Administracja Trumpa monitoruje aktywność w mediach społecznościowych, posługując się nową definicją tzw. „antysemityzmu”, która obejmuje krytykę działań państwa Izrael. Celem jest wyłapywanie osób o „ekstremistycznych poglądach”.
Trump wprowadza cenzurę. 9 kwietnia br. Służba Imigracyjna i Obywatelstwa Stanów Zjednoczonych (USCIS) ogłosiła, iż rozpoczęła sprawdzanie aktywności imigrantów w mediach społecznościowych pod kątem „antysemityzmu”. Chodzi o szeroko zakrojone działania administracji Trumpa mających na celu zwalczanie wypowiedzi propalestyńskich oraz oskarżających żydonazistów o zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości.
USCIS, podlegające Departamentowi Bezpieczeństwa Krajowego (DHS), poinformowało, iż zacznie brać pod uwagę „antysemicką aktywność cudzoziemców w mediach społecznościowych i fizyczne nękanie osób pochodzenia żydowskiego jako podstawę do odrzucenia wniosków o świadczenia imigracyjne”. Ustawa ma natychmiast wpłynąć na „cudzoziemców ubiegających się o status stałego rezydenta, studentów zagranicznych i cudzoziemców powiązanych z instytucjami edukacyjnymi powiązanymi z działalnością antysemicką”.
„Działalność antysemicka” odnosi się do protestów propalestyńskich na kampusach uniwersyteckich, które określono jako antyżydowskie, mimo iż w demonstracjach brali udział także studenci-Żydzi oraz organizacje żydowskie.
W kontrolach aktywności w mediach społecznościowych administracja Trumpa prawdopodobnie posługuje się definicją „antysemityzmu”, która obejmuje krytykę Izraela jako państwa. W rozporządzeniu wykonawczym z 2019 roku, do którego odniesiono się w oświadczeniu USCIS, prezydent Trump nakazał wszystkim agencjom federalnym stosowanie definicji antysemityzmu Międzynarodowego Sojuszu na rzecz Pamięci o Holokauście (IHRA) oraz używania listy przykładów „współczesnego antysemityzmu” tej organizacji podczas egzekwowania tytułu VI ustawy o prawach obywatelskich.
Nowa definicja została wypromowana w 2018 roku, podczas konferencji Europejskiego Kongresu Żydów w Wiedniu, z której sporządzono raport „An end of Antisemitism”. Skandaliczną treść raportu omówił w swojej pracy pt. „Mędrcy Syjonu. Nowe otwarcie”, Radosław Patlewicz.
Przykłady „współczesnego antysemityzmu” podane przez IHRA obejmują m.in. „porównywanie współczesnej polityki Izraela do polityki nazistowskiej”. Wymienia się w nich również stosowanie rzekomych podwójnych standardów wobec Izraela poprzez „wymaganie od niego zachowania, którego nie oczekuje się ani nie żąda od żadnego innego demokratycznego państwa” oraz „odmawianie narodowi żydowskiemu prawa do samostanowienia” poprzez „twierdzenie, iż istnienie państwa Izrael jest rasistowskim przedsięwzięciem”.
Sekretarz DHS Kristi Noem jest zwolenniczką definicji IHRA. W zeszłym roku, gdy była jeszcze gubernatorem Dakoty Południowej, podpisała ustawę, która wymagała, aby definicja „antysemityzmu” według IHRA była brana pod uwagę w dochodzeniach dotyczących ataków na Żydów.
Krytycy oświadczenia administracji Trumpa zauważyli, iż choćby jeżeli jakaś aktywność w mediach społecznościowych zostanie uznana za antysemicką zgodnie z tradycyjną definicją tego słowa, to przez cały czas będzie ona chronioną wypowiedzią na mocy Pierwszej Poprawki.
„Od dziś DHS oficjalnie prowadzi politykę monitorowania mediów społecznościowych pod kątem nastrojów 'antysemickich’ i deportowania osób niebędących obywatelami” – napisała na X Jenin Younes, prawnik zajmująca się prawami obywatelskimi. „Należy pamiętać, iż administracja Trumpa zdefiniowała antysemityzm na nowo, aby uwzględnić krytykę Izraela i syjonizmu, ale mimo wszystko prawdziwe wypowiedzi antysemickie, podobnie jak wypowiedzi rasistowskie, seksistowskie, homofobiczne, transfobiczne i islamofobiczne, są chronione na mocy 1A” – dodała.
NASZ KOMENTARZ: Czy jesteśmy zdziwieni, iż Donald Trump, choć zwalcza cenzurę na innych polach, jednocześnie, jako wierny sługa zbrodniczego syjonizmu, wprowadza cenzurę mówienia prawdy o Żydach i ich haniebnych praktykach? NIE, gdyż od początku pisaliśmy, iż będzie to ciemny element nowej prezydentury w USA.
Polecamy również: Angielska policja i lotnictwo zawiesiły przyjmowanie białych. Celem „różnorodność”