Stanisław Michalkiewicz: Czegóż chcieć więcej?

magnapolonia.org 12 hours ago

Stanisław Michalkiewicz: Czegóż chcieć więcej?

Jak zwykle podczas świąt Bożego Narodzenia, to znaczy – od Wigilii, aż do Trzech Króli, nasz nieszczęsliwy kraj pogrążony jest w nirwanie, pod której następuje bolesny powrót do rzeczywistości. Widać to również w niezależnych mediach głównego nurtu, chociaż wprawne oko dostrzeże tam również przygotowania do okresu poświatecznego, kiedy to rzeczywistość zanowu zacznie dawać o sobie znać.

Oto w ramach wojny obywatela Tuska Donalda z panem prezydentem Karolem Nawrockim, któremu obywatel Tusk Donald i Książę-Małżonek zarzucają rozmaite uzurpacje, pojawił się serial firmowany przez znanego autora Bertolda Kittela, który wyciąga panu prezydentowi różne wstydliwe zakątki, najwyraźniej przygotowując grunt do tubylczej afery Epsteina.

Pan red. Kittel jest “dziennikarzem śledczym” znanym ze współpracy z panią red. Anną Marszałek, co to w swoim czasie zdemaskowała Romualda Szeremietiewa i jego współpracownika, pana Farmusa, co doprowadziło do spektakularnego aresztowania go na pełnym morzu, kiedy to został zdjęty z promu za pośrednictwem helikoptera. Oczywiście niezależna telewizja również tam przypadkowo się znalazła, podobnie, jak w głębokich lasach koło Wodzisławia Śląskiego, skąd dobiegały odgłosy obchodów urodzin Adolfa Hitlera.

Jak pamiętamy pojawiły się wówczas śmierdzące dmuchy, jakoby te urodziny zostały przez niezależną telewizję obstalowane i choćby zadatkowane, w związku z czym prokuratura wszczęła tak zwane energiczne śledztwo. Kiedy jednak pani Żorżeta, będąca podówczas amerykańską ambasadoressą w Warszawie ostrzegła, iż jeżeli ktokolwiek podniesie rękę na niezależną stację telewizyjną, to władza ludowa mu tę rękę odrąbie, niezależna prokuratura wycofała się z energicznego śledztwa z podwiniętym ogonem.

Podejrzewam w związku z tym, iż większość tych “dziennikarzy śledczych” to po prostu kolaboranci bezpieki, która za ich pośrednictwem prowadzi rozmaite polityczne rozgrywki. Taki jeden z drugim oficer prowadzący wtyka dziennikarzowi śledczemu nos w przygotowanego zawczasu gotowca.

Następnie powiada: wiecie, rozumiecie, pani Aniu, niech to pani opisze własnymi słowami, jak to pani pięknie potrafi – no a potem helikoptery nadlatują nad prom, antyterroryści spuszczają się na linach, aresztują wskazanego nieubłaganym palcem delikwenta, telewizja to wszystko nagrywa i puszcza w czasie najlepszej oglądalności, przerywając reklamami, bezpieczniacy za udaną operację inkasują premie, a dziennikarze śledczy inkasują nagrody, przyznawane przez rozmaite bezpieczniackie odkrywki, dla lepszego kamuflażu funkcjonujące jako organizacje społeczeństwa otwartego. Czegóż chcieć więcej?

Z kolei zaraz jak tylko niezależna prokuratura “postawiła zarzuty” złowrogiemu Antoniemu Macierewiczowi ujawnienia jakichś straszliwych tajemnic, niezależny portal “Onet” drukuje w odcinkach serial autorstwa pani Żemły Edyty o naszej niezwyciężonej armii – jak to Macierewicz z Misiewiczem prześladowali biednych oficerów, jak prześladowani cierpieli katiusze, jak nasza niezawyciężona armia się od tego rozpadała, słowem – mamy medialną padgatowkę pod pokazowy proces – bo wydaje się, iż właśnie takimi widowiskami będzie teraz delektowała swoją gawiedź banda obywatela Tuska Donalda.

