The Return of the Cowboy Era in American Politics or the Polish Spaghetti Western

krytykapolityczna.pl 3 hours ago

Fala kowbojstwa przelewa się przez świat, a główny rewolwerowiec Donald Trump sam już nie wie, w kogo by tu jeszcze wycelować. Kilka próbnych pocisków wystrzelił w kierunku Gazy, którą zamierza ponoć wyburzyć, by zbudować tam bliskowschodnią riwierę z porządnymi hotelami. Palestyńczykom ta propozycja niezbyt się podoba. Wiedzą, iż ich rola w jej realizacji sprowadzi się w najlepszym razie do usługiwania przyjezdnym, w najgorszym do uchodźstwa gdzieś na środku pustyni.

Nowa administracja USA zachowuje się jak ekipa renegatów przejmująca kolejne miasteczka na Dzikim Zachodzie. Najpierw wpada na ryneczek, robi tam porządek dzięki coltów, następnie wchodzi do lokalnego saloonu i ogrywa wszystkich w karty na pieniądze, choćby jeżeli według zasad gry powinna przegrać większość partii.

Nad Wisłą główni aktorzy z obu stron sporu politycznego usiłują wpasować się w nowy model prowadzenia polityki, ale wychodzi im to rażąco sztucznie. Rafał Trzaskowski wykrzykuje hasła o tym, iż Polska jest silna jak nigdy i choćby Niemcy mogą się już szykować do składania nam hołdu. Jego twarz nabiera przy tym rumieńca – widać, iż cała ta napinka przychodzi mu z trudem, chętniej potańczyłby do Jamiroquai albo pośpiewał Jacquesa Brela. Bokser Nawrocki teoretycznie powinien być w tym bardziej naturalny, jednak brak mu luzu i specyficznego uroku amerykańskości – prezentuje raczej sztywność skinheada. Swoje oklepane patriotyczne frazesy, jak „nie będzie nam wybierała prezydenta ani Bruksela, ani Berlin” wypowiada tonem pasującym bardziej do kwestii typu „miśku, ty już skończyłeś na dzisiaj imprezowanie”.

Po pierwsze: siła

Najwyraźniejszym znakiem powrotu ery kowbojstwa jest postawienie na piedestale nagiej siły. Inne argumenty odgrywają rolę drugorzędną. Najpierw trzeba się zmierzyć, potem zwycięzca łaskawie wysłucha pokonanego i zabierze mu tylko pieniądze, ale telefon i dokumenty zostawi. Trump rozpoczyna negocjacje od wyprowadzenia ciosów w postaci gróźb nałożenia absurdalnie wysokich ceł lub od razu aneksji terytorium. Znający tę kowbojską konwencję Meksyk początkowo próbował się stawiać, ale spotulniał i zgodził się wysłać na granicę 10 tys. żołnierzy, by koordynowali redystrybucję migrantów.

Kolejne rządy w Polsce, zamiast reformować kraj, napinają muskuły, podejmując nieudolne próby rozliczenia poprzedników. Najśmieszniejszy odcinek rodzimego spaghetti westernu obejmował siłowe doprowadzenie byłego ministra sprawiedliwości przed oblicze komisji śledczej – ta natychmiast zakończyła pracę i złożyła wniosek o trzydziestodniowy areszt dla niesubordynowanego polityka, którego miała już pod nosem.

Nastroje po prawej stronie barykady mogą i powinny budzić przerażenie – dość wspomnieć, iż na sugestię księdza (!), by wymierzyć profesorowi Antoniemu Dudkowi „prawego lub lewego prostego”, prawicowy kandydat na prezydenta odpowiedział „bóg zapłać”.

Napinka Amerykanów daje im chociaż pewne korzyści – choć najpewniej krótkoterminowe, bo każdy potraktowany z buta najpierw podkula ogon, następnie zaś szuka sposobności, by się odwinąć. W Polsce przypomina to raczej stroszenie piór przez samce nielotów. Rządzący, zamiast skupić się na skutecznym załatwieniu paru kluczowych spraw, sami już gubią się w tym, kogo i o co oskarżają – tymczasem nie udało im się choćby posadzić Romanowskiego, na którego faktycznie coś mają.

Prawo? Co to jest prawo?

W świecie kowbojów prawo, przepisy i umowy to jakieś nieistotne papierki. Liczy się siła, refleks i cel. Kanał panamski, Grenlandia czy sterroryzowana – jak na razie tylko werbalnie – Kanada mogą trafić do USA nie dlatego, iż Stany mają względem nich jakiekolwiek prawa – jeżeli zajęłyby te tereny, to tylko dlatego, iż mogą. Zamiast formalnie wypowiedzieć umowę handlową NAFTA (między Kanadą, USA i Meksykiem), Amerykanie po prostu nałożą cła, stosując metodę faktów dokonanych. Cła nałożone na Chiny są niezgodne z zasadami stworzonej przez samych Amerykanów WTO? Strasznie nam z tego powodu wszystko jedno.

