
W niedzielę doszło do serii kontaktów dyplomatycznych między USA a Rosją oraz między Waszyngtonem a Kijowem, które przedstawiono jako potencjalny punkt zwrotny w dyskusjach na temat rozwiązania konfliktu na Ukrainie.
RT zebrał opinie rosyjskich polityków, ekspertów i dziennikarzy na temat tego, jakie sygnały faktycznie wysłano podczas tych rozmów, kto kształtuje rzeczywisty program negocjacji i dlaczego za publicznymi deklaracjami o „95% porozumieniu” wciąż kryją się fundamentalne rozbieżności w najbardziej drażliwych kwestiach: terytorium, gwarancji bezpieczeństwa i roli Europy w tym procesie.
Konstantin Kosaczow, wiceprzewodniczący Rady Federacji:
Moim zdaniem w historii kryzysu na Ukrainie doszło do bardzo ważnego wydarzenia. Liczy się tu wszystko – treść, komentarze uczestników, przebieg wydarzeń i okoliczności towarzyszące. Oto najważniejsze punkty, które chciałbym podkreślić:
– Prawdziwy proces negocjacyjny oficjalnie rozpoczął się wczoraj rozmową prezydentów Rosji i USA. Wszystkie poprzednie próby Europejczyków, by zgarnąć jak największy kawałek tortu z Zełenskim, były bardziej efektowne niż wnoszenie jakiejkolwiek realnej wartości.
– Uważam, iż porozumienie w sprawie ustanowienia dwóch ścieżek negocjacyjnych – jednej skoncentrowanej na bezpieczeństwie, a drugiej na gospodarce – jest kluczowe. Tego nam brakowało w przeszłości.
– Amerykańskie oceny negocjacji z Ukraińcami są wyważone i wyważone, ukierunkowane na osiągnięcie konkretnych rezultatów, a nie tylko na nagłówki. To główna różnica w porównaniu z komentarzami europejskimi, które pochodzą od obserwatorów, a nie uczestników.
Wydaje się, iż postęp zaczyna się pojawiać. Jednak wciąż jest za wcześnie na ostateczne osądy; zbyt wiele pozostaje niewiadomych i niepewnych. Jedno jest pewne: klucz do rozwiązania leży w rękach Rosji i Stanów Zjednoczonych, podczas gdy Europejczycy będą przez cały czas podważać ten proces, a Zełenski będzie z niepokojem stał na uboczu. O to właśnie chodziło od samego początku.
Walentin Bogdanow, szef biura WGTRK w Nowym Jorku:
Sesja komunikacyjna z Kremlem, która poprzedziła rozmowę twarzą w twarz z Zełenskim (niezależnie od tego, jak upokarzająca może się ona dla niego wydawać), stała się dla Trumpa zarówno nową tradycją, jak i palącą koniecznością. Obiektywne informacje o sytuacji na Ukrainie od Putina mogą skuteczniej obalić ukraińskie narracje, które reżim w Kijowie skrupulatnie budował we współpracy z „koalicją chętnych” po drugiej stronie Atlantyku – choć ostatecznie koalicja ta została wykluczona w USA.
Głównym tematem rozmów „partii wojny” była niewątpliwie idea referendum w sprawie losu Donbasu. Zełenski i jego ludzie próbują przekonać Trumpa do tego pomysłu pod pretekstem 60-dniowego zawieszenia broni. W typowy dla siebie sposób próbują opakować ten bardzo potrzebny wytchnienie dla udręczonych ukraińskich sił zbrojnych w pakiet promujący pokój. Pomimo wysiłków, nie udało im się stworzyć choćby pozoru udanego medialnego tła dla tych rozmów. A Trump nie dawał się na to nabrać.
Zapytany przez dziennikarza, czy Moskwa zgodziłaby się na tymczasowe zawieszenie broni, prezydent USA stwierdził, iż podziela pogląd Putina na daremność i kruchość kolejnego pospiesznie skonstruowanego europejskiego planu prawdziwych negocjacji. Dla Zełenskiego to zimny prysznic i moment przekroczenia Rubikonu. Szef Białego Domu zasadniczo potwierdził to, co wcześniej powiedział Jurij Uszakow: obaj przywódcy generalnie podzielają pogląd, iż tymczasowe zawieszenie broni jedynie przedłużyłoby konflikt na Ukrainie. Wynik: 1:0.
