Właśnie obejrzałem film „Nosferatu” w reżyserii Roberta Eggersa, którego premiera była w dniu 02 grudnia w Berlinie, a zaczęto ten film wyświetlać w kinach w USA i za granicą zaledwie wczoraj. W jaki sposób byłem w stanie zobaczyć cały film już niespełna po kilku godzinach? Opowiem na końcu mojej recenzji rzeczonego dzieła.
Nie ukrywam, iż byłem i najwyraźniej pozostanę krytykiem fantasy, science fiction i horroru, a zagadnienie wampira (w szczególności wampira opisanego w niezapomnianej, gotyckiej powieści „Drakula” Irlandczyka Brama Stokera, wydanej w 1897 roku), krwi jako symboli życia, ale też krwi związanej z nieśmiertelnością, przejściem przez śmierć, wynaturzeniem życia (wszakże wampir to nieumarły, gigantyczny nietoperz, który żywi krwią ludzką – a nie po prostu synonim zwykłego, martwego ciała), jest jedną z tematów, które zainteresowały mnie jako badacza kultury najbardziej. Czekałem więc z niecierpliwością, ale też z pewną dozą niepewności na tę nową odsłonę historii o hrabim Drakuli/Orloku.
Twórczy remake
Film „Nosferatu” Roberta Eggersa jest wprawdzie jedynie remake’em słynnego i genialnego filmu niemego „Nosferatu – Symfonia Grozy” Friedricha Wilhelma Murnau z 1922 roku, ale oczywiście już w tym miejscu, na początku mojej recenzji, zaznaczam, iż to nie jest „odgrzewany kotlet”. Ufny w doskonałe możliwości R. Heggersa, gdyż stworzył on fascynujące filmy „The Witch” („Wiedźma”) z 2015 roku, „The Lighthouse” („Latarnia”) z 2019 roku i „The Northman” (dosłownie po polsku „Człowiek z Północy”) z 2022 roku, ale też z ciągłem pytaniem: czy podoła R. Heggers uchwycić mroczną, krwawą i brutalną legendę z Karpat i z Niemiec / Anglii, owianą mgłami Albionu?, zaczynałem oglądać spokojnie wspomniany film. Już na początku uświadomiłem sobie, iż jest to remake niepozbawiony odważnych (a więc kontrowersyjnych, gdyż odwaga wręcz implikuje kontrowersję) rozwiązań i pomysłów. Wręcz przeciwnie: jest to na szczęście remake wybitnie twórczy i oryginalny. Wychodzi zdecydowanie ze sztampów remake’ów. Z jednym zmachem R. Heggers stworzył dość udane dzieło, które godzi tradycję rozwijaną przez filmy i powieść B. Stokera „Drakula” o wampirze Drakuli z 1897 roku z własną oryginalnością, swobodną fantazją i twórczością – a wszakże, jak wiemy, każda artystyczna twórczość wymaga wolności wyobraźni.Tym bardziej, iż jest to w miarę remake, a nie kolejny film o wampirach. Przypomnijmy, iż remake z definicji samej nazwy to adekwatnie jedynie powtórzeniem, wprawdzie w nowych ornamentach, ale jednak przede wszystkim powtórzeniem, ale w przypadku „Nosferatu” R. Eggersa pojęcie „twórczy remake” nabiera sensu. Zresztą, w ‚Nosferatu” twórca ‚The Witch” czy „The Lighthouse” nawiązuje nie tylko do genialnego dzieła F. W. Murnau, ale także pośrednio i do innych filmów. Jakich? Powiem bardziej szczegółowo poniżej.
Wszechobecny mrok i mnóstwo odcieni granatu
Przejdźmy do konkretów. Po pierwsze: scenerie, tło i architektura miejsc akcji, która toczy się w filmie R. Heggersa. Panują w filmie przeważnie wszechobecny mrok, czerń, ciemne kolory (wszelkie odcienie granatu i szarości). Na przykład scenerie rynku czy wnętrza mieszkania Thomasa i Elleny Hutterów są surowe i w światłach dość szarych. Film w przytłaczającej długości czasu jest zanurzony w ciemnych kolorach, co potępuje nie tylko niepokój, strach (co jest zrozumiałe, zważywszy na to, iż jest to horror – „oczywista oczywistość”), ale też jakby po części przygnębienie. A to, co świetliste, złociste i plomienne kolory od czasu do czasu pojawiają się, owszem, ale tylko jako w formie świec i ognia, przy czym prawie zawsze w towarzystwie niepokojącego, przytłaczającego i odpychającego (tak! – odpychającego), bezkresnego mroku. Iście piorunująca mieszanka horroru.
