Pseudonim
Dziwnie mi w skórze z pseudonimem blogerki,
bo to tak, jakby ktoś podał mi cudze literki.
Piszę, a jakbym nie była sobą,
jak cień, co błądzi nieznaną drogą.
Pseudonim? To dla mnie maska balowa,
zakrywa twarz...
Lecz czy jestem gotowa
zdradzić tę, którą dobrze znam?
Tę z sercem - nie z liter, nie z kłamstw?
Słowa „pstryk” - i już jestem kimś innym.
Bez historii. Bez ramy. Bez imion.
Głoszę światu coś, co brzmi obco,
a dusza...
nie idzie jakby bez butów, boso.
Mam imię. Mam choćby twarz.
A jednak zgubiłam się gdzieś wśród marzeń.
Chcę blogować - ale wstyd mnie trochę gryzie,
jakbym topniała w tej cichej ciszy na wyspie Amizie.
Niby piszę, niby mówię,
a wewnątrz wszystko się psuje.
Bo to nie ja, ale cień mej duszy,
co w pseudonimie pęka i się kruszy.
A ja? Gdzieś hen wśród chmur.
Zamiast siebie: znak, litera.
Prawda milczy. Bo nikt jej nie wybiera.