Przedstawiamy recenzję książki Rozum w śmiertelnym niebezpieczeństwie Marcela De Corte’a wydaną przez wydawnictwo Andegavenum. Przedstawia ona druzgoczącą diagnozę współczesnego człowieka, który zanegował swój rozumny związek z obiektywną rzeczywistością i żyje w świecie intelektualnych i zmysłowych fantazji.
Znany chrześcijański apologeta działający w czasach Napoleona i po jego upadku – François-René de Chateaubriand przeżył w swojej młodości epizod, kiedy żonata kobieta z namiętnością narzucała mu się w jego własnej posiadłości. On jednak nie wykorzystał sposobności do rozpoczęcia romansu (na szczęście!), tylko rozgorączkowany zamknął się w sobie i zaczął żyć w świecie wyobraźni, gdzie skonstruował obraz kobiety idealnej. To widmo prześladowało go przez jakiś czas i sprawiło, iż „żył w chmurach”, gdzie oddawał się rozkoszom ze swoją wymarzoną ukochaną, a także odzierał się ze swojej natury, aby zespolić się z kobietą-duchem, a choćby utożsamiać się z nią! Chateaubriand czuł, iż w tej projekcji popada w szaleństwo i brak realnej możliwości zjednoczenia się ze swoim widmem zaczął odbierać jako piekielne tortury. Chateaubriand, w swoim delirium, jest odpowiednikiem współczesnego człowieka, zaś jego obraz kochanki odpowiada nie-rzeczywistości, jaką nowoczesna cywilizacja, zdaniem Marcela De Corte’a, kreuje.
Diagnoza De Corte’a jest druzgocąca. Współczesna cywilizacja choruje na idealizm na wszystkich możliwych polach – naukowym, politycznym, religijnym, itd. Nie będzie przesadą, jeżeli ostrzegę ewentualnych zainteresowanych lekturą Rozumu w śmiertelnym niebezpieczeństwie, czyli dzieła, w którym De Corte postawił tę miażdżącą diagnozę, iż jest to książka dla ludzi o mocnych nerwach. Czytając ją można doznać szoku, przewartościować swoje myślenie i zacząć z przerażeniem patrzyć na świat (rozumiany jako porządek ludzkich serc, a nie przyrodę), który tak bardzo się wykoleił, iż aż, przynajmniej na pierwszy rzut oka, nie ma żadnych szans na ratunek przed zniszczeniem.
De Corte, idąc za Arystotelesem, wymienił trzy zasadnicze funkcje ludzkiego rozumu: „funkcję poznawania (theoria), pozwalającą odkrywać, czym są istoty i rzeczy w świecie, który nie zależy od rozumu, ale to właśnie rozum zależy od niego; funkcję działania (praxis) – rozum stara się osiągnąć cel, do którego człowiek nie przestaje dążyć i który nie zależy od jego woli: spełnienie przez człowieka swojego istnienia oraz szczęście; funkcję fikcji (poiesis) – rozum produkuje dzieła, które całkowicie od niego zależą, jeżeli chodzi o ich uwarunkowania. Z tych trzech funkcji jedyną, która pozostała, jest trzecia – najniższa w hierarchii”.
Rozum ogołocił się ze swojej natury (patrz przypadek Chateaubrianda), nie oddaje się metafizycznej spekulacji, a choćby nią gardzi, podobnie jak nie respektuje prawa naturalnego, które tradycyjnie rozpoznawał w obrębie społeczeństwa przedindustrialnego, wiejskiego, jakie miało charakter organiczny i pozostawało wierne zdrowemu rozsądkowi. Jedyne co czyni, to wytwarza, generuje nowy model życia społecznego, wizję nowego człowieka, neoreligię, którą realizuje tzw. posoborowy Kościół, wreszcie, co wydaje się najtrudniejsze i wymaga największych objaśnień, uskutecznia nową naukę fizyczno-matematyczną, która, według De Corte’a, też nie odkrywa rzeczywistości, a przynajmniej nie w całej jej rozciągłości, ale dzięki narzędzi materialnych i matematycznych konstruuje ją.
