Mentzen (ur. 1986), współczesna wersja „Bolka” Wałęsy (ur. 1943)
Najpierw trochę teorii:
„Kryzys oznacza w psychologii punkt zwrotny, moment przełomowy, diametralną zmianę punktu widzenia, coś na kształt przesilenia choroby i powrotu do zdrowia. Kryzys „połowy życia” to całkowita zmiana spostrzegania samego siebie, świata i własnych relacji ze światem. Zmianę tę obrazuje odwrócenie perspektywy czasowej, z czasu już przeżytego w czas, jaki jeszcze pozostał1( B.L. Neugarten, „Adult personality: Toward a psychology of life cycle” (w:) B.L. Neugarten (ed.), Middle Age and Aging: A Reader in Social Psychology, The University of Chicago Press, Chicago 1968, s. 137–147). A to wyznacza zupełnie nowy sposób oceny zysków i strat poniesionych od okresu młodości oraz nowy sposób interpretacji własnych preferencji, dążeń, ambicji i celów.Do głosu dochodzi myślenie i planowanie na zasadzie „teraz albo nigdy”, a cały szereg szans i możliwości dotychczas traktowanych jako dostępne w najbardziej naturalny i oczywisty sposób, staje pod znakiem zapytania.
(…)
Przemiany połowy życia polegają na tym, iż człowiek zwraca się ku adekwatnościom, które wcześniej były zaniedbane bądź wypierane ze świadomości. W pierwszej połowie życia rozwój osobowości pozostaje pod przemożnym wpływem zadań i dążeń związanych z założeniem rodziny i ustaleniem własnego miejsca w świecie. Dominuje wówczas ekspansja, kształtują się instrumentalne cechy, które sprzyjają adaptacji, osiąganiu sukcesów i realizacji dążeń, w tym umacnianiu własnej pozycji wśród innych osób dorosłych. Ale rozwój taki jest jednostronny, co nie jest najczęściej uświadamiane.
W połowie życia coraz mocniej ujawnia się refleksja, która ma pozostać cechą znamienną dla drugiej jego połowy. Jednocześnie coraz wyraźniej zarysowująca się perspektywa skończoności życia mobilizuje do egzystencjalnej refleksji i pełni funkcję czynnika aktywizującego dążenie do doskonałości i pełni. Dzięki przemianom połowy życia człowiek staje się coraz bardziej świadomy tego, iż nastawiając się na działanie w zewnętrznym świecie, ograniczył szanse indywidualnego rozwoju. Refleksja nad dotychczasowym życiem, bilans dokonań i porażek, prowadzi ku rozpoznaniu indywidualnych cech i otwiera możliwości rozwoju w kierunku ideału osobowości, między innymi poprzez ekspresję adekwatności dotąd tłumionych.
(…)
Autor amerykańskiego bestselleru na temat kryzysu połowy życia, Daniel Levinson, wymienia następujące pytania typowe dla bilansu „połowy drogi”: „Co zrobiłem ze swoim życiem? Co zawdzięczam, a co potrafiłem dać mojej żonie/mężowi, dzieciom, przyjaciołom, w pracy, społeczności i w końcu – samemu sobie? Czego tak naprawdę chcę dla siebie i dla innych? Jakie są moje główne wartości i jakie znajdują odbicie w moim życiu? Jakie posiadam zdolności i jak je wykorzystuję (lub marnuję)? Co zrobiłem, by zrealizować swe marzenia i co teraz robię w tym kierunku? Czy potrafię tak żyć, żeby połączyć swe pragnienia, zdolności i cele? W jakim stopniu jestem zadowolony z życia, które prowadzę, i na ile sprzyja ono odnoszeniu sukcesów i własnej skuteczności? Co i jak powinienem zmienić, by stworzyć dobry punkt wyjścia na przyszłość?12 (D.J., Levinson, C. Darrow, E. Klein i in., The Seasons of Men’s Life, op. cit., s.192)
(…)
Tematyka kryzysu połowy życia stanowi celną egzemplifikację przełomowego charakteru myśli Junga, zwłaszcza w kwestii temporalnego ukierunkowania psychiki oraz znaczenia przyszłości w rozwoju psychicznym. Wiodącą rolę w życiu człowieka dorosłego zdają się odgrywać cele i zadania na przyszłość, i to niezależnie od tego, w jakim stopniu uwarunkowane są doświadczeniami z przeszłości. Fenomenologia przeżyć i doświadczeń połowy życia ujawnia konieczność jednocześnie ciągłości i zmiany w życiu człowieka. Nowe wyzwania, nowe szanse i zagrożenia nie pozwalają stać w miejscu, inspirują i do pewnego stopnia wymuszają rozwój, chociaż podjęcie tych wyzwań pozostaje w gestii osobistych decyzji, a człowiek niejednokrotnie ucieka przed takimi wyzwaniami.
