Karol in the Channel, or the communicative of a certain surprise

niepoprawni.pl 7 hours ago

Otwieram laptopa, popijam kawę (czarną, bez mleka, bo próbuję zgrywać dorosłego), klikam „GODZINA ZERO” i myślę: No dobra, sprawdźmy tego Nawrockiego. Szczerze? Nie oczekuję fajerwerków. Oczekuję czegoś między muzealnym oprowadzaniem po II RP, a oświadczeniem rzecznika prasowego z 1986 roku.

Bo Karol Nawrocki, dotąd znany głównie z kierowania Instytutem Pamięci Narodowej, nie jawił mi się jako kandydat do rozmowy luźnej, ciekawej, ba – ludzkiej. Raczej spodziewałem się dykcji jak z katechezy i miny jak z obrazu Matejki. A tu… no właśnie.

Zaczyna się, a ja po pięciu minutach łapię się na tym, iż słucham. Nie z litości. Nie dlatego, iż muszę. Po prostu – słucham. Gość mówi z sensem, składnie, nie potyka się o każde słowo jak przeciętny poseł w „Kawie na ławę”, nie „jedzie” mi bon motami. I najważniejsze – nie próbuje udawać kogoś, kim nie jest. Ani hipsterskiego liberała z Mokotowa, ani rycerza obrony krzyża z obrazem Matki Boskiej w klapie.

Stanowski – wiadomo, ma swoje tempo, styl i ego, ale tu akurat zagrał to dobrze. Nie próbował robić z siebie śledczego TVN-u ani Kazimierza Kutza na ambonie. Dopytywał, przerywał, czasem się śmiał, czasem powątpiewał. I dzięki temu rozmowa wyszła… naturalnie.

Co mnie najbardziej zaskoczyło? Że Nawrocki nie próbował nikomu robić wody z mózgu. Nie wyciągał Żołnierzy Wyklętych w każdej odpowiedzi, nie grzmiał, nie straszył Niemcem. Był, powiedziałbym, zaskakująco spokojny. Może, aż za spokojny, ale w tym szaleństwie współczesnej debaty politycznej to wręcz rewolucyjne.

Oczywiście, zaraz po wywiadzie zaczął się chór: „Stanowski go oszczędzał”, „Gdzie trudne pytania?”, „To nie dziennikarstwo!”. I wiecie co? Może i racja. Ale z drugiej strony – może właśnie, dzięki temu ten wywiad zrobił wrażenie? Bo przez te ponad trzy godziny nie miałem odczucia, iż ktoś mnie okłamuje. A to, niestety, coraz rzadsze uczucie, choćby przy rozmowach z hydraulikiem.

Czy Nawrocki zostanie prezydentem? Nie wiem. Ale czy pokazał, iż potrafi wyjść poza ramki partyjnej etykietki i nie brzmieć jak broszura IPN-u? Owszem. A to już coś.

W czasach, kiedy politykowi wystarczy nie zemdleć na wizji, sklecić dwa sensowne zdania, by wzbudzić entuzjazm – Karol Nawrocki zrobił więcej. I ja, stary cynik, muszę to napisać: byłem pozytywnie zaskoczony.

Tak, wiem – co za czasy, iż coś takiego w ogóle zasługuje na uwagę.
Ale – zasługuje.

Read Entire Article