MASAKRA W ARNSBERG

niepoprawni.pl 22 hours ago

MASAKRA W ARNSBERG

Między 20 a 23 marca 1945 roku w trzech miejscach w okolicy miasta Arnsberg w dzisiejszej Nadrenii Północnej-Westfalii zamordowano rosyjskich i polskich robotników przymusowych. Zginęło wówczas 208 osób, wśród nich wiele kobiet i dwoje dzieci. Przypomniały o tych mordach odkryte niedawno przedmioty po ofiarach odkopane w wyniku prac archeologicznych. W Polsce pamięć o masakrze w lesie Arnsberg adekwatnie nie istnieje. Pod koniec 1958 w „Przeglądzie zachodnim” ukazała się relacja z procesu wytoczonego winnym tamtej zbrodni, którzy otrzymali wyroki urągające poczuciu elementarnej sprawiedliwości. Mordercami byli żołnierze Waffen-SS i Wehrmachtu. Ofiarami - wycofywani na wschód ze zniszczonych nalotami fabryk rosyjscy i polscy robotnicy przymusowi. Pod koniec marca znaleźli się oni w tymczasowych miejscach koncentracji w okolicy Warstein i Suttrop w pobliżu miasta Arnsberg. Dowódca dywizji Waffen-SS „Zur Vergeltung” (Odwet) generał Hans Kammler uznał ich za zagrożenie i rozkazał „zdziesiątkować”. Milczące świadectwo Zwyczajna droga leśna. Na jej końcu polana, na której archeolodzy prezentują nędzne pozostałości po ludziach, którzy tu zostali przyprowadzeni - adekwatnie zwabieni podstępem - i pozbawieni życia. W tym fragmencie lasu koło Arnsberg zginęło 56 dorosłych i jedno dziecko. Są jeszcze dwa takie miejsca w lesie między Arnsberg, Warstein i Meschede. O zbrodni przypomina tablica, z ziemi wydobyto skromny dobytek ofiar towarzyszący im w ostatnich chwilach - kawałek ustnej harmonijki, książeczka do nabożeństwa po polsku, słownik, monety kopiejki, okularowe etui, buty, części ubrań, guziki, naczynia, łyżkę… Tyle zostało z zabitych i te przedmioty mówią dziś do żywych bez słów. Kości ofiar zebrano i umieszczono w większości na cmentarzu w Meschede. Praca archeologów przyniosła także istotne informacje o sprawcach. We wszystkich trzech miejscach egzekucji postępowano według różnych schematów - w jednym z nich masowy grób utworzono dzięki środków wybuchowych, łuski i pociski wskazują na to, iż przyprowadzeni na śmierć usiłowali uciekać - daremnie. Rozkaz - zdziesiątkować! Zabić jak najwięcej! Przez region wokół tych miejscowości przechodziły kolumny robotników przymusowych. Wśród mieszkańców wytworzyło się przekonanie, iż robotnicy przymusowi kradną i dopuszczają się gwałtów, ale przeczą temu zachowane dokumenty. W atmosferze strachu przed klęską Trzeciej Rzeszy zapanowało przekonanie, iż z chwilą wycofania się wojska z okolicy jej mieszkańcy zostaną wydani na pastwę zemsty i padną ofiarą grabieży dotychczasowych więźniów. W sztabie w Warstein generał Kammler zwołał odprawę i wydał odpowiednie rozkazy. Ofiary sprowadzono na miejsca zbrodni podstępem. Ogłoszono, iż należy się zgłaszać do transportu, który część robotników przymusowych przewiezie do innych, lepiej przystosowanych miejsc koncentracji i pracy. Zgłosiło się 129 mężczyzn i 77 kobiet z dwojgiem dzieci. Egzekucji dokonywano pojedynczymi strzałami w tył głowy lub z broni długiej i maszynowej. Jeden z oprawców o nazwisku Anhalt wsławił się wyjątkowym okrucieństwem - ocalała z egzekucji dziewczyna klęknęła błagała o litość, ale Anhalt zaszedł ją od tyłu i strzelił jej w głowę. Niejaki Antoni Bros wsławił się tym, iż zabił dwoje dzieci. Jednemu - miało około roku - rozbił głowę o drzewo. Wojsko upozorowało przyczyny egzekucji tym, iż rozstrzeliwuje plądrujących Rosjan, ale rozmiar akcji, jej przebieg i to, iż wśród ofiar są kobiety i dzieci starało się utrzymać w tajemnicy. Po kilku dniach jednak wiele szczegółów przeniknęło do okolicznych mieszkańców od przypadkowych świadków i pracowników leśnych. A później o trupach w lesie dowiedzieli się Amerykanie, którzy już 7 kwietnia 1945 roku zajęli tereny koło Arnsberg.

