„Cyngiel” kapiszonowy Wojciech Czuchnowski

patrzymy.pl 4 days ago

W żargonie polityczno-dziennikarskim pojawia się często mało eleganckie słowo „cyngiel”. Skojarzenia militarne są jak najbardziej na miejscu, bo „cyngiel” rzeczywiście odnosi się do części broni, która odpowiada za odpalenie ładunku. O ile w przypadku prawdziwej broni skuteczność jest niemal niezawodna i co za tym idzie śmiertelna, o tyle cyngle medialne znacznie częściej odpalają kapiszony niż zabójcze ładunki. W roli cyngli występują przeważnie dziennikarze o nie najlepszej reputacji i dlatego też zleceniodawcy przy realizacji swoich celów nie przejmują się tym, iż bardzo często wpuszczają cyngli na minę.

Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej” może się pocieszać jedynie tym, iż bardziej skompromitowanymi od niego cynglami są Tomasz Piątek, czy Jan Piński, ale poza tym nie ma żadnych argumentów. Czuchnowski skompromitował się dziesiątki razy podając całkowicie nieprawdziwe informacje, za co zresztą płacił wyrokami cywilnymi i karnymi. W ostatnim czasie postanowił kolejny raz zabłysnąć i wpakował się w podwójne kłopoty. W „Gazecie Wyborczej” ukazał się jego artykuł z sensacyjną tezą, jakoby śp. Barbara Skrzypek obciążyła Jarosława Kaczyńskiego, co ma się zakończyć postawieniem zarzutów prezesowi PiS. Sprawa stała się jeszcze głośniejsza po tragicznej informacji o śmierci słynnej „Pani Basi”.

Barbara Skrzypek zeznawała jako świadek w postępowaniu w sprawie tzw. dwóch wież, prowadzonym przez skrajnie upolitycznioną i mającą kłopoty z prawem Ewę Wrzosek. Nagła śmierć Skrzypek wywołała szereg skrajnych emocji politycznych i teorii spiskowych dotyczących okoliczności przesłuchania. W tę napiętą atmosferę wpisywał się „artykuł” Wojciecha Czuchnowskiego, ale też słuszny zarzut ujawnienia informacji z niejawnego postępowania prokuratorskiego. Czuchnowski poszedł na całość i utrzymywał, iż swoje rewelacje potwierdził w kilku niezależnych źródłach, czym narobił bałaganu nie tylko sobie. Powszechnie było widome, iż w przesłuchaniu brały udział tylko cztery osoby: prokurator Wrzosek, dwóch pełnomocników „pokrzywdzonego biznesmena” i Barbara Skrzypek.

W takim układzie źródłem przecieków mogli być tylko pełnomocnicy i prokurator, jednak błyskawicznie się okazało, iż to fałszywy trop. Jak to możliwe? Powód jest banalny i przypisany do Czuchnowskiego na stałe, „dziennikarz” po raz kolejny zwyczajne kłamał. W opublikowanym przez prokuraturę protokole nie było ani jednego słowa Barbary Skrzypek, które odnosiłoby się do braku pełnomocnictwa udzielonego Jarosławowi Kaczyńskiemu, co zarzucał Czuchnowski, za to kilkukrotnie świadek potwierdziła, iż takiego pełnomocnictwa Jarosławowi Kaczyńskiemu udzieliła. Ponieważ Wojciech Czuchnowski jest całkowicie pozbawiony wiarygodności, prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, czy dostał fałszywe informacje, czy po prostu konfabulował, ale na pewno wiadomo, jako cenę za swoje kłamstwa zapłacił.

Po kompromitującej awanturze z posłem Dariuszem Mateckim, co skończyło się dla Czuchnowskiego zakazem wstępu do Sejmu, „gwiazda dziennikarska” znów jest na ustach polityków, dziennikarzy i użytkowników Internetu wszystkich opcji politycznych. Z wyjątkiem największych fanatyków całkowicie zaślepionych politycznie, wszyscy pozostali nie zostawili na Czuchnowskim suchej nitki. Pomimo tak olbrzymiej i nie pierwszej kompromitacji, nie należy się jednak spodziewać, iż „Gazeta Wyborcza” wyciągnie jakiekolwiek konsekwencje wobec swojego pracownika, a sam Czuchnowski jako skompromitowany „cyngiel” nie odpali kolejnego kapiszona.

Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!

Read Entire Article