Zamek Drakuli – bastion zła, mroku i surowości
Idziemy dalej: zamek Orloka (czyli adekwatnie Draculi, jako iż film „Nosferatu – Symfonia Grozy” był – jak wiemy – nieautoryzowaną adaptacją dzieła B. Stokera) jest w filmie R. Heggersa iście wyjętym z koszmarów ludzkich: wszechotaczająca ciemność, ściany zamku są trochę zapuszczone, mroczne, posępne i naprawdę stare, zdaje się, iż czai się tam namacalne zło, po prostu można odczuć klaustrofobię, wstręt, ohydę i przerażenie – trochę podobnie jak we wcześniejszym remake’u „Nosferatu” F. W. Murnau, czyli filmu pt. „Nosferatu: Phantom der Nacht” (polska wersja tytułu: „Nosferatu Wampir” Wernera Herzoga i z Klausem Kinskim we wspaniałej roli Orloka) i zarazem w ekranizacji powieści B. Stokera. Tam nie ma ani krzty znanych, romantycznych wnętrz czy zadbanych, wielce eleganckich komnat w zamkach, jakże znajomych z filmów Hammer Films Production z lat pięćdziesiątych czy siedemdziesiątych XX wieku („Dracula” (względnie „Horror of Dracula”) Terence’a Fishera i z Christopherem Lee w genialnej roli Drakuli z 1958 roku). Tam rządzi odpychające, pełne, jakby „duszne”, przepełnione wręcz obrzydliwością zło – zło, którego uosobieniem jest sam Orlok. Tam nie można poczuć współczucia, samego utożsamiania widza z Orlokiem, fascynacji, bezgranicznego zachwytu nad tym wampirem.
Koniec z romantyczną miłością?
Tak więc w tym filmie nie liczcie się na kolejną, romantyczną aż do mdłości opowiastkę o „miłości”, „stracie”, „rozterek”. Swoją drogą, w filmie „Dracula” Francisa Forda Coppoli z 1992 roku już niestety Drakula miał takie „romantyczne” wahania: żądza krwi (a co za tym utrata żyjącej swojej ukochanej) albo trwająca miłość i rezygnacja ze swojej żądzy, albo miłość – albo dziki, atawistyczny, wprost zwierzęcy popęd łaknienia krwi). Sam postać Orloka to esensja zła (przez dużą literę). Jedyne odczucia zdrowego człowieka, które mogą żywić do wampira Orloka i w ogóle zła w tyn filmie, to tylko wstręt, lęk, istne obrzydzenie, wręcz nienawiść, a cały film R. Heggersa uchwycił w sposób doskonały to zło – zarówno wizualnie, jak i psychologicznie. I za to moim zdaniem należy pogratulować R. Heggersowi. Jakby ten film przemawia, iż nie można i nie należy zafascynować się Orlokiem, gdyż Orlok – jako ucielesnione zło – jest sługą samego szatana. Owszem, są jeszcze w tym filmie ślady romantyczne (tęsknota za wieczną miłością) po „Drakuli” F. F. Coppoli, ale w tym miejscu zostały przytłumione z powodzeniem warstwą cech złowieszczych tegoż Orloka.
Archetyp wampira jako siły demonicznej i nieludzkiej
Zresztą, warto podkreślić, iż największym atutem tegoż filmu jest kreacja samego postaci Orloka. Otóż R. Heggers ukazuje Orloka jako wampira – uwaga – adekwatnie wybitnie mściwego, okrutnego, złego aż do szpiku kości, istnego sadysty. Zaiste – wampir wedle opisu R. Heggersa może i musi być z definicji odpychający, właśnie antyludzki, a natura jego jest bliższa ciemnych instynków dewiacji życia, zwierzęcej (w pejoratywnym znaczeniu rzecz jasna) natury, niż natury człowieczej. Orlok – jakby mówi „między wierszami” R. Heggers – jest zawsze okrutny, bezwzględny, pan destrukcji i śmierci, po prostu – jak już powiedziałem – sługa szatana. To bodaj najbardziej mroczna, przesiąknięta ciemnością, sadyzmem, złem, antyludzka kreacja Orloka w tym filmie. I powiem więcej: jak na razie adekwatnie to jedyny film, który pokazuje tak bardzo odrażająca dla człowieka natura zła: brutalna i obrzydliwa. A zło i natura Orloka w tym filmie stoi dokładnie naprzeciwko naturze człowieczej. I tutaj, w tym punkcie, najlepiej uchwycił R. Heggers treść związaną z postacią Orloka w „Nosferatu” F. W. Murnau, najbardziej zbliżył się do pierwowzoru Orloka z „Nosferatu” z 1922 roku. Nie wierzycie? Zastanówcie się: choćby w remake’u W. Herzoga postać Orloka bywał zamyślony, pozornie jakby odurzony określonymi psychotropowymi lekami, wręcz nieszkodliwy, miał wręcz ludzką naturę pod formą zdeformowanej istoty, a jego ruchy były bardzo, bardzo powolne. Kontynuujemy: „Dracula” Toda Browninga i z Belą Lugosi w słynnej roli hrabia Drakuli z 1931 roku i – w całkiem odmiennej formie – wspomniany już wcześniej „Dracula” Terence’a Fishera oferowały postać Drakuli jako wprawdzie drapieżne, po części zwierzęce, wręcz okrutne oblicze, ale w tychże filmach jakby to wszystko było „schowane” pod maską ponętnego, czasami dość ponurego, ale adekwatnie na ogół czarującego i dystyngowanego arystokraty. A teraz, po wydania tegoż filmu „Nosferatu”, pokazał R. Heggers naprawdę prawdziwe, odrażające oblicze, bez zasłon. Tutaj jest to postać tak zła, tak sadystyczna, tak okrutna, iż nie sposób ukryć tegoż wstrętnego oblicza. Już w pierwszym momencie Thomas Hutter – agent nieruchomości w Weimarze, gdy przybywa do zrujnowego zamku Orloka – możemy poczuć chłód, niepokój, zmysł zła: komnata Orloka jest skąpana w bezkresnym mroku, a świało bije tylko od dalekiego tła. Na uwagę zwraca scenę pierwszego spotkania Thomasa z Orlokiem – na początku nie widzimy wyraźnie twarzy Orloka, ale już czujemy niepokój, słysząc posępny, złowieszczy jego głos.