Nie do przecenienia jest inspiracja wynikająca z teorii Junga dla badań i eksploracji procesów rozwoju osobowości u ludzi dorosłych. Późniejsze rozwiązania proponowane w ramach psychologii biegu życia znajdują wyraźne zakorzenienie w tej tematyce”- za:Kryzys „połowy życia” – interpretacja i inspiracje
Teraz trochę chłodnej statystyki:
„Wskaźnik aktywności zawodowej Polaków w wieku 25-54 lata jest wyższy niż średnia Unii Europejskiej – wynika z czwartkowej publikacji Polskiego Instytutu Ekonomicznego (…) Jak wskazano w opublikowanym w czwartek Tygodniku Gospodarczym PIE, w ostatniej dekadzie w Polsce odnotowano znaczący wzrost aktywności zawodowej osób w różnych grupach wiekowych. Np. w grupie 25-54 lata poziom aktywności jeszcze w 2013 r. wynosił 84,6 proc, a w 2023 r. wzrósł do 88,6 proc.
To – jak zaznaczyli analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego – przekracza średnią UE, która w 2023 roku wyniosła 87 proc. Dodano, iż liderami pod względem wskaźników aktywności zawodowej w tej grupie wiekowej były Szwecja (92,2 proc.) oraz Słowenia (92,1 proc.)”.
„ za: Wskaźnik aktywności zawodowej Polaków w wieku 25-54 wyższy niż średnia UE
A teraz skok do „gorących męskich zwierzeń” 30-40 latków
Loża samców
Przechodząc do istoty zagadnienia
Zacznę od wspomnień osobistych.
W sierpniu 1980 roku miałem prawie 26 lat życia za sobą. Miałem skończone studia, odbytą służbę wojskową, kilka lat pracy zawodowej, rozpoczęte studia doktoranckie. Od kilku lat byłem już żonaty. Zobaczyłem kawałek świata, bo w czasie studiów objechałem trochę państw i stolic państw RWPG z ich centralą włącznie, czyli ZSRR – tamże miałem sposobność poznać Moskwę, Leningrad, Kijów, a kilka lat później: Wilno, Grodno,Rygę,Taszkient, Bucharę, Samarkandę, Frunze, Ferganę, Duszanbe, Baku, Aszchabad. Odwiedziłem Afganistan ( ale jeszcze przed wojną z ZSRR); w planach miałem kontynuować podróż do Indii i na Cejlon (ale z powodu głosu serca pozostawionego w Polsce zawróciłem – będąc Kabulu). Odwiedziłem też Berlin wschodni(socjalistyczny) i zachodni(kapitalistyczny). Chcąc dorobić do skromnych zarobków w jednym z największych Zjednoczeń Przemysłowych w Polsce wyjechałem w 1980 r. do sezonowej pracy w Niemczech: poznałem jej blaski i cienie, także te wynikające z „wewnątrz polskiej konkurencji” o pracę i wysokość zarobków. Wiodło mi się nieźle, niemiecki bauer zapewnił mi dobre warunki socjalne i zachęcał do pozostania, gdyż jako znający język niemiecki byłem użytecznym pośrednikiem między nim, a grupą tyrających Polaków ( ja także tyrałem, ale przychodziło mi to bez trudu, bo pracy nauczył mnie dziadek, a jako młody małżonek i przyszły ojciec cel miałem jasny- mieszkanie i niezależność finansową).