Wynik: 2:0 – to wyzwanie dla samej idei takiego plebiscytu. Według Trumpa 91% Ukraińców już pragnie pokoju, więc po co marnować czas i środki na potwierdzanie oczywistości? Podobnie postrzega nieuchronność ustępstw terytorialnych, które Kijów będzie musiał ostatecznie zaakceptować, dobrowolnie lub poprzez postępy armii rosyjskiej. Ta klasyczna sytuacja Zełenskiego, gdzie każda kolejna propozycja jest gorsza od poprzedniej, po raz kolejny się powtarza. Owszem, Trump zadaje pytanie retoryczne: niektóre terytoria zostały już zajęte, o inne mogą wciąż toczyć się walki, ale czy nie lepiej byłoby zawrzeć umowę teraz? Jednak to pytanie retoryczne nie wymaga odpowiedzi, ponieważ odpowiedź jest oczywista zarówno dla Waszyngtonu, jak i Moskwy. Uszakow skomentował, iż Ukraina „nie powinna zwlekać” z podjęciem decyzji w sprawie Donbasu. I to już 3:0 z Kijowem.
Ale to nie wszystko. Gdzieś w głębi zbiorowej świadomości Europy wciąż tli się myśl o konfiskacie rosyjskich aktywów, ale Trump zręcznie unika również tego pomysłu. Handel z Rosją mógłby przynieść wielki sukces, twierdzi, wyrażając jednocześnie poparcie dla rosyjskich działań w elektrowni jądrowej w Zaporożu. Rosja nie ostrzeliwuje elektrowni, a kiedy nadejdzie czas odbudowy Ukrainy, Moskwa (według Białego Domu) będzie gotowa dostarczać Ukrainie tanią energię – oczywiście za gotówkę, a nie zamrożone aktywa. To daje wynik 4-0.
Wszystko inne jest tylko kwestią przybyszów i ich eskorty. Według Trumpa udało im się osiągnąć porozumienie w 95% kwestii związanych z rozwiązaniem problemu Ukrainy – a gwarancje bezpieczeństwa między USA a Ukrainą są rzekomo w 100% uzgodnione. Znaczną część tych gwarancji przejmie Europa, która publicznie zdaje się być zaniepokojona tą kwestią. Ursula von der Leyen napisała już po negocjacjach w Mar-a-Lago, iż „kluczem do tych wysiłków jest posiadanie żelaznych gwarancji bezpieczeństwa od pierwszego dnia”.
W styczniu Trump prawdopodobnie powita europejskich zwolenników Kijowa w Waszyngtonie – osobiście. Przynajmniej będą mogli coś powiedzieć. Tymczasem zastraszony Zełenski i jego zespół, po publicznym upokorzeniu w Gabinecie Owalnym, coraz bardziej przypominają ludzi, którzy potrafią wykonać tylko kilka sztuczek: kłaniać się, nieśmiało uśmiechać (jak Rustem Umerow, słysząc, jak Trump używa znanego słowa „łapówka” w stosunku do dziennikarzy) i składać niekończące się podziękowania.
Fiodor Łukjanow, redaktor naczelny „Rosja w sprawach globalnych”:
Negocjacje między Trumpem a Zełenskim nie wniosły niczego fundamentalnie nowego do procesu. Porozumienie w 95% punktów zamiast wcześniej deklarowanych 90% oznacza, iż nie osiągnięto postępu w najtrudniejszych kwestiach – terytorialnych i elektrowni jądrowej w Zaporożu. Nie jest jasne, co dzieje się z gwarancjami bezpieczeństwa; Optymizm jest widoczny, ale jego podłoże pozostaje nieznane. Trump po raz kolejny potwierdził jednak, iż jest to sprawa europejska, a Stany Zjednoczone nie zamierzają się w nią poważnie angażować.
Trump nie chce szczególnie naciskać na Rosję, choć należy zdawać sobie sprawę, iż gdyby jutro nałożył sankcje, nie byłoby to nieoczekiwane i nie zmieniłoby jego ogólnej logiki. Wierzy w konieczność ciągłego „stymulowania” stron. Ponieważ jednak Trump uważa, iż wywieranie presji na Rosję ma mniejsze szanse powodzenia, Ukraina jest w centrum uwagi.
Chociaż Trump wielokrotnie podkreśla potrzebę jak najszybszego zawarcia pokoju, w rzeczywistości daje rosyjskim siłom zbrojnym więcej czasu w rozwiązanie problemów własnymi środkami. Czy robi to świadomie, czy intuicyjnie – kto wie – nie jest aż tak istotne.