W szczególności rysy twarzy i postura Orloka zasługują na szczery podziw. Ukazują te rysy zwierzęcą naturę, czasami podobnie jak „Dracula” F. F. Coppoli, ale – uwaga – tutaj postura tegoż wampira budzi tylko grozę: sylwetka Orloka jest masywna i zarazem wysoka; rysy twarzy świadczą, iż Orlok jest na wskroś demoniczny, diabelski, okrutny, zdolny do bezlitosnego zabijania.
Wampir? Tylko Wład III Palownik!
Co ciekawe, R. Heggers ukazuje wampira Orloka jako silnego mężczyznę, z masywnymi barami, który ma rzadkie, długie włosy i ma – uwaga – wąsy. Tak, tak, wąsy. Tutaj R. Eggers odważnie wyłamał się z schematów wyglądu Orloka / Drakuli, gdzie tenże wampir zawsze nie miał zarostu ani wąsów. Owszem, w filmie „Drakuli” F. F. Coppoli rzeczony wampir w jednej z jego obliczy miał eleganckie wąsy, ale tam w innych jego „wcieleniach” ich nie miał. Swoją drogą, wspomnę, iż wampir ten miał aż trzy jego „wcielenia”:
a) jako starszy i wręcz nienaturalnie blady starzec, z bardzo długimi włosami,
b) jako ogromny nietoperz,
c) jako wiktoriański, młody i przystojny dżentelmen, właśnie z zadbanymi wąsami, w fraku i z kapeluszem.
Tylko w filmie Heggersa po raz pierwszy wąsy są tak mocno podkreślone i przez cały czas widzimy wampira z bujnymi wąsami i z rzadkimi, długimi włosami. Dlaczego tak zwracam uwagę? Otóż spójrzcie na wizerunki Włada III Palownika, hospodara Wołoszczyzny z XV wieku, znanego ze swojego okrucieństwa wobec wrogów hospodarstwa wołoskiego. Podobieństwo fizyczne między Orlokem w filmie R. Heggersa a wizerunkami Włada IV Palownika jest w pełni uderzające. Podejrzewam, iż być może R. Heggers wprost celowo nawiązał bezpośrednio do wizerunków rzeczonego hospodara. Poza tym, wykorzystanie wąsów do tworzenia kreacji fizycznej. Zresztą, wąsy to bodaj jedyny wyjątek, gdyż wąsy u Drakuli / Orloka to naprawdę odważne i kontrowersyjne posunięcie. Zesztą, popatrzyłem gdzieniegdzie komentarze w mediach społecznościowych. Istotnie, całość kontrowersji i zarzutów do obrazu wampira w optyce R. Eggersa wprowadza się adekwatnie do bujnych wąsów tegoż Orloka. Dla mnie – wąsy w tym filmie to duży plus. Dla tych, którzy już przyzwyczaili się do wizerunków Drakuli poprzez pryzmat filmów F. W. Murnau, T. Browninga, T. Fishera czy F. F. Coppoli, poczują co najmniej zaskoczenie. Tak więc warto nastawić się na tryby otwartego umysłu i pozwolić na swobodę twórczości R. Heggersa.
Wampiryczny, słowiański Wschód
Jest jeszcze interesujący aspekt tegoż filmu. Mianowicie po raz pierwszy, być może nieświadomie, R. Heggers uchwycił i wyłonił na światło dzienne wszystkie, właśnie podświadome niepokoje, lęki, ale też irracjonalne fascynacje ówczesnego człowieka Zachodu (ściślej: Europy Zachodniej): Anglika, Niemca, Irlańczyka itd. w stosunku do słowiańskiego świata, który znajduje się mniej więcej na wschód od Odry i w obszarze Bałkan, tam, gdzie rozprzestrzeniają się m.in. tajemne lasy i majestatyczne łańcuchy gór Karpat. To tam, w świadomości zbiorowej Słowian na terenach m.in. Bałkan, na stepach i w lasach, wykształcił się archetyp wampira jako złowieszczej istoty poszukującej krwi ludzkiej. Owszem, podobne mity o nieumarłych istotach, który piją krew ludzką, można spotkać się i w innych kontynentach, jednak w konstelacji europejskiej przywodzi nam na myśl tylko słowiański wampir, oczywiście via powieści B. Stokera.