W sierpniu 1980 r., a w zasadzie już w połowie lipca, niemieckie media zaczęły przekazywać wiadomości o strajkach w Polsce. Śledziłem je na bieżąco i starałem się zrozumieć ich nie tyle powody, co cel.
W końcu sierpnia 1980 r. ja i moja żona podjęliśmy decyzję o powrocie do kraju ( wiadomo: rodzice, a poza tym żona miała przed sobą jeszcze obronę pracy magisterskiej). Wróciliśmy do kraju tuż przed „gorącym” końcem strajków na wybrzeżu, w Gdańsku i Szczecinie. Ja, jako młody doktorant, wchłonięty zostałem przez atmosferę „solidarnościowej rewolucji”. Ile to wywołało sporów z moim ojcem , który w 1956 r. przeżył podobne „fascynacje rewolucyjne”i w tej chwili trzeźwo oceniającym solidarnościowe kukły i prowokatorów, trafnie też oceniał współsprawstwo hierarchii KK w solidarnościowej, antypolskiej hucpie – pomimo jak pamiętamy słynnych niby przestróg kardynała Wyszyńskiego, bodajże z 26 sierpnia 1980 r, przed „doradcami o KOR-owskim rodowodzie”.
Do KOR-u i KPN-u miałem adekwatny dystans, trafnie diagnozując zarówno inspiracje, jak i cele obu ruchów, którym patronowały zagraniczne, anglosasko-żydowskie ośrodki kierownicze.
Na NSZZ „Solidarność” dawałem się przez kilka lat nabierać, choć najbliżej było mi do narodowo-patriotycznej orientacji w ramach „Solidarności”. Przez kolejne lata 1980 łuski z oczu opadały, choć jeszcze w grudniu 1990 roku dałem się zmanipulować przez „patriotę” Wałęsę -”Bolka” i filozofię tzw. „mniejszego zła”. Generalnie jednak lata 1980-te, pod wpływem lektur i przemyśleń związanych z moją pracą doktorską poświęconą głównie poglądom polskich ekonomistów ze środowiska narodowego: St. Głąbiński, St. Grabski, R. Rybarski, W. Grabski – to był okres otrzeźwienia z amoku solidarnościowego.
Koniec lat 1980tych i aż do połowy drugiej dekady lat 2000-ch, to okres moich osobistych doświadczeń jako prywatnego przedsiębiorcy, a jednocześnie od początku 2001 roku jako aktywnego politycznego działacza narodowego.
Wnioski na przyszłość
Powyższy wywód osobisty uczyniłem w tym celu, aby uzmysłowić ewentualnym czytelnikom, iż okres tzw. „realnego socjalizmu w wydaniu krajowym i bloku RWPG i UW”, „polskiej pieriestrojki” oraz tzw. „wolnorynkowo-demokratycznej transformacji”, a w końcu „obiecanego unijnego raju” – nie tylko, iż nie przeżyłem jako bierny obserwator, ale głównie jako aktywny i dojrzewający świadomościowo uczestnik wydarzeń.
Żadne, krajowe procesy społeczno-gospodarcze i polityczne, nie przebiegają w oderwaniu od kontekstu i wpływów zewnętrznych, międzynarodowych. Im kraj jest mniej suwerenny, tym mniej podmiotowa jest jego pozycja w układzie międzynarodowym, a tym samym wewnątrzkrajowe życie polityczne i społeczno-gospodarcze kształtowane jest w większym stopniu zgodnie z interesami i projektami zagranicznych ośrodków decyzyjnych.