W moim przekonaniu, kwestia filozofii nauki przedstawionej przez belgijskiego arystotelika pozostaje tym elementem książki, który wymaga omówienia nie tyle w ramach krótkiego artykułu popularno-naukowego, co w wyczerpującym artykule naukowym, odwołującym się do wielu źródeł (sam De Corte, w swoich rozważaniach o nauce, odnosił się do wypowiedzi oraz poglądów kilku bardzo znanych naukowców XX wieku: Einsteina, Eddingtona, de Broglie i innych). Rozdział Romantyzm nauki wymaga od czytelnika chyba największego skupienia ze wszystkich części książki. Jest to rozdział dla odważnych, ale, jak zasygnalizowałem, nikt bez tej cnoty nie powinien zabierać się za Rozum w śmiertelnym niebezpieczeństwie De Corte’a.
Marcel De Corte, na łamach omawianej książki, dał się poznać jako zaciekły przeciwnik Pierre’a Teilharda de Chardin, który uosabia (neo)modernistyczny idealizm w Kościele katolickim. Tym samym można go (De Corte’a) dołączyć do całego szeregu mniej lub bardziej konserwatywnych autorów (Garrigou-Lagrange, Maritain, von Hildebrand), którzy z namiętnością wypowiadali się przeciwko szalonej wizji stawania się propagowanej przez tego jezuickiego „kochanka ewolucji”. Wartościowe w książce De Corte’a jest krytyczne zaprezentowanie także innych adeptów filozofii stawania się działających w obrębie Kościoła katolickiego niczym wilki w owczej skórze, na czele z fizykiem Leprince-Ringuetem, który nominalnie przyznawał się do katolicyzmu i chciał go reformować, ale na wzór modernistów potępionych w 1907 roku przez św. Piusa X.
Jeszcze wiele tematów występujących w dziele De Corte’a aż prosi się o jakąś wzmiankę: demokracja jako fasada, informacja w społeczeństwie masowym jako narzędzie kształtowania ludzi przez technokratów, rola najpierw Kartezjusza, a potem filozofów oświecenia w ukształtowaniu się tego idealistycznego sposobu bycia współczesnej cywilizacji, kwestia marksizmu i jego urojeń, itp., itd. Nie mam najmniejszych szans, ażeby chociaż w uproszczeniu przedstawić całe bogactwo książki De Corte’a.
To, co zastanawia na koniec to fakt, iż De Corte o tym koszmarze idealizmu niszczącego ludzi i społeczeństwa pisał w drugiej połowie XX wieku. Cóż powiedziałby o okolicznościach, w jakich przyszło żyć ludziom w pierwszej połowie XXI wieku, kiedy mamy do czynienia z tak ogromnym bombardowaniem informacjami, iż zalew informacji atakujący ludzi w drugiej połowie XX wieku wydaje się zaledwie mżawką i z tak wynaturzonymi ideologiami, iż być może choćby hitleryzm to przy nich jedynie drobne, przejściowe kłopoty (w końcu aborcja w społeczeństwach demoliberalnych, według mojej najlepszej wiedzy, zbiera o wiele większe żniwa, jeżeli chodzi o śmierć ludzkich istnień, niż druga wojna światowa)? A może niczego już by nie mówił, tylko zamilkłby na łonie przyrody i kontemplował Prawdę, Dobro i Piękno, które są wieczne i przetrwają nawet, gdy ten świat dojdzie do katastrofy, do której usilnie zmierza.
Dr Krzysztof Kotula
Marcel De Corte, Rozum w śmiertelnym niebezpieczeństwie, tłum. P. Tylus, Andegavenum 2024, 364 stron
Zobacz także:
Kim jest prawdziwy konserwatysta i jak Rewolucja stara się go zniszczyć?