Otóż R. Heggers bazował na słowiańskich opowiadach ludowych dość najmocniej ze reżyserów ekranizacji powieści Irlandczyka. Według mnie wierność historyczna i nawiązywanie do każdej tradycji, a w szczególności do tradycji słowiańskiej, sięgającej aż do czasów przedchrześcijańskich, wiary w świat zmor, utopców, wodników, strzyg, wampirów, południc, obecność podziemnej krainy Nawii itd. to wielka zasługa w rekonstrukcji kultury słowiańskiej, także w tych bardziej mrocznych jej aspektach. Co więcej, R. Heggers jakby „między wierszami”, a raczej, gwoli ścisłości, między wierszami scenariuszy i ujęciami swojego filmu podtrzymuje najmocniej więź nie tylko z tradycją słowiańskich legend ludowych i z wizją wampira, ukazaną w obrazie F. W. Murnau, ale także – co interesujące – z obrazem całej Słowiańszczyzny i Wschodu interpretującym przez ówczesnych ludzi żyjących w epoce pary, elektryczności, przemysłu i nauki, zachodnich Europejczyków, których wówczas rozpalała wyobraźnia o nieznanych terenach Europy Wschodniej, tam, gdzie czają się tajemne siły ciemności, które na razie śpią w otłchani podświadomej jaźni zbiorowej, ukrywając pod warstwami chrystianizacji, przeprowadzonej przez Kościół Wschodni.
R. Heggers po raz kolejny próbuje odtwarzać w sposób twórczo artystyczny i zarazem dość wierny, tym razem nie politeistyczny świat wikingów, świat heroizmu, brutalnej walki, sławy i zemsty za śmierć swojego ojca („The Northman”) i nie staroangielskie legendy o wiedźmie („The Witch”), ale właśnie słowiańskie dziedzictwo ludowe o wampirach, reinterpretację B. Stokera, a zwłaszcza „Nosferatu” F. W. Murnau (finalna, najbardziej poruszająca scena ze sposobem śmierci Orloka), ale też odwołuje się do znanych, popularnych mitów w podświadomości zachodnich Europejczyków nie tylko w stosunku do wizji wampirów, ale też wizji Słowiańszczyzny. I myślę, iż najbardziej intrygującym punktem w obrazie wampira Orloka jest nawiązanie mimowolnie nie tylko do samego Włada III Palownika, ale także – bardzo pośrednio, jako dalekie echo – do… nie zgadniecie – typowej, wprost stereotypicznej wizji Kozaka z stepów nad Dnieprem. Otóż wampir Orlok ma nie tylko bujne wąsy, ale także fryzurę dość przypominającą do fryzur Kozaków z XVII wieku, przedstawionych choćby w filmie „Taras Bulba” Władimira Bortko na podstawie powieści Nikołaja Gogola z 2009 roku. Otóż wampir Orlok w obrazie R. Heggersa adekwatnie częściowo łysy, oprócz długich włosów, znajdujących się na czubku głowy, przeczesanych na lewą stronę. „Istny wampir-Kozak z Transylwanii” – zareagowałby ktoś zniesmaczony nowym, Heggersowym wizerunkiem wampira i tęskniący za bardziej romantyczną i zachodnioarystokratyczną odmianą wampiryzmu, ukazującą choćby w „Drakuli” T. Browninga i T. Fishera, a tym bardziej F. F. Coppoli. „A może Heggers pomylił Transylwanię z Ukrainą?” – inny pogniewałby się, oglądając kadry nowego Orloka. adekwatnie choćby i ja zarzuciłbym, iż tworząc kreację Orloka R. Heggers utożsamił go nie z historycznymi obrazami Włada III Palownika z XVI wieku, ale właśnie z stereotypicznym, wizerunkiem stepowego Kozaka z Siczy. Swoją drogą, w jednym z bardziej popularnych obrazów z tego wieku widzimy tegoż Włada z bujnymi wąsami i z długimi włosami, lekko falującymi i opadającymi na łopadki). Polemizowałbym jednak z powyższymi, sceptycznymi głosami widzów.
