Romanian Variant? I guess not exactly.

narodowcy.net 4 weeks ago

Po publikacji dziennikarzy Wirtualnej Polski Szymona Jadczaka i Patryka Słowika na temat ingerencji w wybory, wcale nie ma wielkiej burzy. To znaczy burzą się ci co powinni, czyli ci sami, na których ta wiedza nie wpłynie. Niezdecydowani może się choćby dowiedzą, ale czy cokolwiek z tego wyniknie, ciężko powiedzieć. Można by stwierdzić, iż w ogóle nie warto o tym pisać. Ostatecznie narodowcy.net to portal dla dość wąskiej grupy, a już sama nazwa odstręcza „normalsów” przez lata obytych z pedagogiką wstydu i na wszelki wypadek dystansujących się od środowisk narodowych, choćby jeżeli są w stanie przyznać, iż ten czy inny ich przedstawiciel „gada z sensem”. Jednak sprawa powinna wyborczych spotów i możliwej ingerencji jest na tyle istotna, a w pewnym aspekcie absurdalna i straszna zarazem, iż postanowiłem na tych łamach streścić informacje, do jakich dotarli ww. autorzy.

Płatne spoty

Jak informuje WP, od 10 kwietnia br. Media społecznościowe zostały zalane płatnymi spotami wyborczymi, których nie wiadomo kto jest autorem, które wyglądają jak rozmowy ze zwykłymi ludźmi w ramach „sondy ulicznej”, jednocześnie ich wydźwięk był jednoznacznie albo pro-Trzaskowski albo anty-Nawrocki lub anty-Mentzen. Jak czytamy na WP:

Reklamy były publikowane przez profile na Facebooku „Wiesz Jak Nie Jest” i „Stół Dorosłych”, których administrator jest nieznany. Na promocję wydał on więcej niż komitety wyborcze Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego.

Profile nie były znane wcześniej. Właściciel Facebooka, czyli Meta przekazał informacje nt. wydatków obu profili na reklamy. Wynosiły około 420 tys. zł. Żaden zarejestrowany komitet wyborczy kandydatów na prezydenta nie poniósł w ramach takich usług równie wysokich wydatków. Po licznych zgłoszeniach, 14.05.25 zareagowała Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa (NASK). Sprawę przekazano do ABW, która ma ustalić źródło pochodzenia i finansowania kampanii. Do tego jeszcze wrócę.

Dziennikarze WP ustalili w ramach własnego dochodzenia, iż za realizację kampanii odpowiadali ludzie związani z fundacją Akcja Demokracja. Czym jest Akcja Demokracja? O sobie piszą tak:

Akcja Demokracja to ruch ludzi zaangażowanych w ważne dla nich sprawy. Wykorzystując nowoczesne technologie, razem podejmujemy skoordynowane działania na rzecz lepszego, bardziej sprawiedliwego społeczeństwa. Zatem kilka to mówi. W zakładce historia nie ma wielu danych, ale już lepiej widać profil ideowy organizacji: Akcja Demokracja powstała w 2015 roku w Warszawie. W 2017 roku była jedną z głównych organizatorek protestów w obronie niezależności sądownictwa. Angażowała się w działania związane z prawami kobiet, ochroną klimatu, przeciwdziałaniem rasizmowi i dyskryminacji.

Obecnym prezesem zarządu Akcji Demokracji jest Jakub Kocjan. I jak pisze WP: Kocjan od dawna związany jest ze środowiskiem Koalicji Obywatelskiej. Jeszcze niedawno był asystentem społecznym posłanki KO Iwony Karolewskiej. Dzięki temu mógł regularnie przebywać w Sejmie, brał udział m.in. w posiedzeniu podkomisji ds. wykonywania przez Polskę wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka oraz wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Zrezygnował z asystowania posłance w marcu 2025 r.

9 maja 2025 r. NASK opublikowała zdjęcie ze spotkania w ramach akcji „Parasol wyborczy”. Uczestniczył w nich wicepremier oraz minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski z ekspertami i dziennikarzami. Wśród osób rozmawiających o bezpiecznych wyborach był także Jakub Kocjan.

Robi się ciekawie. Co prawda Ministerstwo cyfryzacji dementuje doniesienie jakoby pan Kocjan spotykał się z ministrem Gawkowskim jeden na jeden, a spotkanie, o którym pisali Słowik i Jadczak miało wg. NASK charakter otwarty, a Jakub Kocjan nie współpracuje przy powstawaniu tzw. Parasola Wyborczego. Cóż, można wierzyć lub nie, ale dowodów na taką współpracę nie mam. Co jednak jest jasne?