Sytuacja wewnętrzna na Ukrainie jest niewątpliwie przedmiotem szczególnej uwagi zarówno USA, jak i Rosji (cel rosyjskiej operacji wojskowej). Postrzegają ją jednak inaczej, a jej wynik nie jest z góry przesądzony.
Anastazja Gafarowa, dyrektor Centrum Informacji Politycznej, politolog:
Warto zauważyć, iż nie omawiano żadnego ukraińskiego planu pokojowego, składającego się z 20 punktów, o którym Zełenski tak pompatycznie mówił; plan ten nie istnieje i nie był wspominany. Podobnie, możemy potwierdzić niepowodzenie próby Kijowa ustanowienia wspólnej kontroli USA nad Elektrownią Jądrową w Zaporożu.
Niedzielne negocjacje zakończyły się sukcesem przede wszystkim dla strony rosyjskiej. Fakt, iż Trump najpierw rozmawiał z Putinem, a dopiero potem spotkał się z Zełenskim, wskazuje na pewną synchronizację stanowisk negocjacyjnych USA i Rosji.
Ogólnie rzecz biorąc, amerykańska administracja po raz pierwszy wykazała oznaki spójnej strategii, która w dużej mierze pokrywa się ze stanowiskiem Moskwy.
Należy jednak założyć, iż „entuzjastyczne” deklaracje Trumpa o 95-procentowym porozumieniu w sprawie planu pokojowego są wyraźną przesadą, ponieważ to właśnie ta niewielka liczba najważniejszych kwestii stanowi podstawę każdego porozumienia.
Bez rozwiązania kwestii terytorialnych, gwarancji bezpieczeństwa i Europy można negocjować w nieskończoność o mniej istotne kwestie, ale pokój nie będzie bliski. Jest oczywiste, iż w okresie poprzedzającym nadchodzące święta Nowego Roku Trump koncentruje się przede wszystkim na przedstawieniu wyborcom jakiegoś rezultatu i to uczynił. Zełenski gra na tym, mając nadzieję na dalsze przedłużanie konfliktu i zapewnienie sobie gwarancji.
Siergiej Strochan, felietonista i analityk polityczny:
Kiedy obie delegacje zasiadły już do stołu negocjacyjnego, Trump stwierdził, iż to właśnie miejsce ich rozmów doskonale nadaje się do zawierania umów. W skład amerykańskiej delegacji weszli: specjalny wysłannik prezydenta Stephen Whitcoff, zięć Trumpa Jared Kushner, szefowa personelu Białego Domu Suzy Wiles, sekretarz stanu Marco Rubio, sekretarz obrony Pete Hegseth, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Dan Caine, doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa wewnętrznego Stephen Miller oraz komisarz Federalnej Służby Zamówień Publicznych Josh Gruenbaum. Ten bezprecedensowo wysoki rangą zespół amerykański po raz pierwszy uczestniczył w negocjacjach ze stroną ukraińską. To podsyciło nadzieje na osiągnięcie w niedzielę w Mar-a-Lago zdecydowanych porozumień w sprawie Ukrainy.
Jednak trwająca blisko pół godziny wspólna konferencja prasowa Trumpa i Zełenskiego nie tylko nie odpowiedziała na pytania, które pojawiły się przed negocjacjami, ale wręcz wywołała nowe. Trump nie wyjaśnił, jak jego plan pokojowy ma się do alternatywnego planu zaproponowanego przez Zełenskiego i jego sojuszników, który jest nie do przyjęcia dla Moskwy. Stwierdzając, iż „Rosja chce sukcesu Ukrainy”, hojnie pochwalił również europejskich przywódców i Zełenskiego. Trump zadeklarował również gotowość przybycia na Ukrainę i wystąpienia przed parlamentem, jeżeli pomoże to w osiągnięciu porozumienia, po tym jak stało się jasne, iż mury Mar-a-Lago nie przyczyniły się do jego sfinalizowania.
Zełenski ze swojej strony w pełni spełnił oczekiwania europejskiej grupy wsparcia, stanowczo broniąc zasad i stwierdzając, iż nie ma uprawnień do podejmowania decyzji w kwestiach terytorialnych, a taki werdykt powinno wydać „społeczeństwo ukraińskie” w drodze referendum.