Otóż R. Heggers – być może nieświadomie – wiernie rekonstruuje choćby sposób myślenia samego B. Stokera i innych, wówczas żyjących ludzi Zachodu. Wszakże wówczas Wschód w szerszym, leśno-stepowym pojmowaniu, a więc nie tylko Wołoszczyzna czy Węgry, ale także Białoruś czy Rosja, był obiektem żarliwych, radykalnych, irracjonalnych, ambiwalentnych uczuć: od strachu do fascynacji, zachwytu. Niedostępne lasy, zdradliwe bagna, ukryte jeziora, dumne góry – wszystko to budziło wyobraźnię pospolitego mieszczanina w rozwiniętym industrialnie i zdesakralizowanym, pełnym dysproporcji społeczno-ekonomicznych albo do strachu przed nieznanym, albo do niewytłumaczonego zachwytu nad niespętanymi pokładami emocjonalnymi, a w szczególności do fascynacji mroczną stroną Słowiańszczyzny i – szerzej – człowieczeństwa. Nie wiem, czy R. Heggers utworzył świadomie obraz Orloka przypominającego w istocie Kozaka. Jednakowoż myślę, iż jest to nie podświadomy stosunek dzisiejszego Zachodu do Ukrainy, obojętnie, czy pejoratywny, czy też pozytywny ten stosunek. R. Heggers zrekonstruował Orloka jako archetyp wprost wyjęty ze Wschodu właśnie – uwaga – widziany przez ówczesnych zachodnich dam i dżentelmentów, gdyż wszakże Wschód – z punktu widzenia ówczesnych mieszkańców Wielkiej Brytanii czy Niemiec rzecz jasna – to nie tylko lasy i góry, ale przede wszystkim m.in. stepy i inne krajobrazy kojarzące się ze Wschodem, z wielką przestrzenią lasowo-stepową, lądową Eurazji, jak i wszelkie ubiory, style życia czy fryzury typowe tam, poza światem industrializmu i znudzonego, płaskiego życia, światem przesyconym racjonalizmem, scjentyzmem, zbyt rygorystyczną ogładą i hipokryzją kultury mieszczańskiej, pozbawionym tajemnicy, mistyki, wyższego, na wskroś duchowego wymiaru, zniszczonego przez kult „nowych bożków” „rozumu” i „nauki”. Odwołał się R. Heggers, jak zdaje się, mimowolnie do konfliktu między racjonalistyczną cywilizacją Zachodu, której granice geograficzne kończą się gdzieś już w środkowej Europie, a cywilizacją eurazjatyckiego Wschodu (szeroko pojnmowanego rzecz jasna), której biegunem jest oczywiście Rosja, cywilizacją tajemną, mistyczną, nieznaną dla ludzi Zachodu, głęboko duchową, irracjonalną, przesyconą mrocznymi siłami duchowymi, często drzemiącymi jeszcze sprzed Jezusa Chrystusa, cywilizacją z całym jej dobytkiem, w tym i jej ciemnym wymiarem. Pamiętajmy, iż południowa część Europy Wschodniej – jako pogranicza w całości, poddanego stylu dwóch światów: świata chrześcijaństwa zachodniego i świata chrześcijaństwa wschodniego – to już zachodnie peryferie wpływów prawosławia, a za tym idzie w istocie i cywilizacji prawosławno-eurazjatycko-rosyjskiej [1]. Hospodarstwo Wołoszczyzny czy Hospodarstwo Mołdawskie to już formy państwowości, które związane były ścisle sojuszami nie tylko z Cesarstwem Bizantyjskim i Imperium Osmańskim, ale także i z państwowościami Rusi i Carstwa Rosyjskiego. A z stereotypem eurazjatyckiego, „barbarzyńskiego” Wschodu wizja tylko samego Włada III Palownika jest kojarzony na Zachodzie choćby mniej, niż wizja stepowego Kozaka.
Czyżby tedy R. Heggers zastosował taki zabieg, idąc tropem ówczesnego myślenia zachodnich Europejczyków i jakby „wczuwając” w ich podświadomość względem tajemniczego, spontanicznego, przesyconym wampirami, strzygami, wodnikami i innymi siłami mrocznymi Wschodu? Pytanie pozostaje otwarte (raczej wątpię osobiście, iż specjalnie R. Heggers stworzył taki „kozacki” obraz wampira), lecz, według mnie, podobieństwo Orloka do Kozaka znad Dniepru, absolutnie to nie jest odwołanie do Ukrainy, choćby choćby dyskretne i zawoalowane. Wręcz przeciwnie, Heggersowski obraz wampira, przypominający żywo stereotypiczną wizję Kozaka, jest nieintencjonalnie zinterpretowana tutaj jako obraz wampira tajemniczego Wschodu, wampira okrutnego, bezwzględnego, iście autorytarnego w jego zachowaniach i jakże żywiołowego. Wszakże Kozak kojarzy się na ogół stereotypowo z „dziką” wolnością, barbarzyńskością rozumianą oczywiście jako sprzeciwem wobec twardych zasad cywilizacji i z bezkresnymi stepami, a stepy położone są właśnie w rozległej przestrzeni lądu eurazjatyckiego. Nieśmiało tworząc wizję wampira z długimi, rzadkimi włosami na czupku głowy i z bujnymi wąsami, R. Heggers przypomina nam, iż wampiry w Europie są wyłącznie tam, gdzie żyją Słowianie, tam, gdzie zaczynają się pojawiać granice świata słowiańskiej kultury i mentalności. Pokazuje nam, iż Drakula / Orlok to dziewiętnastowieczna literacka reinterpretacja legend, stanowiących ważne elementy, choćby te ich mroczne strony, Słowiańszczyzny, a ta Słowiańszczyzna jest z kolei istnym rdzeniem i integralną częścią leśno-stepowej i tradycyjno-autorytatywnej Eurazji. Owszem, podkreślam, iż nawiązanie R. Heggersa do archetypów Wschodu, Słowiańszczyzny, leśno-stepowej Eurazji z obrazem przypominającym jak na dłoni stepowy Kozak jest bardzo zawoalowane i niezwykle pośrednio, trzeba uważać na poszczególne momenty i zwracać uwagę na szczegóły rytuałów czy (tym bardziej) oczywiście ubiór i sylwetkę Orloka, ale z pewnością najbardziej odznacza się jakoby „eurazjatyckością”, „wschodniowością”, niż w innych, wcześniejszych ekranizacjach powieści B. Stokera o Drakuli.
