Czy chrzest jest potrzebny do zbawienia? Kościół katolicki nauczał zawsze, iż tak. Sam Pan Jezus Chrystus nakazał swoim uczniom chrzcić wszystkie narody. Dziś jednak propaguje się rozumienie chrztu jako jakiegoś zwykłego symbolu. O tym problemie mówił w PCh24 TV Paweł Lisicki.
– W Ewangeliach jest bardzo wyraźne wezwanie do chrztu. To rzecz dobitnie podkreślona we wszystkich zakończeniach Ewangelii opisujących nauczanie Chrystusa zmartwychwstałego. W Ewangelii św. Marka czytamy choćby mocne stwierdzenie, iż kto uwierzy i się ochrzci będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, ten będzie potępiony – podkreślił Paweł Lisicki w rozmowie z Pawłem Chmielewskim w PCh24 TV.
Również w Dziejach Apostolskich św. Piotr mówi do wszystkich Żydów, iż o ile chcą się ocalić, muszą przyjąć chrzest, bo to jest ich jedyna nadzieja. Podobnie św. Paweł w Liście do Rzymian wskazuje, iż kto chce być zbawiony, musi wyznać, iż Jezus jest Chrystusem.
– Można by bardzo długi cytować fragmentu Nowego Testamentu, które mówią, iż chrzest jest warunkiem koniecznym do zbawienia. Nie ma wątpliwości, iż Kościół właśnie tak pojmował chrzest – od Nowego Testamentu, przez Apostołów aż po Ojców Kościoła i sobory. Nauczanie o konieczności chrztu do zbawienia jest stałym elementem chrześcijaństwa – powiedział Paweł Lisicki.
Z czasem następowały pewne zmiany. Kiedy misjonarze odkryli ogromne połacie ziemi zamieszkałe przez ludzi nieochrzczonych, uznano, iż można kategorię chrztu rozumieć w nieco szerszy sposób, niż tylko dosłowny. Chodziłoby zatem już nie tylko o samo pokropienie wodą, ale także pragnienie przyjęcia chrztu. W Kościele starożytnym istniał zarówno chrzest z wody jak i chrzest z krwi. Chrzest z krwi dotyczył tych męczenników, którzy chcieli przyjąć chrzest i wstąpić do Kościoła, ale jeszcze nie zdążyli. Nie byli zatem formalnie chrześcijanami, ale chcieli nimi zostać. Spadły na nich prześladowania, zginęli za Chrystusa – zatem było rzeczą logiczną, iż mają, by tak rzec, prawo do zbawienia.
To przełożono na sytuację ludzi, którzy żyją w krajach nieznających chrześcijaństwa. Powszechnie przyjętą opinią teologiczną stało się, iż pragnienie chrztu może mieć również charakter niewyraźny. To znaczy, iż gdyby dana osoba rzeczywiście mogła dostąpić chrztu w sensie historycznym, ale nie zrobiła tego ze względu na uwarunkowania, to należy uznać ją za stojącą w relacji do zbawienia tak, jakby była ochrzczona. Pojawiła się na tej kanwie nauka o nieprzezwyciężonej niewiedzy, szczególnie wyraźnie obecna u Piusa IX. Papież bardzo dobitnie podkreślał, iż o tym, czy ktoś ma takie niewyraźne pragnienie chrztu, a nie może go przyjąć z powodu nieprzezwyciężonej niewiedzy, decyduje wyłącznie sam Bóg.
– Innymi słowy, Kościół nie wyklucza sytuacji, w której ktoś bez chrztu może zostać zbawiony, ale traktuje to wyłącznie jako „niewykluczanie”. Sytuacja nieprzezwyciężonej niewiedzy nie jest niczym pozytywnym. Jest tylko pewnym usprawiedliwieniem na sądzie – wskazał.
Według Pawła Lisickiego we współczesnej doktrynie Kościoła katolickiego nastąpiła swoista inflacja „prawa do zbawienia”. To, co Pius IX traktował z wielką ostrożnością, uznano za powszechne prawo. Zaczęto twierdzić, iż skoro wystarcza niewyraźne pragnienie, to w zasadzie każdy człowiek ma jakieś pragnienie chrztu i w efekcie każdy mógłby zostać ochrzczony. Chrzest stał się czymś wyłącznie symbolicznym. Nie jest już oznaką przynależności do Mistycznego Ciała Chrystusa, ale raczej kategorią socjologiczną czy polityczną, znakiem przynależności do pewnej grupy społecznej.
Wreszcie Karl Rahner opracował kategorię „anonimowego chrześcijaństwa”, według której każdy człowiek, czy o tym wie czy nie, jest gdzieś w głębi chrześcijaninem. Takie myślenie rozwijał też Henri de Lubac, wskazując, iż Kościół zbawia niewierzących niejako w ich imieniu. – Henri de Lubac zastąpił Kościół kategorią ludzkości. Okazywało się, iż skoro cała ludzkość ma być zbawiona, to Kościół jest co najwyżej wierzchołkiem góry lodowej. Ta góra lodowa, czyli cała ludzkość, zostanie niejako pociągnięta do zbawienia przez Kościół. Używam tu metafory, ale do tego właśnie prowadzi takie rozumowanie – powiedział Lisicki.
Zdaniem publicysty prowadzi to do deprecjacji ludzkiej możliwości wyboru. Nowy Testament bardzo poważnie traktuje ten wybór. Ewangelia mówi przecież, iż uczniowie winni głosić Chrystusa wszędzie, a o ile gdzieś ich nie przyjmą, mają strzepnąć proch ze swoich nóg i iść dalej. Takiemu miastu, które by ich nie przyjęło, będzie w dniu sądu ciężej od Sodomy i Gomory. To świadczy właśnie o wielkiej powadze podejścia do wyboru między wiarą a niewiarą.
Do tego dochodzi jeszcze promocja humanizmu, który zasadza się na takim wyniesieniu godności ludzkiej przyrodzonej każdemu człowiekowi, iż ginie nam z oczu kategoria godności człowieka jako dziecka Bożego. Ludzie zostawali zawsze chrześcijanami właśnie dlatego, iż mogli stać się dziećmi Bożymi. To było wyniesienie do zupełnie nowego statusu. Tymczasem o ile uzna się, iż każdy ma najwyższą możliwą godność tylko z racji faktu bycia człowiekiem, to chrzest staje się nieatrakcyjny albo po prostu niepotrzebny, uznał.
– Nowy Testament i cała Tradycja Kościoła traktują niewiarę jako grzech i moralne przestępstwo. Nie ma tam krzty usprawiedliwienia dla niewiary. Dlatego nie można traktować kategorii nieprzezwyciężonej niewiedzy jako przyzwolenia dla niewiedzy. Dopuszczamy taką sytuację, ale nie wolno robić z niej doktryny, tak jak to się niestety stało – stwierdził gość PCh24 TV.
Źródło: PCh24 TV
Pach
https://www.youtube.com/embed/aBd7JY0Phug