W Polsce deptanie prawa trwa od 2015 roku, a obecny rząd dzielnie kontynuuje politykę poprzedników. TVP i prokuratura zostały przejęte z taką gracją, iż choćby najbardziej nieudane role Clinta Eastwooda to na tym tle łyżwiarstwo figurowe – zresztą z marnymi rezultatami, wszak żyjemy w spaghetti westernie. Partia Kaczyńskiego ordynarnie wykorzystywała publiczne środki do prowadzenia kampanii wyborczej, więc obecny rząd zabrał jej wszystkie. Spacyfikowany surową miną premiera minister finansów ich nie wypłaca, mimo orzeczenia Sądu Najwyższego oraz uchwały PKW. Orzeczenie? Jakie orzeczenie? Przecież to choćby nie jest sąd, a uchwała jest niejednoznaczna, bo dodano do niej jakiś kuriozalny punkt drugi, czyli doskonale znany każdemu urzędnikowi „dupochron”.

Ta ciągnąca się od dekady pogarda dla prawa na szczytach władzy nie rozlała się dotąd na tzw. społeczne doły i nie doprowadziła do eksplozji przestępczości, ale moda na kowbojstwo może to niedługo zmienić.

Samczość wraca do łask

Elity na Zachodzie – i to niezależnie od płci, oczywiście już tylko dwóch – zachowują się jak na nie do końca legalnych boosterach testosteronu. Koniec z empatią, o równości i inkluzywności nie wspominając. w tej chwili rządzą groźne miny, obraźliwe zaczepki oraz nastrój ostrej rywalizacji. W Polsce przyjmuje to oczywiście formę nad wyraz paradną. Nawrocki próbuje się robić na ubermęskiego męża stanu, ale od razu widać, iż to zwykły łysy spod klatki, którego lepiej unikać. Trzaskowski zapałał miłością do „zdrowego rozsądku”, chociaż przed ogłoszeniem przez Trumpa „rewolucji zdrowego rozsądku” w ogóle tego zwrotu nie używał. Szymon Hołownia, który jeszcze rok temu zamieniał obrady Sejmu w cyrk, teraz stroi w wywiadach marsowe miny, wyglądając przy tym sztucznie jak wyrośnięta kukiełka. Być może niedługo powróci do swojej narracji o „wbiciu Putina w ziemię”.

Tradycyjnie rozumiana samczość dokonuje ekspansji również na lewicy. Pod tym względem nikt nie dorównuje Tomaszowi Treli – członkowi wybitnie nieporadnej komisji śledczej (ds. nielegalnej inwigilacji) – gaworzącemu o „politycznym glebowaniu Kaczyńskiego”, choć przed schorowanym Ziobro wspólnie z koleżeństwem czmychnął cichaczem, na odchodnym wygrażając mu aresztem.

Moi wrogowie są martwi

Gdy po 2015 roku PiS rozmontowywał państwo prawa i instytucje demokratyczne, wielu prawicowych publicystów zwracało uwagę, iż wszystkie te nowe sztuczki Platforma Obywatelska wykorzysta, gdy tylko wróci do władzy. Przekonany o własnej nieomylności Kaczyński był na to głuchy, a teraz płacze, iż biją go w szczepionkę.

Cała klasa polityczna zaczęła się zachowywać, jakby jutra nie było. Zwycięstwa w wyborach są traktowane tak, jakby były ostateczne. Cytując klasyka: „stop the count!”. Republikanie zdają się myśleć, iż demokraci przestali istnieć, a wielki biznes taktycznie podkulił ogon i mówi to, co każe Trump. Po zwycięstwie 15 października 2023 roku nowa większość w Polsce także nabrała wiary, iż PiS i jego elektorat cudownie wyparowali, więc można robić, czego dusza zapragnie, choć wcześniej przegrali siedem wyborów z rzędu, w tym dwukrotnie prezydenckie.

Tymczasem niewychodzący poza swoją polityczną bańkę Kaczyński, mieszkający w luksusowym sanatorium Żoliborz-Zdrój, gdzie ptaszki ćwierkają, ludzie spacerują, a sporadyczne konflikty przybierają formę kulturalnego przekomarzania się, ma nadzieję, iż na tej fali kowbojstwa zdobędzie polityczne punkty, bo pierwsze skutki uboczne zaostrzenia samczej rywalizacji dotkną go co najwyżej w formie utarczek słownych lub jakichś śmiesznych przepychanek pod pomnikiem.

Gdy jednak do Polski zawita prawdziwy kowboj, taki z ostrogami i pistoletem, który np. postawi ultimatum „oddajecie pożydowskie kamienice albo tracicie amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa”, to rezon straci nie tylko prezes, ale choćby zgrywający wuja nadęty profesorek prawa z Lublina. Bo w świecie kowbojstwa nie jest istotne, iż ktoś komuś prawił komplementy na odległość. Znaczenie ma liczba luf, naboi i sprawnych strzelców.

Read Entire Article