Amerykański komendant nosił się początkowo z zamiarem wydania okolicy na łup byłych robotników przymusowych i zezwolenia im na zemstę w ciągu 24 godzin, ale do tego nie doszło. Zmusił miejscowych członków NSDAP, do ekshumacji pomordowanych. Następnie mieszkańcy okolicznych miast i wsi - rodziny z dziećmi - musiały przejść wzdłuż ułożonych ciał. Zachowały się zdjęcia z tych wydarzeń - na jednym matka idzie z dwojgiem dzieci i zasłania im oczy dłońmi… Ten zrozumiały gest w przypadku matki mógłby też dobrze ilustrować postawę powojennych Niemiec wobec hańbiących czynów z przeszłości.

SPRAWCY

Głównym odpowiedzialnym za masakrę robotników przymusowych w lesie koło Arnsberg był generał SS Hans Kammler, jeden z najwybitniejszych ludzi w całej Trzeciej Rzeszy. ł To nie był jakiś tępy wojskowy, człowiek bez etosu, prymityw i bandyta. Kammler należał do prawdziwej elity tworzącej państwo niemieckie pod władzą Hitlera. Był znakomitym fachowcem, specjalistą w swojej dziedzinie. I miał jedną dominującą cechę - był okrutny. Urodził się w Szczecinie. Inżynier, budowniczy, konstruktor. Jego ojciec był oficerem, pułkownikiem. W marcu 1932 roku Hans Kammler wstąpił do NSDAP, a rok później także do SS. Nadzorował wszystkie projekty związane z budową obozów koncentracyjnych. Nazywano go „technokratą zniszczenia” - udoskonalił krematoria w Auschwitz-Birkenau dla osiągnięcia ich większej wydajności (80 tys. w ciągu miesiąca). Wiosną 1943 roku Kammlera skierowano do rozebrania getta w Warszawie. Następnie Heinrich Himmler mianował go specjalnym przedstawicielem przy programie rakiet V2. Stał się wtedy pomysłodawcą przeniesienia linii produkcyjnych do podziemnych sztolni i fabryk drążonych w górze Kohnstein w Turyngii (dwa równoległe kanały o łącznej długości ponad trzech kilometrów, pomiędzy nimi przebiegało ponad 40 tuneli łączących o długości choćby 150 metrów, całość założeń wydawała się wręcz nierealna, ale fabrykę wybudowano w rekordowym czasie czterech miesięcy). W sierpniu 1944 roku Kammlerowi powierzono odpowiedzialność za użycie rakiet V2 do ostrzału Londynu, Paryża, Brukseli oraz Antwerpii. Z uwagi na postępy aliantów, Kammler musiał niedługo przenieść się za Ren. Podczas odwrotu, generał natknął się na zator wywołany przez pracowników przymusowych w pobliżu miasteczka Warstein. Tu wydał znany nam rozkaz dziesiątkowania… Koniec wojny zastał Kammlera w Pradze. Według sprzecznych informacji albo popełnił samobójstwo, połykając cyjanek, albo kazał się zabić szoferowi, albo upozorował śmierć i uciekł do Ameryki Południowej. Jego oficer Wolfgang Wetzling, dowodący akcją dziesiątkowania, wstąpił do SS z pobudek ideowych - chciał być w gronie ludzi o najwyższych standardach. W efekcie przyszło mu uczestniczyć w zamordowaniu 208 osób. Johannes Miesel studiował prawo i teologię. Od 1938 był w SS. Oficer - major. Walczył we Francji, Rosji i Jugosławii. Bernhard Anhalt, Helmut Gaedt, Heinz Zeuner... członkowie SS. Cywilem był były kapitan Ernst-Moritz Klönne, syn fabrykanta, który spędzał czas końca wojny w rodzinnej willi koło Arnsberg. To on - jako znający teren - wskazał towarzyszom broni z SS dogodne miejsca do dokonania egzekucji.

ZBRODNIA I KARA

Dopiero w 1957 rozpoczął się proces odpowiedzialnych za masakrę. Wcześniej obowiązywała zmowa milczenia i krycia zbrodniarzy, a wymiar sprawiedliwości RFN dążył do amnestii dla nich i do odcięcia się od przeszłości. O wszczęciu postępowania zadecydowało anonimowe doniesienie. Żaden oskarżony nie przyznał się do winy, bo wykonywał jedynie rozkazy. W pierwszej instancji zapadły wyroki niskie i uniewinnienia. W drugiej Wetzling dostał 5 lat więzienia za śmierć 151 osób, co dawało za jednego zabitego 12 dni pozbawienia wolności. Klönne otrzymał wyrok 1,5 roku więzienia za pomoc w zabiciu 71 osób. Miesel został uniewinniony na mocy amnestii. Pozostali trzej wyszli z sądu jako wolni ludzie.