Od początku XX wieku centrum tych decyzji zewnętrznych, dotyczących spraw polskich, przesuwało się stopniowo od centrum w Londynie i Watykanie, następnie Nowy Jork-Londyn-Watykan, poprzez krótki okres stalinowski- kiedy współdecydowała Moskwa i Watykan, ostatecznie, z powrotem ku wpływom Nowego-Jorku i Waszyngtonu z udziałem Londynu, przy współudziale Watykanu. Rola Berlina i unijnej Brukseli moim zdaniem pozostaje drugoplanowa i nie jest decydująca.
Z wyżej nakreślonej struktury i hierarchii ośrodków decyzyjnych wynika także struktura władz krajowych w Polsce. Ta struktura i stopień samodzielności władz krajowych są ściśle zaplanowane i podporządkowane interesom zewnętrznych kuratorów. Tworzona jest ona w oparciu o analizy wyspecjalizowanych ośrodków socjologiczno-psychologicznych, gospodarczych, geopolitycznych-głównie amerykańskich, przy udziale służb wywiadowczych i jednostek wojny informacyjno-psychologicznej, a w tej chwili także wojny hybrydowej i jednostek wojskowych operacji proxy.
Powstanie „opozycji antysocjalistycznej” i w konsekwencji ruchu „Solidarność” zostało zaprojektowane w USA i sfinansowane przez fundusze amerykańskie, niejednokrotnie wykorzystujące także linie transferów finansowych i kanały materialno-technicznego wsparcia z terenu państw europejskich. Zaprojektowane zostały także tzw. „elity polityczne” zgodnie z efektami studiów socjologicznych, psychologicznych i politologicznych amerykańskich ośrodków naukowych.
Na przełomie lat 1970/1980, w oparciu o w/w studia i powstałe w USA koncepcje, zbudowano etos opozycjonisty: intelektualisty-antykomunisty; robotnika-rewolucjonisty; rolnika-anty-PGRowskiego indywidualisty i antyspółdzielcy; patrioty-rusofoba i ultrakatolika; polityka-prozachodniego i prokapitalistycznego entuzjasty. Ze względu na strukturę zawodową i siłę organizacyjną postawiono na środowiska robotnicze, jako najskuteczniejsze narzędzie destabilizacji i „transformacji ustrojowej”. Stąd postawienie na czele ruchu „protestu i transformacji”, a w istocie destrukcji przemysłu i państwa, osoby takiej jak 37 letni stoczniowiec -Lecha Wałęsa. Stąd także główny wysiłek zagranicznych kuratorów, aby posłużyć się „nieświadomym, wykreowanym niezadowoleniem” 20-30-40 letnich robotników przemysłu oraz tzw.”działaczy chłopskich” do osiągnięcia własnych celów, czyli dezintegracji społeczeństwa polskiego, przejęcia własności majątku narodowego Polaków oraz zainstalowania sprzedajnych, zinfiltrowanych, agenturalnych „elit władzy”.
Z podobnym procesem, ale w nowej rzeczywistości społeczno-politycznej i technologicznej, mamy do czynienia obecnie. Polska gospodarka, które przeszła szokową terapię „prywatyzacji” oraz „urynkowienia” usług publicznych i instytucji państwowych w konsekwencji zrodziła nową strukturę społeczną. Ta oparta jest już nie na kadrze inżynieryjno-kierowniczej i robotnikach przedsiębiorstw państwowych, spółdzielczych i komunalnych, ale na prywatnych-niezorganizowanych przedsiębiorcach, pracownikach zagranicznych korporacji produkcyjnych, handlowych, finansowych i medialnych. Zupełnie marginesowa jest rola rozgrywanych agenturalnie organizacji chłopskich i krajowych związków rolniczych. Związki zawodowe stały się dekoracyjnymi i skorumpowanymi organizacjami zarządzanymi przez układy partyjno-polityczne i zatraciły w pełni swoją podmiotowość zawodowo-branżową, społeczną i polityczną niezależność.