Nosferatu / Orlok / Drakula R. Eggersa to wampir pochodzący duszą i ciałem (o ile można to ująć) stosunkowo najbardziej słowiański, a za tym idzie – szerzej – eurazjatycki. Tutaj nie ma aż tak ważnego elementu zachodniego arystokratyzmu. Orlok R. Eggersa nie jest w żaden sposób jakimś arystokratą w zachodnim rozumieniu. Orlok – reżyser najnowszej odsłony Nosferatu jakby upomina się – adekwatnie to tylko Wład III Palownik. To nie hrabia, ale kniaź, a ściślej: hospodar – oczywiście okrutny i autorytarny, z żądzami krwi ludzkiej, nagiej, brutalnej, wprost zwierzęcej dominacji, panowania, siły, niemoralności, mroku.
Co więcej, takie nieśmiałe i pośrednie odwoływanie w najnowszej odsłonie R. Heggersa o wampirze do bardziej tradycyjnych, konserwatywnych, rdzennie słowiańskich korzeni etnokulturowych, a konkretniej: do mrocznych stron schrowanych głęboko w podświadomości słowiańskiej (polskiej, rosyjskiej itd.), rudymentów pochodzących z czasów, gdy jeszcze nie było misjonarzy chrześcijańskich, ale zachowujących się wciąż w legendach chrześcijańskich wśród chłopów, po części pokrywają się – co zaskakujące – choćby z tym, co traktuje filozof Aleksandr Dugin o archetypie wampira – jako demonicznej, nieludzkiej istoty, który pije krew ludzką tylko po to, aby egzystuje na przekór ustalonym prawom życia i śmierci – jako przejaw wynaturzenia cyklu egzystencji: życie – śmierć – życie, gdzie śmierć to tylko przejście, kolejny etap, po którym człowiek zaczyna żyć nowym istnieniem. Według tegoż filozofa archetyp wampira to archetyp zła, czyli wynaturzenia życia, zła, którego rodowód sięga pradawnego, zamierzchłego, przedchrześcijańskiego okresu. Chociaż naturalnie nie ma otwartej wzmianki o przedchrześcijańskiego rodowodu archetypu wampira w tym filmie czy o związku między wampirem a mitami, rytuałami czy bogami Perunem bądź Swarożycem, ale rzuca się w „Nosferatu” R. Heggersa choćby scena romskich chłopów, którzy uśmiercają wampira zabiciem jego serca kołkiem i wierzą, iż wampir to zło. Oczywiście taki sposób zabicia nieumarłego jest w sumie także licentia poetica dla powieści B. Stokera i mnóstwa filmów opartych na niej, ale po raz kolejny R. Eggers wzmiankuje legendy ludowe o wampirze jako istocie przeczącej Boga i zasad chrześcijańskich, istocie będącej poddanym złu i mrokowi, istocie samym istnieniem potwierdzającym dewiację życia, czyli egzystencję żerującą na krwi ludzi, a więc zabijającą życie człowiecze – wszakże „krew to życie”, jak głosi dewiza wampirów. Jakby przypomina reżyser „Nosferatu” z 2024 roku, iż tylko chłopi na obszarze całych Bałkan i innych terenów zamieszkiwanych przez południowych Słowian wiedzą, czym jest tak naprawdę wampir. A przede wszystkim: R. Heggers z powrotem odsłania prawdziwe oblicze postaci wampira Drakuli / Nosferatu / Orloka – oblicze nieludzkie, straszliwe, diabelskie, właśnie opisane przez chrześcijańskie legendy ludowe.