Zaprzyjaźniona firma. Akcja Demokracja a powstawanie spotów

W mailu do WP Anna Tomaszewska z zarządu Akcji Demokracji pisze (cytat za WP): „Zrobiliśmy uprzejmość firmie, z którą stale współpracujemy i na tym skończyła się nasza rola. Nie wiązało się to z żadnymi formalnymi decyzjami władz organizacji” Jak możemy się dowiedzieć dalej chodzi o firmę Estratos, świadczącą „usługi technologiczne oraz konsultacje w zakresie komunikacji”. Jadczak i Słowik piszą o firmie więcej, a część tutaj zacytuję:

Pełna nazwa firmy, na którą wskazują przedstawiciele Akcji Demokracja, to Estratos Digital GmbH z siedzibą w Wiedniu. Do 2023 r. występowała pod nazwą Datadat. Na jej czele stoi dwóch Węgrów: Ádám Ficsor (minister ds. służb specjalnych w lewicowym rządzie Gordona Bajnaia, czyli z czasów przed epoką Victora Orbana) i Viktor Szigetvari.

Estratos Digital specjalizuje się w cyfrowym marketingu politycznym i kampaniach, ze szczególnym uwzględnieniem pozyskiwania funduszy online. Jak sama spółka twierdzi, zajmuje się wspieraniem postępowych inicjatyw politycznych, ruchów społecznych, NGO (organizacji pozarządowych) i kampanii obywatelskich. Firma oferuje narzędzia cyfrowe do angażowania zwolenników, analizowania danych i prowadzenia kampanii wyborczych w internecie.

W kilku źródłach potwierdziliśmy, iż to rzeczywiście Estratos stoi za nielegalnymi reklamami politycznymi dotyczącymi wyborów prezydenckich w Polsce. Ádám Ficsor dostał nasze pytania w poniedziałek. Nie odpowiedział ani on, ani Viktor Szigetvari.

Na czym polegała jednak uprzejmość Akcji Demokracji, skoro to nie ona kręciła spoty? Jak się okazuje, rolą tej organizacji było znalezienie chętnych do wzięcia udziału w spotach i powiedzenia czegoś do kamery o wyborach. Jeden z występujących rozmawiał z WP, stwierdził, iż podzielił się swoimi prawdziwymi poglądami, ale też nie został poinformowany uczciwie do czego ma jego mały wywiad użyty.

Poprosiliśmy, by skontaktował nas z nagrywającym. Ten jednak nie chciał z nami rozmawiać. Na naszą prośbę Ziegler zapytał nagrywającego, na czyje zlecenie działał.

„Organizatorem jestem ja, działam niezależnie, nie reprezentuję żadnej partii politycznej ani komitetu wyborczego (...) W poprzednich filmach pomogła mi Akcja Demokracja. Filmiki będą pokazywane na stronie „Wiesz Jak Nie Jest” - odpisał mężczyzna, którego zidentyfikowaliśmy jako byłego działacza Greenpeace z Krakowa.

Inne dwie osoby, do których dotarła WP to kobiety, obie działają w Akcji Demokracja. Więcej oczywiście w samym artykule.

Komentarz Akcji Demokracja

Jakub Kocjan zapytany o związki z profilami „Wiesz Jak Nie Jest” oraz „Stołu Dorosłych” stwierdził, iż nie zna tych ludzi i nie wie, kto prowadził kampanie. Przytoczę jeszcze dłuższy cytat z korespondencji dziennikarzy z przedstawicielami Akcji Demokracji:

W toku długiej korespondencji - gdy zderzaliśmy zarządzających fundacją z kolejnymi szczegółami naszych ustaleń - stanowisko zarządu fundacji jednak zaczęło się zmieniać.

„Odnośnie wskazanych (...) osób, potwierdzamy, iż propozycję udziału w spotach promocyjnych „Wiesz, Jak Nie Jest” otrzymały one od jednej z pracownic Akcji Demokracji. O polecenie osób do udziału w spotach profrekwencyjnych poprosiły nas osoby działające w imieniu firmy, która od kilku lat jest dostawcą usług informatycznych dla Akcji Demokracji i z którą współpracujemy też w ramach innych prowadzonych przez nas akcji w obszarze tworzenia materiałów wizualnych i realizacji kampanii społecznych” - napisał Marcin Zielonka, członek zarządu fundacji.

Zaznaczył przy tym, iż Akcja Demokracja nie ma żadnych relacji z podmiotami prowadzącymi kontrowersyjne profile.

