Mam przyjaciela, z którym chodziliśmy choćby do liceum w powiatowym mieście (ale nie do tej samej klasy). Skrótowo – spotkaliśmy się ponownie w Niemieckim Zgorzelcu, gdzie mieszkamy – jak od 13, on od 10 lat. Spotykamy się często na porannym espresso machiato w piekarni na Wilhelmsplatz i
oczywiście rozmawiamy
o polityce. Kolega uważa się za konserwatystę, a mnie się wydaje, iż ma on z tym problemy. Kiedy kilka dni temu dowiedziałem się, iż Bąkiewicz organizuje protest przeciwko wyrzucaniu do Polski niechcianych imigrantów, którzy dostali się do Niemiec na zaproszenie Angeli Merkel, namawiałem go
do pójścia na protest
na granicznym moście nad Nysą, łączącym oba miasta. – „nie, Bąkiewicz to nie mogą bajka” – tłumaczył się. – A poza tym, czy taki protest coś da? Wydaje mi się, iż zrozumiałem, iż to konserwatysta gawędziarz. Po pierwszej choćby zadzwonił do mnie, czy most już jest przejezdny, bo chciał jechać na obiad…
]]>https://niezalezna.pl/polityka/prowokacja-na-manifestacji-w-zgorzelcu-ki...]]>
Jan Bogatko
Ps.: moim zdaniem było tak około trzystu osób. Protest wypadł dobrze, po niemieckiej stronie mnóstwo policji, po polskiej chyba tylko tajniacy. Krzyczano, śpiewano, las narodowych flag, liczne hasła i transparenty. Mój korespondent Kośćjeża też by pewnie nie poszedł na protest z tych samych powodów, co mój „konserwatysta”. Dzielny naród, ci „Polacy”…