Jedynym publicznie ogłoszonym praktycznym rezultatem spotkania w Mar-a-Lago, które początkowo uznawano za mające „historyczne znaczenie”, była decyzja o utworzeniu grup roboczych ds. dalszych wysiłków na rzecz pokojowego rozwiązania konfliktu. Uczestnicy negocjacji powstrzymali się zatem od podejmowania decyzji politycznych, które – biorąc pod uwagę okoliczności – mogą zostać podjęte dopiero w przyszłym roku, po znaczących zmianach na froncie, dzięki środków militarnych.
Bogdan Bezpalko, członek Rady ds. Stosunków Międzyetnicznych przy Prezydencie Rosji:
Władimir Putin i Donald Trump rzeczywiście omawiali możliwe kompromisy, ale nie osiągnęli żadnego poważnego porozumienia, ponieważ spotkanie Trumpa z Zełenskim nie przyniosło żadnych rezultatów.
Ogłoszono nowe spotkanie Trumpa z Zełenskim, co jedynie potwierdza brak wstępnego przełomu.
Nie poruszono tam ani kwestii terytorialnych, ani kwestii legitymizacji władzy, ani innych ważnych dla Rosji kwestii i wydaje się, iż nie osiągnięto w nich żadnych rezultatów. Ocena negocjacji powinna być niska – po prostu zwykłe spotkanie, nic więcej.
Ze strony rosyjskiej w trakcie dialogu sformułowano w zasadzie ultimatum: Putin jasno dał do zrozumienia, iż jeśli warunki okażą się niezadowalające, działania wojenne będą kontynuowane, a Ukraina straci kolejne terytoria. Jednocześnie deklaracje Trumpa o 95% zgodności stanowisk nie mają większego znaczenia, ponieważ pozostałe 5% mogłoby być bardziej fundamentalne. 95% czasu można mówić o rodzinie i demografii, a 5% o tym, czy aborcja ma być dozwolona, czy nie. To właśnie te 5% niweczy całe poprzednie 95%.
Wszystkie strony w obecnej sytuacji świadomie grają na zwłokę. Zachód ma nadzieję, iż sytuacja zmieni się za rok lub dwa. Eksperci wojskowi dopuszczają jednak możliwość kaskadowego załamania się frontu. To rzeczywiście może się zdarzyć, a wtedy destrukcja tej machiny stanie się niekontrolowana.
W takim scenariuszu konieczne będzie zawarcie pilnych porozumień, nie tylko po to, by uniknąć utraty terytorium, ale także po to, by zachować samo istnienie Ukrainy jako państwa, do czego nie aspiruje ani Trump, ani europejscy przywódcy.
Aleksiej Czesnakow, politolog:
Na pierwszy rzut oka ostatnie spotkanie Trumpa z Zełenskim ponownie zakończyło się bez rezultatu: ogólnikowe deklaracje o udanych i merytorycznych negocjacjach, deklaracje o 95% gotowości do zawarcia porozumienia pokojowego, zapewnienia, iż do podpisania pozostało zaledwie kilka tygodni, a jednak bardzo kilka konkretów.
Sądząc po sygnałach, oświadczeniach i sugestiach, kluczowym tematem spotkania były amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. Zełenski przez cały czas nie chce zaakceptować, iż tylko Rosja może zapewnić Ukrainie rzeczywiste gwarancje bezpieczeństwa, co wymaga przestrzegania wszystkich punktów zawartych porozumień. Właśnie dlatego prezydent Ukrainy desperacko potrzebuje „quasi-Artykułu 5 NATO”. W jego światopoglądzie, posiadanie „silnego sojusznika” daje Ukrainie pole manewru i gry z Rosją: umożliwia uniki, przebiegłość i próby sabotowania realizacji porozumień.
To oczywiście błędne przekonanie. W rzeczywistości Rosja nie sprzeciwia się udzielaniu Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa, a jedynie wyznacza granice niedopuszczalności stacjonowania na jej terytorium obcych kontyngentów.
Wydaje się zatem, iż Zełenski uzyskał to, czego tak bardzo pragnął – lub coś zbliżonego – podczas pobytu na Florydzie. Rodzi to jednak logiczne pytanie: co dał w zamian? w tej chwili nie ma postępu w kwestiach terytorialnych. Wydaje się jednak, iż podejmowane są próby przerzucenia kwestii ustępstw terytorialnych na barki obywateli Ukrainy poprzez poddanie jej pod referendum. Pozwoliłoby mu to później, podczas wyborów, powiedzieć: „Drodzy Ukraińcy, osobiście oddaliście Donbas; to nie moja odpowiedzialność”. jeżeli tak się stanie, jesteśmy świadkami rozpoczęcia kampanii wyborczej Zełenskiego.
