Na terenie Europy w całości lub częściowo znajduje się 46 państw uznawanych na arenie międzynarodowej. Nie jest to definicja pełna, ale nie o nią tu chodzi. Podkreślenia wymaga fakt, iż są to państwa suwerenne i w kształcie ustrojowym po 1989 roku w pełni demokratyczne. W Unii Europejskiej jest w tej chwili 27 spośród nich.
Unię Europejską definiuje Robert Schuman w sposób następujący:„Moja idea nie polega na tym, aby połączyć kraje w celu stworzenia superpaństwa. Nasze kraje europejskie są historyczną rzeczywistością. Z psychologicznego punktu widzenia byłoby to niemożliwe i nierozsądne, aby się ich pozbyć. Ich różnorodność jest dobrą rzeczą i nie ma sensu, aby je usuwać lub dokonywać zrównywania lub unifikacji".
Instytut Myśli Schumana w następujący sposób charakteryzuje dewiację jakiej myśl Schumana uległa pod wpływem lewicowych i liberalnych prądów w polityce europejskiej:
"Instytut Myśli Schumana z rosnącym niepokojem obserwuje kolejne próby federalizacji Unii Europejskiej w duchu Altiero Spinelliego - na wskroś totalitarnym, komunistycznym, odbierającym obywatelowi nie tylko demokratyczną władzę, ale i podmiotowość. Już dzisiejsza Unia Europejska jako organizacja posiada cechy państwa totalitarnego. o ile dokładnie przeanalizujemy sposób podejmowania w niej decyzji, prawodawstwo i system współpracy między poszczególnymi instytucjami okaże się, iż tworzony w ten sposób ustrój ma wiele cech charakterystycznych dla dawnego Związku Sowieckiego".
Modernizacja Unii Europejskiej, jakiej podlega ona od roku 1992 jest oczywista, jak w przypadku każdej tego rodzaju instytucji. Warunkiem jest jednak utrzymanie jej fundamentalnych założeń. Pomijając zaszłości w niedługiej przecież historii UE, ogólnie trzeba zauważyć spychanie w zapomnienie idei Schumana. Dwie są tego przyczyny: akcent położony przez Schumana na chrześcijaństwie jako fundamencie Europy oraz demokracja i suwerenność każdego z państw członkowskich. Te dwie wartości zostały w obecnej Unii Europejskiej wypchnięte poza margines. Nie pozostawiono ich choćby na marginesie. Ingerencja w sprawy wewnętrzne państw członkowskich ukształtowane na bazie tradycji historycznej, ideologiczno-światopoglądowej, kulturowej, a choćby specyfice gospodarczej każdego z nich, zmierza ku superpaństwu. Nie na kształt USA, ale państwa opartego na hegemonii jednego czy dwu państw członkowskich. W naszym przypadku Niemiec i teoretycznie także Francji, choć ta ostatnia swe apetyty na władanie Europą ma za sobą wraz upadkiem imperializmu napoleońskiego. jeżeli dodać do tego lewicowość tego kierunku polityki europejskiej, musi ona budzić obawy zwłaszcza tych narodów, które przeszły przez okupację niemiecką i koszmar komunizmu.
Urzeczywistnienie takiego kształtu Unii Europejskiej wymaga sięgnięcia po sprawdzone w III Rzeszy i ZSRR rządy totalitarne. W ten sposób upada tu demokracja bezprzymiotnikowa, jako zasada rządzenia w zgodzie z interesem narodu i państwa szanującego swą tradycję. Od 1999 r. największą formacją w Parlamencie Europejskim jest Europejska Partia Ludowa, składająca się z 73 partii. Reklamuje się ona Szczytnymi hasłami. Jedno z nich to budowa „zjednoczonej Europy, pozwalającej obywatelom w pełni rozwijać swój potencjał. Dążymy do Europy sprawiedliwej, konkurencyjnej i demokratycznej, w której można bez problemu podróżować, pracować, prowadzić firmę, inwestować, uczyć się, współdziałać i rozwijać partnerskie relacje”. Te frazesy może choćby miałyby jakąś wartość, gdyby gwoli prawdy dodać, iż tak się stanie, jeżeli zaakceptuje się wszystko, czego kierownictwo takiej Unii będzie wymagać.