Masakra w Arnsberg. Niemcy ujawnili dowody nieznanej zbrodni na Polakach z czasów II Wojny Światowej.

Pod nadzorem amerykańskich żołnierzy niemieccy cywile z Suttrop wykopują groby dla ofiar marcowej masakry.

Niemieccy archeolodzy w Nadrenii Północnej-Westfalii natrafili na ślady masowego zabójstwa. Znalezione przez nich przedmioty należały do polskich i rosyjskich robotników przymusowych, którzy między 20 a 23 marca 1945 roku zostali zamordowani przez hitlerowców.

Podczas wykopalisk prowadzonych na przełomie 2018 i 2019 roku niemieccy badacze odnaleźli około 400 przedmiotów – w tym modlitewnik, harmonijkę ustną oraz futerał na okulary, które należały do ofiar masakry w lesie nieopodal Arnsberg. Pod koniec II Wojny Światowej żołnierze Waffen-SS i Wehrmachtu zamordowali tam 208 Polaków i Rosjan.

O zbrodni tej dotychczas adekwatnie nie mówiono. W marcu 1945 roku podczas ewakuacji robotników przymusowych ze zniszczonych przez aliantów fabryk, naziści spędzili ludność do tymczasowych miejsc koncentracji w okolicach Warstein, Suttrop i Meschede (w pobliżu miasta Arnsberg). niedługo dowództwo uznało jeńców za zagrożenie i kazało ich zdziesiątkować.

Do pierwszej masakry doszło w dolinie Langenbach w pobliżu pierwszego z wymienionych miast. Zamordowano tam 71 więźniów – w tym 60 kobiet i jedno dziecko. To właśnie tam archeolodzy natrafili na większość przedmiotów. Z pewnością nie był to jednak cały dobytek ofiar.

Znalezione w miejscu wojennej zbrodni dowody wskazują na to, iż żołnierze obrabowali zabitych, kradnąc pieniądze i ubrania. Pozostawili jedynie rzeczy osobiste, z ich punktu widzenia – bezużyteczne, takie jak polski słownik, zniszczone buty, naczynia, monety z rodzinnych stron czy guziki i koraliki. Ponadto archeolodzy odkryli szereg przedmiotów porzuconych przez sprawców masakry: między innymi kasety po pociskach, a także łopaty, których użyto do grzebania ofiar.

Na roboty przymusowe na terenie III Rzeszy Niemieckiej wywieziono miliony ludzi z terenów okupowanych przez Niemcy.

Jak podkreślają badacze, zbrodniarze z Suttrop oraz Meschede byli lepiej przygotowani do egzekucji i sprawniej zamaskowali ślady. Świadczy o tym fakt, iż na miejscu przestępstwa znaleziono zdecydowanie mniej artefaktów. W Suttrop oprawcy zmusili 57 robotników do wykopania rowów, które stały się ich grobami, natomiast w drugim przypadku Niemcy użyli granatów do zrobienia dołów w ziemi, w których później pogrzebali 80 osób.

Do tej pory jednoznacznie udało się zidentyfikować zaledwie 14 spośród 208 ofiar masakry w Arnsberg. Zbrodnię przez ponad 70 lat utrzymywano w tajemnicy. Część sprawców wprawdzie stanęła przed sądem w latach 50., jednak procesu nie nagłośniono, a oni sami otrzymali niewspółmiernie niskie wyroki. Jak komentuje ekspert Marcus Weidner: „Nikt nie wie, kto został tu zastrzelony – i przez długi czas nikt nie chciał tego wiedzieć”.

Archeolodzy, którzy brali udział w wykopaliskach, deklarują, iż podejmą wszelkie starania, aby ustalić tożsamość pozostałych zamordowanych. Jak informuje Deutsche Welle, projekt miał na celu między innymi „powstrzymanie coraz częściej pojawiającej się tendencji do bagatelizowania nazistowskiej przeszłości Niemiec”. Dyrektor Landschaftsverband Westfalen-Lippe dodaje: „Te morderstwa są częścią naszej historii i musimy wziąć za nie odpowiedzialność”.

O robotnikach przymusowych osadzonych w obozach pracy mówi się rzadziej niż o ofiarach obozów koncentracyjnych. Tymczasem takich właśnie placówek było najwięcej i stanowiły jeden z kluczowych elementów, które zapewniały sprawne działanie nazistowskiej machiny wojennej. Tylko na terenie Polski było ich prawie 1800.

Źródła:

]]>https://polskatimes.pl/masakra-w-arnsberg-nieznana-zbrodnia-dokonana-pod-sam-koniec-wojny/ar/13967552]]>

Read Entire Article