Confederation in Trap or on the way to Power

patrzymy.pl 1 day ago

Od dawna zapowiadało się na to, iż drogi Grzegorza Brauna i Konfederacji się rozejdą. Wystarczyłby do tej operacji sam Grzegorz Braun, ale tajemnicą poliszynela jest to, iż swój udział miał też mistrz rozłamów Janusz Korwin-Mikke. Gdy Korwin opuszczał Konfederację, działo się to etapami i w szeregach zwolenników trwała burzliwa dyskusja w niekoniecznie zdrowej atmosferze. Jedni krzyczeli, iż to już koniec partyjnego bytu, bo zniszczono legendarnego lidera, drudzy oczekiwali tej zamiany od dawna i bili brawo na stojąco.

Czas zweryfikował oceny wyborców Konfederacji i zdecydowanie rację mieli zwolennicy wyrzucenia Korwina z partii, który z jednej strony rzeczywiście był legendą, ale z drugiej nieustannie wyskakiwał z „protokołem 2%”. Konfederacja sondażowo zyskała, co oznacza, iż JKM był balastem. Teraz mamy podobną sytuację, jednak z dwoma istotnymi różnicami. Faktem jest, iż Grzegorz Braun był marginalizowany przez liderów partyjnych: Bosaka i Mentzena. Drugi fakt to egocentryzm Brauna, bo gołym okiem było widać, iż gra na siebie, nie na drużynę. W dodatku to, co się podobało wyborcom, chociażby kultowa szarża z gaśnicą, politycznie było obciążające dla Konfederacji.

Na czym zatem polegają te dwie istotne różnice? Pierwsza i najważniejsza polega na tym, iż Grzegorz Braun podjął decyzję na starcie kampanii prezydenckiej i ewidentnie osłabia kandydaturę Sławomira Mentzena. Druga różnica dotyczy samego Grzegorza Brauna, który nie jest JKM i może urwać znacznie więcej niż 2% Mentzenowi. Skutek tego może być taki, iż Mentzen przegra z Hołownią, a Grzegorz Braun już nigdy ze swoją partią do żadnego parlamentu się nie dostanie. Krótko mówiąc i wilk głodny i owca w strzępach, ale polityka to brutalny sport i za grę faul często dostaje się dodatkowe punkty, oznacza to tyle, iż może nastąpić nieoczekiwany zwrot akcji.

Grzegorz Braun był kompletnie nieakceptowanym politykiem w perspektywie ewentualnej koalicji z PiS. O tym, iż z Braunem żadnej koalicji nie będzie wprost mówiło wielu prominentnych działaczy PiS, w tym sam prezes Jarosław Kaczyński. W związku z tym rysuje się zupełnie inna perspektywa i wcale nie jest wykluczony efekt JKM, tylko nieco się odsunie w czasie. O odejściu JKM dziś już prawie nikt nie pamięta i Brauna też wyborcy Konfederacji nie będą opłakiwać wiecznie, po wyborach prezydenckich wszystko minie. Wtedy trzeba będzie się poważnie zastanowić, czy dalej się bawić w partię antysystemową, czy w końcu przekroczyć granicę, za którą jest poważna polityka.

Konfederacja bez JKM i Brauna, jakkolwiek brutalnie to brzmi, ma pełną szansę na zbudowanie mocnej pozycji na prawo od PiS. Nie mieliby z tym większego problemu, bo zachowują swoją tożsamość w skrzydle narodowym i mają odmienny pogląd na kwestie gospodarcze. Potrzeba tylko rozsądnej korekty, co oznacza, iż infantylne hasło „PiS-PO jdno zło” należałoby zamienić na twarde warunki zawarcia koalicji, oczywiście bez deklaracji, iż to ma być koalicja z PiS. Młodzi liderzy Konfederacji muszą sobie poważnie odpowiedzieć na parę pytań, w przeciwnym razie pójdą w rozsypkę.

W Polsce nie da się zbudować 12-15% poparcia na tak twardym radykalizmie, jaki prezentuje Braun, czy JKM, ale jeżeli Bosak i Mentzen założą długie polityczne spodnie, to mają pełne szanse zbudować partię zdolną do rządzenia w ramach koalicji. Jak się sprawy potoczą życie pokaże, w każdym razie ogłaszanie końca Konfederacji na zmianę ze spektakularnym sukcesem Grzegorza Brauna, jest co najmniej nieostrożnością. W Polskiej polityce nigdy nie zdarzyło się tak, żeby frakcja odniosła większy sukces od partii matki, przeciwnie zawsze kończyło się to katastrofą, a w najlepszym razie upokorzeniem i powrotem na łono, jak choćby w przypadku Solidarnej Polski.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Read Entire Article