Kolejna wiadomość: „Nagrywający nie działali w imieniu Akcji Demokracji. Nie wiemy, kto nagrywał te spoty. Nie wiemy, w czyim imieniu działała osoba nagrywająca spoty. Nikt nie konsultował z nami treści spotów. Nasz udział sprowadzał się do spełnienia prośby o polecenie osób chętnych do wystąpienia w spotach profrekwencyjnych. Z naszej wiedzy wynika też, iż osoby te wystąpiły tylko w takich spotach”.

Gdy spytaliśmy, czy przedstawiciele fundacji uważają, iż spoty obrażające niektórych kandydatów, są profrekwencyjne, Zielonka napisał: „Uważamy, iż jako organizacja działająca na rzecz konkretnych poglądów i wizji Polski, mamy prawo oceniać poglądy i postawę kandydatów - w tym sensie materiały tworzone przez Akcję Demokrację, sygnowane naszym logiem, zawierają ten element i używają go jako argumentu o wadze wyborów. Natomiast jeżeli chodzi o wspomniane materiały wideo składające się z ocennych wypowiedzi aktywistów i aktywistek - na poziomie treści nie dostrzegamy wypowiedzi, które wykraczają poza język debaty publiczne”.

Wreszcie: iż to była uprzejmość w stosunku do stałego partnera biznesowego.

Sam Kocjan był nagradzany za swoją działalność publiczną przez warszawski ratusz w 2020 roku. Co do związków tego pana nie ma żadnych wątpliwości po jakiej stronie sporu się znajduje. Nie dziwią związki z firmą opłacającą spoty. Czy płatne spoty wyborcze promujące jednego z kandytatów, finansowane przez prywatny podmiot zagraniczny to przestępstwo? Tak mi się wydaje, ale nie jestem ekspertem. Czy to ingerencja zagraniczna w wybory? Na to wygląda. Choć nie byłaby to ingerencja rozumiana jako wpływ obcego państwa. Na to żadnych dowodów nie ma. Niepokojące jest na pewno, iż poza oficjalnymi komitetami, ktoś wydaje duże pieniądze na to, by kampania potoczyła się bardziej po myśli jednego z komitetów. Można powiedzieć, iż nie jest to jakaś ogromna afera. Ot, niezaksięgowana dodatkowa tajna kampania. Niekoniecznie musi być skuteczna, bo trafi pewnie głównie do przekonanych. Jest jednak jeszcze jeden wątek, który zostawiłem na koniec.

Wariant rumuński w Polsce? Na pewno nie taki sam.

Jak pisałem, widać tutaj nieuczciwą grę, ale nie byłoby to nic dziwnego. W końcu jesteśmy, co tragiczne, oswojeni ze złodziejstwem i burzą się na nie głównie zaciekli zwolennicy konkretnego obozu, w zależności od sytuacji bagatelizując lub rozdmuchując aferę. I z tą mogło być podobnie. Jednak komunikat NASK na skargi internautów pokazuje coś więcej. Za WP podaje informację:

Wczoraj [14.05.25 – przyp. A.P.] zareagowała Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa (w skrócie NASK). Przyznała, iż zaangażowane w kampanię konta reklamowe wydały na materiały polityczne w ciągu ostatnich siedmiu dni więcej niż jakikolwiek komitet wyborczy.

„Działania miały pozornie wspierać jednego z kandydatów i dyskredytować innych. Realizowane przez konta reklamowe kampanie dotyczyły szczególnie Rafała Trzaskowskiego, Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena. Analiza wskazuje na możliwą prowokację. Jej celem mogło być działanie na szkodę kandydata rzekomo wspieranego przez tego typu reklamy oraz destabilizacja sytuacji przed wyborami prezydenckimi” - wskazała NASK.

Proszę uważnie przeczytać ten komunikat. Można pukać się w czoło, drapać po głowie albo w jakiś inny sposób oswajać z absurdem twierdzenia instytucji walczącej z dezinformacją. A ja wytłumaczę poziom bezczelności komunikatu. Mamy spoty, w których „przypadkowi ludzie” chwalą Rafała Trzaskowskiego, ewentualnie krytykują jego kontrkandydatów. Wynajduje ich organizacja związana z człowiekiem nagradzanym przez tego Trzaskowskiego za działania prodemokratyczne i antyfaszystowskie, a w szczególności za aktywną obronę niezależności sądownictwa”. Który był też asystentem posłanki z partii, której Trzaskowski jest wiceprzewodniczącym. Kampania jest sponsorowana przez firmę lewicowego polityka z Węgier. Zatem jest to prowokacja wymierzona w Trzaskowskiego. Proste i logiczne dla NASK. Jak ktoś chce to może w to sobie wierzyć. Można by to argumentować, iż spoty były kiepskie, toporne czy coś podobnego i Trzaskowski na tym ostatecznie straci. To może i prawda, ale gdyby okazało się, iż sponsorował to jakiś bogaty przyjaciel Viktora Orbana, można by taką teorię snuć. Tutaj zleceniodawcy są w oczywisty sposób po przeciwnej stronie. Komunikat NASK wpisuje się w narrację obecnego polskiego rządu i elit unijnych, ale nie ma sensu. To jest przekaz. Ingerencja to Rosja i skrajna prawica i to zawsze wspólnie i w porozumieniu. choćby wtedy gdy to lewica.