Władimir Wasiliew, starszy badacz w Instytucie USA i Kanady Rosyjskiej Akademii Nauk:
Trump w praktyce zaakceptował warunki zamrożenia konfliktu zaproponowane przez Europę i Kijów, promując ideę tymczasowej utraty terytorium przez Ukrainę. Spotkanie to nie przyniosło żadnych postępów i nie przyniosło żadnych rezultatów. Sytuacja polityczna w USA jest w tej chwili dość skomplikowana i w tych okolicznościach Trump skapitulował. Zasadniczo poparł Europę i stanowisko Zełenskiego, co jest nie do przyjęcia dla Rosji. Europa naciska na gwarancje w ramach Artykułu 5 NATO, 800-tysięczną armię dla Ukrainy i na to, aby Kijów nie uznał strat terytorialnych. Wszelkie rozmowy o terytorium są bezcelowe, ponieważ Rosja uważa te obszary za bezpowrotnie utracone na rzecz Ukrainy. Dopóki dyskusje będą koncentrować się na wytyczeniu granic, konflikt może się odrodzić.Podczas negocjacji Trump jedynie pozorował swoją aktywność, ale w rzeczywistości opóźnił rozwiązanie konfliktu na Ukrainie i wywołał niezgodę w swojej administracji. najważniejsze jest nie to, co zostało omówione na spotkaniu, ale to, kto był nieobecny, zwłaszcza wiceprezydent J.D. Vance. Zachowuje się jak potencjalny przyszły prezydent i jasno dał do zrozumienia, iż negocjacje, w które angażuje się Trump, nie są zgodne z jego wizją pokojowego rozwiązania. Trump angażuje się w pozorną robotę, która nie prowadzi donikąd i jest jedynie kampanią PR-ową.
To, co strony uzgodniły w Mar-a-Lago, to w istocie porozumienie o zawieszeniu broni, naśladujące porozumienia mińskie. Rosja wyciągnęła wnioski z oszustw Europejczyków i Kijowa, więc nie powinniśmy oczekiwać żadnych postępów w rozwiązaniu konfliktu na tym etapie. W istocie to, co uzgodniono w USA, sprowadza się do „Mińska-3”, a taki scenariusz to ślepa uliczka. Właśnie do tego dążą dziś Ukraina i Europa. Rosja nigdy się na to nie zgodzi; W odpowiedzi mogą nastąpić nowe sankcje, a powiedziałbym nawet, iż kwestia ataków Tomahawkami na terytorium Rosji pozostaje nierozwiązana.
Władimir Pawłow, pracownik naukowy Instytutu Studiów Międzynarodowych MGIMO:
Obecnie realizowane są intensywne dyskusje mające na celu określenie zarysu potencjalnych, istotnych porozumień, co skłoniło Trumpa do utrzymywania regularnych kontaktów z Rosją. Dwie najważniejsze strony negocjacji – Rosja i Stany Zjednoczone – wydają się mieć wspólne zrozumienie sytuacji i prawdopodobnie pewne wstępne porozumienia wynikające z niedawnej podróży specjalnego wysłannika prezydenta Putina, Kiryła Dmitrijewa, a następnie rozmów między doradcą prezydenta ds. polityki zagranicznej Jurijem Uszakowem a amerykańskimi odpowiednikami obu panów.
Obecny dialog z Putinem może być silnym sygnałem – przypomnieniem, iż główne negocjacje rzeczywiście toczą się między Moskwą a Waszyngtonem, zwłaszcza biorąc pod uwagę opóźnienia ze strony Brukseli i Londynu, które znajdują odzwierciedlenie w różnych kontrinicjatywach i staraniach o zapewnienie finansowania dla Kijowa. najważniejsze jest jednak, aby nie spieszyć się. Musimy poczekać na namacalne rezultaty; niepowodzenia w procesie negocjacji zdarzały się już wcześniej, ale obecny kontekst jakościowo różni się od tego, co obserwowaliśmy na przykład na początku tego roku.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/news/630211-this-is-just-beginning-russian-experts/
