Przypomnijmy genezę słowiańskiego archetypu wampira, opisaną przez wspomnianego, rosyjskiego filozofa w swojej książce „Konspirologia” z 2005 roku, wydanej w Moskwie:
„U podstaw opowieści o wampirach leży dawny mit o przesileniu zimowym, typowym dla wielu innych najbardziej sakralnych wątków o archaicznych i bardziej współczesnych misteriów. (…)
Legendy o wampirach to oczywiście demonizowane i przenoszone w mroczne zakamarki ludowej pamięci opowieści, związane z najstarszymi, solarnymi misteriami inicjacyjnymi. Tak jak przedchrześcijańskich bogów (nawet tych najświetlistszych i dobrych) utożsamiano później z ciemnymi demonami, tak wielkie słońce pierwotnej tradycji łączono z mrocznymi opowieściami o siedmiogrodzkich potworach. (…)
„Wampir” to przedchrześcijańska koncepcja >>duszy<< przechodzącej przez krytyczny punkt >>przesilenia zimowego<<, pauzy śmierci, po której następuje nowe życie, nowe narodziny. W chrześcijaństwie ta dawna, sakralna opowieść zamieniła się w świetlistą narrację o losach Zbawiciela, który przez swoją śmierć poprowadził ludzkość do nowego i pełnego łaski boskiego życia. Pierwotny wątek zejścia słońca w labirynty ciemności i jego nowego zmartwychwstania jest obecny także w nauczaniu prawosławnym. I zdumiewające jest, iż uczestnictwo w tym nowym, boskim życiu chrześcijan następuje właśnie poprzez spożywanie krwi Pana!
W innym chrześcijańskim sakramencie, chrzcie, wierzący umiera (poprzez trzykrotne zanurzenie w chrzcielnicy), aby zmartwychwstać z Chrystusem i przywdziać nowe białe szaty wybrańców.
Ponadto w prawosławiu istnieje temat, który jeszcze bardziej przypomina najstarszy archetyp – >>zejście Zbawiciela do piekła<<. Po ukrzyżowaniu Chrystus zstępuje do najniższych rejonów stworzenia, aby stamtąd wyprowadzić przodków, patriarchów, proroków, królów i sprawiedliwych, którzy marnieją w oczekiwaniu na Zmartwychwstanie.
W opowieściach o wampirach ten sam scenariusz powtarza się w mroczny, ponury sposób – zamiast słonecznego zmartwychwstania ciała w momencie Drugiego Przyjścia, mamy tu do czynienia ze złowieszczym przebudzeniem się zwłok w ciemnościach grobu. Zamiast nowego, słonecznego życia, w wampirze migocze fragmentaryczna, tląca się egzystencja. Zamiast ofiarnej krwi Syna Bożego potwory Siedmiogrodu na siłę piją zwierzęcą krew zwykłych ludzi… (…)
Opowieści i mity dawnych czasów z pewnością zawierają elementy niepokojące, gdyż najczęściej zostaje zachowany ich najniższe, magiczno-materialne aspekty, natomiast część duchowa i niebiańska zostaje wchłonięta przez nowe instytucje religijne i wkomponowana w nowy kontekst. (…)
Innymi słowy, legendy o wampirach w ich archetypowym wymiarze są echem dawniejszej tradycji związanej z największym noworocznym misterium słońca. Ucieleśniają przekonanie człowieka tradycyjnego, iż śmierć – jako całkowity koniec – po prostu nie istnieje, iż za fatalną linią grobu z pewnością zaczyna się nowe istnienie, i to istnienie jest tak samo konkretne i materialne, tak samo realne (lub równie iluzoryczne, jeżeli wolicie), jak ziemskie” [1]. A w innym kontekście A. Dugin powiada, iż archetyp wampira to potwiedzenie wynaturzenia, aberracji, dewiacji życia: „ To, co przeraża Rosjanina, to nie tyle brak i wyobcowanie życia, co jego nadmiary i aberracje. Stąd dominujący słowiański motyw wampira. Wampir jest nadmiarem życia. Powinien być martwy, ale jakoś tak nie jest” [2]. Mroczny, związany z domeną zła i ciemności archetyp wampira ukształtował się w świadomości Słowian, transformując z losów duszy i jego przejścia poprzez cykl: życie – śmierć (przesilenie zimowe) – życie w aberrację historii nieumarłego, który aby egzystować (a nie po prostu żyć w pełnym znaczeniu!), musi pić krew ludzką z ofiar. Wampir jako ciemny archetyp plasuje się w podświadomości słowiańskiej niejako w towarzystwie m.in. dawniejszych, przedchrześcijańskich, rdzennie słowiańskich bogów, którzy odeszli w głąb otchłani ich podświadomości zbiorowej. A. Dugin podkreśla, iż archetyp wampira posiada rodowód przedchrześcijański i zarazem ma charakter słowiańsko-chrześcijański, a ściślej: jest elementem negatywnej, ciemnej strony życia natury, w tym życia człowieczeństwa, świadczy o dewiacji życia. A film „Nosferatu” R. Heggersa z 2024 roku najbardziej uwypukla właśnie trzy aspekty, acz pod warstwą wizualnej, zachodniej i gotyckiej oprawy, w sposób bardzo zawoalowany:
– rodowód sięgający tajemniczych, prastarych, jeszcze przedchrześcijańskich okresu,
– charakter chrześcijański (wampir jako istota mroczna i demoniczna),
– aberracja związana z życiem i z misteriami przejścia człowieka poprzez kolejne etapy: życie – śmierć – życie (dewiza „krew to życie”).