Nie wchodząc w gąszcz problemów jakie dziś trapią Unię Europejską jako całość, skupmy się na Polsce. Jedynie akceptowalna była i jest w Brukseli w praktyce lewicowa Platforma Obywatelska, choć pierwsze jej rządy pod wodzą Tuska przyniosły stagnację, jeżeli nie cofanie się prosperity Polski. Skoro w 2015 r. wygrała w Polsce prawica, kierownictwo Unii Europejskiej zdominowane przez Niemcy czyniło wszystko, by dezawuować poczynania rządu Morawieckiego, dając wyraźnie do zrozumienia, iż będzie tak dopóty, aż do rządu dojdzie Tusk i jego ekipa. Ze szczególną zawziętością przeszkadzała Bruksela sanacji wymiaru sprawiedliwości, który garb PRLu dźwiga na sobie do dnia dzisiejszego. Nie przeszkadza też Unii Europejskiej, iż po 2023 r. ekipa Tuska i jego pomagierów z lewicy, PSLu i Polski 2050 powoduje cofanie się Polski pod względem ekonomicznym i w sensie administracyjnym, a w sądownictwie panuje już dzisiaj chaos czy wręcz anarchia, iż łamanie prawa usprawiedliwia się kretyńskim argumentem tzw. „demokracji walczącej”. Rzecz jasna, braki te i rosnąca korupcja dobrze dla Unii procentują, bo spychają Polskę na margines polityki światowej, promują w Polsce walkę z katolicyzmem i ateizację życia publicznego, deprawację młodego pokolenia. Słowem przygotowują Polskę do roli landu pozbawionego swego dziedzictwa, historii, obyczaju i tężyzny moralnej. To cechy charakteryzujące dzisiejszego niewolnika, współczesnego „Leistungspole” – vide system gauleitera Arthura Greisera – którą to rolę bezwiednie może spełnia już dzisiaj Tusk i jego kompani.
Dlatego Zielony Ład, Pakt Migracyjny – dziś milcząco akceptowany już na polskiej zachodniej granicy, a póki co do wyborów prezydenckich kłamliwie, bo rzekomo krytykowany – orientowanie gospodarki polskiej pod kątem potrzeb Niemiec, co w rezultacie powoduje marazm inwestycyjny, a przede wszystkim gaszenie naszej świadomości historycznej i ogłupianie oraz demoralizację młodego pokolenia. Wszystko to, nie licząc zwykłej głupoty i szalbierstwa (Kotula, wyskok Nowackiej), przy notorycznej już pogardzie dla prawa ma „dopiąć” system totalitarny w taki sposób, by Polski nie będzie trzeba już „rozbierać”, ale by sama się zlikwidowała jako suwerenne państwo. Może to ogłoszenie Tuska „Polska. Rok Przełomu” należy właśnie tak rozumieć.
Ale Unia Europejska, która nam to aplikuje nie jest wcale w lepszej kondycji. Wiceprezydent USA Jams David Vans swoje wystąpienie w Monachium w całości poświęcił ostrej krytyce europejskiej demokracji, oskarżając Europę o odejście od własnych wartości, stosowanie cenzury, ignorowanie wyborców i prześladowanie chrześcijan. Uznał to za największe zagrożenie dla kontynentu. Wierchuszka Unii Europejskiej miała prawo się zdenerwować, Niemcy jeszcze bardziej, ale Polska??? Toteż wrze tylko w Koalicji Tuska, a komentarze w rodzaju odzywek Śmiszka i Pomaskiej można skwitować powiedzonkiem: „wolno psu na księżyc szczekać”. Natomiast wobec absolutnego już dziś bezprawia i miast rozwoju Polski, dawanie ludziom żałosnych spektakli w postaci polowań na ludzi politycznie stale dla nich groźnych świadczy o ślepej uliczce, w jaką zabrnął rząd dyletantów. Pocieszające jest wszczęcie oskarżenia junty rządzącej przez prezesa Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego o pełzający zamach stanu i rozpoczęcie śledztwa przez zastępcę Prokuratora Generalnego Michała Ostrowskiego. Zawieszenie go przez ministra Bodnara pozostało jednym dowodem na stosowanie prawa tak jak je stosujący rozumie. Oskarżony jest także Bodnar, zatem działa on wbrew zasadzie: nemo judex in causa sua. Zabawne to, ale do śmiechu wcale nie pobudza działalność Bodnara.
Wszystko wskazuje na to, iż jeżeli Unia Europejska się ostoi, to Europa straci swą tożsamość i się skończy, tak jak usycha roślina pozbawiona korzeni. A co będzie z Polską, jeżeli Trzaskowski zostanie prezydentem? Kto ma nieco wyobraźni wie o tym dobrze. A reszta: vulgus vult decipi, ergo decipiatur – plebs trzeba oszukiwać, bo tego chce.