Położna, która uczestniczyła w aborcjach w szpitalu w Oleśnicy, ujawniła szczegóły traumatycznych wydarzeń, z którymi miała do czynienia w tej placówce. Według niej Gizela Jagielska szkoli personel z zabijania chlorkiem potasu tłumacząc, iż truciznę należy wstrzykiwać dziecku tak długo aż jego serce przestanie bić, gdyż inaczej dziecko zacznie „uciekać” i trzeba będzie „kłuć jeszcze raz”. Dla cześci położnych z Oleśnicy aborcja ma być „łatwiejszą pracą” niż przyjmowanie porodów żywych dzieci (!). Wywiad z pielęgniarką opublikowała w piątek „Nasz Dziennik”.
Położna z Oleśnicy ujawniła horror, jaki ma miejsce w słynnej placówce aborcyjnej. O sprawie napisał „Nasz Dziennik”, publikując świadectwo pani Magdy – pielęgniarki, która odeszła ze szpitala w Oleśnicy, gdyż nie godziła się na współudział w mordowaniu dzieci.
Według jej relacji, część personelu lekarzy i położnych przystała na warunki, jakie dyktuje żydówka Gizela Jagielska – wicedyrektor szpitala, która zasłynęła na całą Polskę zabiciem zastrzykiem w serce z chlorku potasu Felka w 9-tym miesiącu ciąży. Dla wielu położnych kooperacja z Jagielską zakończyła się tragicznie.
– Nieraz widziałam położne, które z racji współuczestnictwa w aborcji były kompletnie zdewastowane psychicznie. To trauma, której nie da się wyleczyć choćby przez wiele lat – mówi była położna.
Dla jednych praca w oleśnickim szpitalu stała się koszmarem, jednak dla wielu innych… zwykłą rutyną i codziennym zajęciem. Wedle pani Magdy, niektóre z położnych wręcz wolały uczestniczyć w aborcjach niż w porodach żywych dzieci (!!) gdyż, jak mówiły: „Aborcje to dla nas łatwiejsza praca bo nie ma ryzyka, iż przez jakiś błąd zaszkodzimy dziecku.”
Innymi słowy – w trakcie zwykłego porodu, kiedy rodzi się dziecko, może dojść do jakichś komplikacji lub pomyłek, za które personel szpitala ponosi odpowiedzialność. Lepiej więc zamordować dziecko, bo wtedy nie ma problemu z ewentualną odpowiedzialnością za ewentualny błąd w sztuce położniczej i lekarskiej. Trudno chyba o gorszy przykład wypaczenia i pohańbienia zawodu położnej…
Pani Magda uczestniczyła w 9 aborcjach w Oleśnicy. Mówi, iż pamięta je wszystkie. Kiedy tam pracowała, zabijano kilka dzieci tygodniowo. Dzisiaj o wiele więcej. – Jagielska wykonywała aborcje na dzieciach po 22 tygodniu ciąży. One polegały więc nie na wyssaniu dziecka specjalnymi ssawkami – jak to jest w przypadku młodszych dzieci – ale na wywołaniu porodu martwego dziecka. Dlatego my musiałyśmy przyjmować te porody – powiedziała.
Gizela Jagielska szkoliła też swój personel, aby kolejne egzekucje przebiegały sprawnie. Jak relacjonuje pani Magda: „pewnego razu zobaczyłam, jak pacjentka leży na kozetce, obok Jagielska wykonuje USG i upomina inną pielęgniarkę słowami: jak podajesz ten chlorek potasu, to musisz podawać do końca, aż do momentu, kiedy zobaczysz, iż serce przestało bić. Jak tego nie zrobisz dobrze, to (dziecko – przyp. red.) będzie ci uciekać i będziesz musiała kłuć jeszcze raz”.
W trakcie jednej z takich aborcji poprzez wstrzyknięcie dziecku trucizny w serce kobieta chciała zatrzymać egzekucję swojego dziecka. Jak mówi była położna: – Pamiętam, jak jedna z kobiet po wstrzyknięciu chlorku potasu zapytała, czy „to”, czyli aborcję, można jeszcze zatrzymać, czy da się uratować jej dziecko. Oczywiście, już było za późno. Ona już choćby dostała tabletki naskurczowe, żeby mogła urodzić martwe dziecko. Widziałam wtedy jej twarz i oczy, kiedy dotarło do niej to, co zrobiła.
Wedle pani Magdy niektóre kobiety płakały na szpitalnym korytarzu po wykonaniu aborcji. Inne z kolei… robiły sobie pamiątki z okazji zabicia własnego dziecka! Jedna z kobiet przyniosła do szpitala ramkę i poprosiła o odbicie w niej stópki swojego zamordowanego dziecka na pamiątkę. Jak relacjonuje pani Magda: – To było coś, co spowodowało, iż zwątpiłam w człowieczeństwo. W trakcie wywoływania czynności skurczowej kobieta wskazuje mi na ramkę i prosi, abym odcisnęła stópkę dziecka. To miała być pamiątka zabicia własnego dziecka. Koszmar, z którego do dziś nie potrafię się do końca otrząsnąć.
Czy placówkę w Oleśnicy można w ogóle nazywać szpitalem? To ośrodek śmierci, w którym dzieciom w łonach matek odbiera się życie i człowieczeństwo.
Tylko w latach 2016-2024 w Oleśnicy zabito poprzez aborcję aż 511 dzieci.
Polecamy również: Trzaskowski chce cenzury i karania Polaków za „mowę nienawiści”