W nowej rzeczywistości społeczno-gospodarczej i politycznej potrzebne jest też wytworzenie środowiska politycznego pokoleniowo i „zawodowo-profesjonalnie” bliskiego neokolonialnej strukturze państwowej. Środowiska, które jest słabo wyedukowane, przyjęło w pełni konsumpcyjno-indywidualistyczny model życia codziennego oraz ścieżki awansu zawodowego i społeczno-politycznego. Takim środowiskiem politycznym jest Konfederacja.
Stare „transformacyjne” kadry kompradorskie zużywają się, tracą swój autorytet na polu tocznej wewnętrznej walki o ochłapy zaoferowane przez kuratorów polskiego majatku narodowego. Potrzebna jest pokoleniowa zmiana kompradorskich „elit władzy”. Istnieje naturalny proces chęci awansu i uczestniczenia we „władzy”, która wobec umiejętnej obróbki socjalno-psychologicznej oraz sprawdzonych od wieków narzędzi i mechanizmów korupcji i wasalności – jest władzą w pełni dyspozycyjną, zaprzedaną woli i interesom zewnętrznych kuratorów. Konfederacja, to idealna, stworzona przez kuratorów-kuźnia kompradorów i wasali anglosasko-syjonistycznego zwierzchnictwa nad Polską. Cześć mało świadomych i przez to naiwnych członków Konfederacji ( na wzór szeregowych członków wielomilionowego ruchu „Solidarność” sprzed 45 lat) tego nie rozumie. Natomiast grupa przywódcza, skrajnie konformistyczna i skorumpowana materialnie i politycznie, znakomicie rozumie i wypełnia rolę społeczna i polityczną jaką stworzyli dla nie zagraniczni kuratorzy i nadzorcy.
Sławomir Mentzen – jak i wielu innych działaczy z wierchuszki konfederacyjnej, obecnych w ławach sejmowych i Parlamentu Europejskiego, to laboratoryjny efekt działania zewnętrznych ośrodków decyzyjnych – w tej chwili pod wpływem pseudo konserwatystów, tradycjonalistów, heroldów pseudo narodowo-ojczyźniano-suwerenistycznych programów, których autorami są: Waszyngton, Nowy Jork- Watykan i ciągle niedoceniany, stojący w cieniu Londyn.
Obecnie 38-letni Mentzen, ma uwodzić współczesnych 20-30-40 latków, wykreowanym wizerunkiem – odnoszącego sukcesy prywatnego przedsiębiorcy, eksperta w „optymalizacji podatkowej” i „ cyfrowej inżynierii finansowej” pod hasłem: „inwestycje w kryptowaluty, gwarancją sukcesu biznesowego i życiowego”. Dla dodatkowego uwiarygodnienia, Mentzen, jak i drugi „społeczny mag”-Grzegorz Braun, przywdział na siebie szaty wyznawcy „cudu Gietrzwałdzkiego” – mającego być gwarancją ocalenia Polski, za sprawą opieki Maryi – Królowej Polski i Chrystusa Króla jako rządcy polskich dusz i gwaranta ziemskiego ładu społecznego- opartego na własności i przedsiębiorczości prywatnej, kapitalizmie oraz odrzucającego „komunizm” – w dorozumieniu „wschodni, ruski” ( co nota bene od ponad 35 lat nie ma nic wspólnego z „ruską rzeczywistością” we współczesnej Rosji i na Ukrainie).
Czy jest jakaś droga wyjścia poza świat kompradorstwa i zaprojektowanej z zewnątrz fikcji suwerenności nie tylko Polski, ale i innych państw? A to jest i musi już być tematem innego artykułu, a głównie innych, niezależnie zaprojektowanych działań krótko i długookresowych. Działań świadomych, wielopokoleniowych środowisk polskich patriotów – o narodowych celach i słowiańskich korzeniach cywilizacyjnych.
PZ