Po raportach komisji śledczych, działaniach prokuratury w czasie obecnej kadencji, można uznać, iż to nic nowego. Ale naprawdę, to jest bezczelne jak porady „Cichego” w „Młodych wilkach” sugerujące nowemu złodziejowi samochodów, iż jak go złapią za rękę to ma mówić, iż to nie jego ręka. Przecież to się klei tylko wyznawcom Tuska, hejterom ze stajni Giertycha i paru innym środowiskom zupełnie zindoktrynowanym uważającym najbardziej na to, żeby nie zacząć myśleć logicznie.

No dobrze, ale co w tej sytuacji ma to wspólnego z Rumunią? Powiem tak. Widać, iż komunikat NASK, skierowanie sprawy do ABW, sugestia o próbie destabilizacji państwa i ataku na polityka popieranego przez rząd (wbrew jakimkolwiek faktom i logice), to może być próba sprawdzenia czy można poważyć się o unieważnienie czy podważenie wyników wyborów. Jednak jest to jak dla mnie zbyt bezczelne. jeżeli się mylę, to pozostało dużo gorzej z nami jako ogółem społeczeństwa niż sądziłem. W Rumunii chociaż miało to na tyle sensu, iż wypromowano kandydata, który jest anty-establishmentowy, mniej na pewno pro-Ukraiński czy pro-UE. Potem oskarżono Rosję o wpływanie na wybory choć wyszło, iż to przeciwnicy polityczni chcieli mieć łatwiejszego rywala w drugiej turze. Plan jednak nie wyszedł, bo pan Georgescu zamiast ledwo wejść do drugiej tury, spokojnie wygrał pierwszą. Po całej gamie perypetii, jego kolega, pan Simion, wygrał pierwszą turę nowych wyborów z dużo większą przewagą niż wcześniej Georgescu. Premier Rumunii podał się do dymisji i mówi się, iż jeżeli Simion wygra, może rozwiązać parlament i Georgescu może zostać premierem. Zatem to środowisko zamiast prezydenta może zdobyć i rząd. Oczywiście są możliwe różne scenariusze, ale i taki staje się realny.

W polskim wypadku sprawa wygląda zupełnie inaczej. Jak dla mnie nie wygląda to na wielką operację, która miała doprowadzić do punktu, gdzie unieważnia się wybory. Wygląda to jako komunikat na gwałtownie gdy sprawa się rypła. A nuż się uda to tak przedstawić. Bo po co promować swojego i potem się tak absurdalnie tłumaczyć? W Rumunii ktoś miał interesujący pomysł, ale nie wyszło jak trzeba. Żeby sytuacja była podobna, można było promować Sławomira Mentzena, a jakby w drugiej turze miał być groźny, wtedy upublicznić dane o takiej kampanii i oskarżyć, iż wspiera go Rosja albo „inny Szatan”.

Co ciekawe, dziennikarze WP powołują się na oświadczenie Mety, które na temat administratora profili ma do powiedzenia tyle, iż nie jest to na pewno bezpośrednia ingerencja z zewnątrz. Ponadto, z informacji wprost od Mety wynika, iż NASK podał inny fałszywy komunikat. WP podaje:

W środę NASK błędnie poinformował, iż reklamy z dwóch podejrzanych profili zostały zablokowane na Facebooku po jego interwencji. Jak dowiedzieliśmy się od firmy Meta, nic nie zostało zablokowane. Po prostu opłacona kampania dobiegła końca. NASK nie odpowiedział nam, dlaczego wprowadził w błąd opinię publiczną.

Koncern Meta poinformował też, iż „administrator powiązany z tymi stronami [Wiesz Jak Nie Jest i Stół Dorosłych] potwierdził swoją tożsamość i znajduje się w Polsce. Nie znaleźliśmy żadnych dowodów na zagraniczną ingerencję”.

Nie ma to może większego znaczenia, ale jakby jednak ciągnęli temat zagranicznej ingerencji przeciwko Rafałowi, warto zapamiętać. Myślę, iż jednak temat umrze, już teraz media prorządowe wybierają milczenie. To jest zbyt grubymi nićmi szyte. Ale zawsze warto mieć się na baczności.

Read Entire Article