Nic w tym projekcie nie zostało od początku do końca przemyślane pod kątem politycznym zysków i strat, za to kolejny raz wygrała natura „Rafała”. O czym mowa? O wywiadzie jakiego udzielił Rafał Trzaskowski Krzysztofowi Stanowskiemu w niespotykanej dotąd formule „wywiadu na wyjeździe”. Stanowski jako kandydat na prezydenta stroi sobie mniej lub bardziej udane żarty z procedury wyborczej, ale za to robi dokonały biznes. W ramach tego biznesu wymyślił sobie cykl wywiadów ze wszystkimi kandydatami na prezydenta i ramy tego wywiadu były tożsame, z wyjątkiem dwóch przypadków.
Pierwszy to „wywiad” z Maciejem Maciakiem, który zakończył się po paru minutach, ponieważ Stanowski wrócił do swoich najgorszych praktyk poniżania i obśmiewania łatwych do poniżania i ośmieszania osób. Drugi to wywiad z Rafałem Trzaskowskim i tutaj odmienność polegała na uległości wobec silniejszego. Rafał Trzaskowski jako jedyny nie zgodził się na rozmowę w „Kanale Zero”, ale podczas debaty w „Superekspresie” zaprosił Stanowskiego do siebie, a ten się zgodził. Wyjątkowe potraktowanie Trzaskowskiego natychmiast spotkało się z krytycznym odzewem na portalach społecznościowych, jednak o to, iż Stanowski jako dziennikarz zgodził się przyjąć propozycję Trzaskowskiego trudno mieć pretensje i raczej należy je kierować pod adresem prezydenta Warszawy oraz wiceprzewodniczącego Platformy Obywatelskiej.
Taką postawą Trzaskowski pokazał „Rafała” w pełnej krasie, najkrócej mówiąc uznał się za wyjątkowego kandydata, któremu należą się wyjątkowe honory. Nie można też wykluczyć, iż zgoda Stanowskiego zaskoczyła „Rafała”, w każdym razie wiadomo, iż wywiad się odbył i nic poza tym. Opinie po wczorajszej rozmowie Stanowskiego z Trzaskowskim są w zdecydowanej części krytyczne i sprowadzają się do jednego słowa „nuda”. Co interesujące osoby, które oglądały ten wywiad obciążają „nudą” obu kandydatów na prezydenta. Zupełnie inaczej to wyglądało po wywiadzie Krzysztofa Stanowskiego z Karolem Nawrockim, wówczas komentarze były wręcz entuzjastyczne i choćby przeciwnicy Nawrockiego twierdzili, iż „obywatelski kandydat” wypadł bardzo dobrze, a Stanowski inteligentnie i ciekawie prowadził rozmowę.
Gdyby się pokusić o wskazanie przyczyn porażki wywiadu w mieszkaniu Rafała Trzaskowskiego, to dwie od razu rzucają się w oczy. jeżeli na starcie rozmówca okazuje swoją wyższość, stawia indywidualne warunki i przede wszystkim stawia się ponad innymi kandydatami, to momentalnie tworzy się sztuczna i protekcjonalna atmosfera. Po drugie Krzysztof Stanowski „na wyjeździe” z pewnością nie czuł się tak dobrze, jak czuje się u siebie i to było widać, zarówno w wycofanej i asekuracyjnej postawie, jaki i w błędach technicznych. Doszło choćby do tego, iż część widzów zarzucało Stanowskiemu puszczenie wywiadu „z puszki”, czyli wcześniej nagranego, ale ten zarzut był całkowicie bezpodstawny i łatwy do obalenia. Gorzej, iż to właśnie ten wątek wzbudził najwięcej emocji, natomiast cała reszta wiała nudą.
W czasie kampanii wyborczej robi się wiele rzeczy, jedne wychodzą dobrze inne fatalnie, co jest naturalnym porządkiem rzeczy. Nienaturalne natomiast jest to, gdy polityk sam robi wszystko, aby zepsuć jakieś kampanijne przedsięwzięcie. Trzaskowski dokładnie tak zrobił, od początku do końca fatalnie poprowadził temat wywiadu i kompletnie nic na tym nie zyskał, za to sporo stracił. Wyborcy ponownie zobaczyli zadufanego „Rafała”, który musi mieć cieplarniane warunki, żeby jako tako funkcjonować, ale i w tych warunkach wypada blado. Nie zyskał też nic Krzysztof Stanowski, który zaliczył drugi kiepski wywiad po skandalu z Maciejem Maciakiem, przynajmniej taka jest ocena większości widzów.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!