyngtonie, Londynie, Paryżu, czy ostatnio Berlinie, ma być zawarty miedzy Ukrainą a jakimiś państwami Zachodu. Tymczasem, jak wiadomo, chodzi o zakończenie stanu militarnej konfrontacji między Rosją a Ukrainą.
Dlaczego zatem komentatorzy podniecają się tym co mówi się na spotkaniach w zachodnich stolicach, skoro oczywistym jest, iż wypracowane tam stanowisko może nie mieć znaczenia jeżeli Rosja nie przyjmie go za podstawę do dalszych ustaleń. Rozumując odrobinę bardziej wnikliwie, można by też stwierdzić, i byłoby to całkiem bliskie prawdy, iż chodzi o wypracowanie warunków i wspólnego stanowiska do ustanowienia pokoju między Ukrainą i będącymi z nią w sojuszu państwami Zachodu, z jednej strony, a Rosją z drugiej strony. Takie podejście, jakkolwiek uprawnione, przyznawałoby jednak poniekąd rację stanowisku Rosji, która od dawna twierdzi, iż wojnę toczy nie z samą tylko Ukrainą, ale z całym systemem 45 państw, głównie zachodnich, które są formalnie określane przez Rosję jako „państwa nieprzyjazne”, a których spis jest cały czas aktualizowany przez rosyjskie MSZ. Rozpatrując rzecz w takim kontekście, dopiero staje się zrozumiałym fakt, iż Ukraina i najważniejsze, oraz najbardziej zaangażowane, spośród owych „państw nieprzyjaznych” Rosji spotykają się razem by ustalić warunki pokoju z Rosją.
Mając tak zdefiniowaną i ustaloną scenę wydarzeń, niektórzy w Polsce bardzo są zawiedzeni tym, iż Polska nie jest w gronie tych najbardziej zaangażowanych w konfrontację z Rosją, które to państwa, co jest oczywiste, będą też ponosić największą odpowiedzialność za realizację procesu pokojowego, ale też mogą być wtrącone w dalszą wojnę w przypadku gdy rzecz cała nie zakończy się ustanowieniem tegoż pokoju. W tym sensie wydawać się może, iż dystansowanie się od uczestnictwa w ustalaniu warunków, może być bardziej bezpieczne, gdyż wtedy nie może się zdarzyć, iż będziemy zmuszenie do ponoszenia bezpośrednich kosztów, gdy coś pójdzie nie tak, a na dodatek możemy być obarczeni za to winą, jak to stało się w przypadku pani Merkel, której niedawna wypowiedź została odebrana jako próba obciążenia Polski i państw bałtyckich za obecną wojnę, a to z racji nie zgadzania się ich na pewne ustępstwa względem Rosji.
W związku z powyższymi uwarunkowaniami należy z dużą ostrożnością podchodzić do polskiego uczestnictwa w procesie pokojowym, gdyż może się to finalnie wiązać dla nas z kosztami tak wielkimi, iż będą one nie do zaakceptowania. Ta cześć opozycji, chodzi głównie o PiS, która czyni dla obecnego rządu zarzut z tego, iż nie uczestniczył on w wypracowywaniu warunków przyszłego pokoju, zdaje się tego nie rozumieć, a tymczasem takie właśnie ostrożne podejście Tuska to tego tematu może być jedną z głównych przyczyn ostatniego wzrostu sondażowych notowań dla KO, i jednoczesnego, choć niewielkiego, spadku dla PiS. Takie rozumienie przyczyn tych zmian wzmacnia jeszcze zwiększanie się notowań ugrupowania Grzegorza Brauna, które od popierania Ukrainy kompletnie się dystansuje.
W polityce nie jest tak, iż wpływ można wywierać za darmo, iż to nic nie kosztuje. Przypomnieć tu wypada, iż główną przyczyną wojny o niepodległość 13 kolonii brytyjskich w Ameryce była chęć rządu brytyjskiego by narzucić tym koloniom większe podatki. Reprezentacja kolonistów wystąpiła wtedy z hasłem: „żadnego opodatkowania bez reprezentacji” (No Taxation Without Representation), które oznaczało, iż koloniści nie akceptowali podatków nakładanych przez brytyjski parlament, w którym nie mieli swoich przedstawicieli. Chociaż Brytyjczycy argumentowali, iż koloniści mieli „wirtualną reprezentację”, Amerykanie domagali się realnego udziału w rządzie i decyzjach dotyczących podatków, co ostatecznie doprowadziło do Deklaracji Niepodległości z 4 lipca 1776 roku. Podobnie, oczywiście z uwzględnieniem różnic i proporcji, można by opisać obecne stanowisko Polski względem sytuacji na Ukrainie. Skoro nie bierzemy bezpośredniego udziału w ustalaniu zasad pokoju, to możemy czuć się zwolnieni z ponoszenia głównych konsekwencji zabezpieczania i gwarantowania tego kontraktu, które mogą być dla nas nie tylko niebezpieczne, ale też trudne do udźwignięcia. Niektórzy widzą tylko jeden aspekt obecnego stanu biernego uczestniczenia Polski w procesie pokojowym, które oceniają jako umniejszające dla znaczenia naszego kraju. Zadają się oni jednocześnie nie rozumieć, iż nie ma współdecydowania bez realnego zaangażowania i ponoszenia kosztów zobowiązań, które finalnie mogą skutkować, w tym przypadku, wysłaniem naszych żołnierzy na Ukrainę.

Stanisław Lewicki

Read Entire Article