
Po histerycznym wystąpieniu w Sejmie Namiestnika na Polskę, który wezwał do opamiętania - strasząc, iż ręka podniesiona na Unię Europejską, zostanie tak samo obcięta jak ręka podniesiona na ZSRR – stało się oczywiste, iż nadszedł już czas, by wprowadzić sztandar PZPR do Sejmu.
Niedowiarkom przypominam, iż 29 stycznia 1990 roku uczestnicy XI Zjazdu PZPR przyjęli uchwałę o zakończeniu działalności partii rządzącej w Polsce przez ponad 40 lat. W tym właśnie dniu sztandar Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej został wyprowadzony. Dzięki jednak słusznej linii Koalicji (d.Platformy) Obywatelskiej oraz Namiestnika na Polskę – była PZPR stała się fundamentem państwa Tuska.
Nie będzie więc żadnym zaskoczeniem, gdy towarzysz Marszałek zarządzi, by wprowadzić do Sejmu wyprowadzony sztandar PZPR i ukrywany przez 35 lat przez ciągle żywy aparat partyjny. Jak bowiem oświadczyła towarzyszka Żukowska - przepoczwarzona z PZPR partia tow. Czarzastego ma korzenie, które sięgają Rewolucji Październikowej. Czyli nie inaczej niż rodowód PZPR.
Mówi się, iż uroczyste wprowadzenie sztandaru PZPR do Sejmu odbędzie się w 36 rocznicę obalenia komuny na cztery łapy, tj. w dniu 29 stycznia 2026 roku. Z nieoficjalnych informacji wynika, iż na uroczystość wprowadzenia sztandaru PZPR do Sejmu zostaną zaproszeni byli prezydenci, czyli towarzysz Alek oraz Lech Wałęsa. Jak powszechnie wiadomo, Lech Wałęsa 36 lat temu osobiście obalił komunę na cztery łapy. Oczywiście - przy pomocy generała Czesława Kiszczaka, który nie będzie obecny na uroczystości wprowadzenia sztandaru PZPR, gdyż od pewnego czasu rezyduje w raju dla komunistów.
Wśród zaproszonych gości prawdopodobnie nie zabraknie tatusia ministra Bobasa. Tow. generał Andrzej Kierwiński cieszył się bowiem najwyższym zaufaniem władz PRL-u, gdyż wyznaczony został do realizacji ściśle tajnych zadań militarnych ZSRR. Po histerycznym wystąpieniu Namiestnika na Polskę w Sejmie opanowanym przez juntę 13 grudnia, każdy obywatel państwa Tuska już wie, iż ręka podniesiona na władze PRL-bis - w tym na ministra Bobasa - także zostanie obcięta…
Dla każdego jest oczywiste, iż „służba i poświęcenie” Bobasa – a także Siemoniaka – przyczyniły się do zidentyfikowania dywersantów, którzy wysadzili tory! Mało tego! Państwo Tuska ustaliło, skąd dywersanci do Polski przyjechali i którędy z Polski wyjechali! O wielkim sukcesie służb Bobasa i byłego kierowcy Tuska świadczy ewidentny fakt, iż służby namierzyły także czterech Ukraińców, którzy brali udział w wysadzeniu torów - co z dumą zakomunikował Namiestnik na Polskę! Po ich aresztowaniu i po przesłuchaniu okazało się, iż to nie ci Ukraińcy. Więc wszyscy czterej zostali zwolnieni z aresztu…
Ale strach pozostał! Społeczeństwo PRL-bis dowiedziało się, iż w państwie Tuska każdy może być aresztowany i przesłuchiwany jako podejrzany o atak na infrastrukturę krytyczną. Ale już po tym, gdy dywersanci już z Polski wyjadą…
A więc opamiętajcie się towarzysze, póki jeszcze czas!

















