Polska opinia publiczna jest ciągle przekonywana przez media i polityków, iż Unia Europejska jest wspaniałym projektem, a każda jej krytyka to działanie w interesie Kremla i realizowanie jego propagandowej agendy.
I tak, krok po kroku, kolejne szaleństwa ideologiczne i gospodarcze Brukseli są „przepychane” praktycznie bez żadnego sprzeciwu, mimo iż prowadzą one wprost ku katastrofie.
Oto kolejny przykład. Jak informują media: „Od 29 października zmieniają się zasady handlu z Ukrainą. Koniec pełnego zniesienia ceł, ale limity importu idą mocno w górę – miód, cukier, drób, jaja i etanol będą napływać do UE w dużo większych ilościach niż dotychczas”. Limity importowe dla Ukrainy idą mocno w górę: miód – do 35 tys. ton (wzrost o 583%), cukier – do 100 tys. ton (wzrost o 500%), jaja – do 18 tys. ton (wzrost o 300%), mięso drobiowe – do 120 tys. ton (wzrost o 133%), etanol – do 125 tys. ton (wzrost o 125%). I uwaga: „Choć Ukraina musi wdrożyć unijne normy, to realnie stanie się to dopiero do 2028 r. Do tego czasu kontrole graniczne sprawdzają bezpieczeństwo żywności, ale nie obejmują jeszcze pełnej weryfikacji całego procesu produkcji”.
Jak widać, Bruksela konsekwentnie realizuje operację „Ukraina First”, mimo tego, iż państwo to nie jest członkiem UE, i mimo tego, iż taka polityka uderza w rolnictwo państw członkowskich. Polityka ta nie jest wynikiem potrzeby ekonomicznej, tylko realizacją planu ideologicznego i geopolitycznego walki z Rosją gdzie się da, i jak tylko się da, choćby po trupie wielu sektorów gospodarki państw członkowskich. Każda krytyka jest zakrzykiwana sloganami o „walczącej Ukrainie”, która, jak widać, mimo wojny dziarsko wchodzi na europejski rynek i bezczelnie się na nim rozpycha mając pełne poparcie Komisji Europejskiej. Zastanawia tylko jedno – bezradność rządów państw członkowskich, która wynika albo z nieudolności i strachu, albo ze świadomego uczestnictwa w tym zamachu na własną gospodarkę. Rolnicy w wielu krajach nie raz sprawiali kłopoty swoim rządom. Dlaczego więc nie „rozwiązać” tego problemu poprzez ich likwidację, korzystając z okazji – no bo przecież „walczącej Ukrainie” się nie odmawia. Ten szantaż niestety działa choćby na protestujących rolników, także w Polsce, którzy przy każdej okazji zawsze podkreślają, iż oczywiście nie są przeciwni pomocy dla „walczącej Ukrainy” i rozumieją intencje rządu.
Tymczasem Komisja Europejska, która teoretycznie ma być tylko wykonawcą polityki państw członkowskich – uzurpuje sobie prawo do decydowania o wszystkim. A jeżeli jakieś państwo z czymś się nie zgadza, to grozi karami i sankcjami. Przykład? Proszę bardzo. Jak informuje Radio RMF FM: „Bruksela ma dość polskiego embarga na zboże z Ukrainy. o ile Polska, Słowacja i Węgry nie zniosą embarga na żywność z Ukrainy, Komisja Europejska jest gotowa rozpocząć procedury o naruszenie unijnego prawa”. Proszę, proszę – Bruksela „ma dość”! A może to narody Europy powinny głośno powiedzieć, iż to one mają dość Brukseli? A co do Ukrainy, to powtórzmy proroctwo Romana Dmowskiego z roku 1930, kiedy napisał, iż oderwana od Rosji Ukraina zrobi „wielką karierę”, ale stanie się „wrzodem na ciele Europy”.
Jan Engelgard
fot. wikpedia
Myśl Polska, nr 45-46 (9-16.11.2025)

