Trawestując Wojciecha Młynarskiego można powiedzieć, iż gdy chleba brak, to rośnie popyt na igrzyska – a któż lepiej się nadaje na głównego winowajcę, jak nie złowrogi Antoni Macierewicz? Co tu ukrywać, nazbierało mu się sporo. Poczynając od lat 70-tych ubiegłego stulecia, kiedy to złowrogi Antoni Macierewcz, razem z Wojciechem Ziembińskim założyli Komitet Obrony Robotników, do którego potem przykleił się obywatel Kuroń Jacek i pan red. Michnik Adam.

Potem, jakby tego było mu mało, autorytetom moralnym pościągał kalesony na oczach całej Polski, przywożąc 4 czerwca 1994 roku zalakowane koperty z nazwiskami konfidentów – między innymi z nazwiskiem Kukuńka. Potem było coraz gorzej; we wrześniu 2006 roku wziął i rozwiązał Wojskowe Słuużby Informacyjne, które przez 16 lat “wolnej Polski” rozbudowały sobie agenturę, przy pomocy której do dzisiaj kręcą nie tylko całym państwem, ale całym życiem publicznym naszego nieszczęśliwego kraju.

Wreszcie przeprowadził kurację przeczyszczającą w naszej niezwyciężonej armii – więc nie ma rady; zgraja obywatela Tuska Donalda, wykonująca zadanie doprowadzenia naszego mniej wartościowego narodu tubylczego do Generalnej Guberni, musi mu urządzić pokazowy proces, a potem zmłotować nienawistny sąd, by wpakował go do turmy. Co ma wisieć – nie utonie. Generał Kiszczak nie zdążył – ale obywatel Tusk Donald ze swoim kolaborantem, obywatelem Żurkiem Waldemarem, to niedopatrzenie nadrobi. Jak widzimy, kontynuacja obejmuje nie tylko PRL, ale i Generalną Gubernię. Czegóż chcieć więcej?

Jakby tego wszystkiego było mało, to jeszcze zaraz po Trzech Królach, kiedy to rozpocznie się bolesny powrót do rzeczywistości, rozpocznie się kolejna faza procesu złowrogiego Grzegorza Brauna, co to zgasił chanukową iluminację w Sejmie, potrzaskał profesoru Janu Grabowskiemu mikrofon, uniemożliwiając mu w ten sposób kontynuowanie opowieści o holokauście, na których pan prof. Grabowski do dzisiaj zarabia na życie, zniszczył choinkę z symbolami Unii Europejskiej, pozrywał ukraińskie flagi, a wreszcie – naruszył cielesność pani doktor Gizele-Mengele.

Nazbierało się się tych zbrodni co najmniej tyle samo, co złowrogiemu Antoniemu Macierewiczowi, więc obywatel Żurek Waldemar nakazał nienawistnemu sądu, by proces zakończył się do marca. Skoro zna termin wyroku, to pewnie zna i sam wyrok. Ale przysolenie pięknego wyroku złowrogiemu Grzegorzowi Braunowi to zaledwie wstęp do operacji niwelowania tubylczej sceny politycznej. Jak wiadomo, zarówno obywatel Żurek Waldemar, jak i minister Kierwińki, a także Książę-Małżonek wyrazili communis opinio, iż Konfederacja Korony Polskiej powinna zostać zdelegalizowana.

Toteż czekamy tylko na prawidłowe obsadzenie wakatów w Trybunale Konstytucyjnym, który wtedy odzyska zaufanie Partii i będzie mógł przystąpić do niwelowania tubylczej sceny politycznej dla potrzeb Generalnej Guberni. Podejrzewam, iż na zdelegalizowaniu Konfederacji Korony Polskiej się nie skończy – bo jak już sądzić – to sądzić – więc podobny los spotka pewnie również Kofederację WiN.

Skoro jednocześnie pan Mateusz Morawiecki, kontynuując zadanie, właśnie neutralizuje PiS, to nie ulega wątpliwości, iż w Generalnej Guberni na placu pozostanie tylko Volksdeutsche Partei z satelitami – zgodnie z wytycznymi niemieckiej BND z Berlina. Wiadomo bowiem, iż w Generalnej Guberni, podobnie zresztą, jak i w IV Rzeszy, pluralismus polegać może na potrójnej jedności: ein Reich, ein Volk, ein Fuhrer, to znaczy – eine Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje. Czegóż chcieć więcej?

Polecamy również: Agresywny murzyn rzucił się na Polaka. Miał pecha

Read Entire Article