Plejada archetypów
Jednakowoż są i inne archetypy w tym dziele R. Heggersa, co naturalnie tenże film staje się jeszcze bardziej atrakcyjniejszy. Filozof Albin Eberhart von Franz – oparty na bohaterze Abrahama van Helsinga w powieści „Drakula” B. Stokera – to archetyp swoistego maga w służbie Swiatła, zajmuje się bowiem dawnymi i zapomnianymi wierzeniami i rytuałami, alchemią, ezoteryzmem, mistycyzmem i tego wszystkiego, co konwencjonalna, racjonalistyczna nauka nie potrafi wyjaśnić. Według mnie jest to swego rodzaju alternatywnej, mroczniejszej nauki, acz po stronie Boga, dobra, piękna, miłości, to antagonista wampira. Ma on bardziej otwarty i swobodny umysł, niż schematyczni naukowcy ówczesnego wieku. Ponadto obraz von Franza pozostało wyraźniejszy w opozycji do innego bohatera – doktora Wilhelma Sievera, który próbował leczyć Ellenie Hutter konwencjonalną medycyną. Oczywiście bezskutecznie. Wilhelm Siever to archetyp ówczesnej, właśnie oświeceniowej nauki.
Osobnym tematem jest wspomniana wyżej Ellen Hutter. To archetyp kobiecowości w jej prorodzinnej odsłonie: jest ona wprost anielska, dobra, uczciwa i skromna pod względem charakteru, troszczy o ognisko domowe z mężem T. Hutterem. Nawiasem mówiąc, tutaj Lily-Rose Depp odegrała wyśmienitą rolę. Także znakomitą rolę odegrał aktor Bill Skarsgard w roli Orloka, a końcowa scena z Orlokiem i Elleną jest wprost niezapomnianą i najlepszą.
Ponadto Ellen Hutter to archetyp także poświęcenia własnego istnienia dla dobra wspólnego. Otóż w przejmującej, końcowej scenie dobrowolnie poświęca swoje życie pozwalając hrabiemu Orlokowi pić jej krew i wobec tego przytrzymując go przebiegle aż do świtu, gdy zapieje kur i wyjdzie słońce – śmiertelny wróg wampira i wobec tego umierają wspólnie: Hellen z powodu braku krwi i Orlok z powodu obecności promieni słonecznych. Dzięki ofierze Hellen życie gatunku ludzkiego będzie znów trwać wedle prawidłowego cyklu, a nie wedle praw narzuconych przez wampira, czyli egzystencji jako nieumarłych, szukających krwi ludzkiej i będących w ciemności.
Jeśli mowa o T. Hutterze, to jest to kolejny archetyp, a mianowicie archetyp mężczyzny łagodnego, spokojnego, kulturalnego i przede wszystkim wiernego i kochającego Ellen w swojej usposobnieniu. Zresztą, Ellen i Thomas Hutterowie to wzór chrześijańskich cnót małżeńskich.
Na koniec byłoby nieuczciwie postąpić pisząc tę recenzję, jeżeli nie wspomnimy o herr Knocku – bohaterze opartym na bohaterze Renfielda w powieści „Drakuli” B. Stokera. To archetyp szaleńca-niewolnika, bez żadnej woli i własnego zdania, bez godności osobistej, jakże niezbędnej dla natury ludzkiej. Pokazany w filmie jako wstrętny charakter.
Złowieszczy głos
Budzi grozę również ton głosu Orloka. Orlok ma niski ton i wypowiada wręcz nienaturalnie powoli, a w wypowiedziach słyszymy albo gniew, albo podstęp, albo rozkaz nie znający żadnego sprzeciwu, choćby najmniejszego. Owszem, w scenie wypiciu krwi z ciała Elleny Orlok otwarcie przyznaje na początku, iż kocha Ellenę, ale ta „miłość” jest podyktowana żądzą krwi, płytkim, „zwierzęcym” seksem, okrucieństwem. Miłość wampira do ludzkiej kobiety – a wszakże jest to jeden z przyczyn popularności i „ocieplenia” wizerunku z demona w tęsknącą za szczerą, romantyczną miłość istotę – potraktowana została bezceremonialnie. Jakby przesuwa się i unosi się niczym mgła po polach w tym filmie, podstępnie przebija się do naszych umysłów myśl, iż wprawdzie wampir może czasem choćby kochać kobietę, ale w ostatniej instancji jako tylko obiekt, użyteczny przedmiot zaspokojenia swoich żądz wypicia krwi równoznacznej z życiem, a choćby pośrednio i symbolicznie zawoalowanych żądz stosunku cielesnego.
Taka jest natura okrucieństwa, nienawiści i zła, a posępny ton głosu doskonale to wyraża się. Co zastawiające – wampir w filmie R. Heggersa pije krew właśnie nie poprzez szyję lub kończyny ofiary, ale poprzez pierś. To co najmniej dziwne, zważywszy tradycję podtrzymaną przez inne filmy o Draculi.
Co więcej, film „Nosferatu” R. Heggersa w większości wiernie trzyma się zarówno scenariusza powieści B. Stokera i innych filmów, opartych na tejże powieści, jak i charakterystyk innych postaci. W większości, gdyż akcja czasami odbiega się od linii akcji, ukazanej choćby w „Nosferatu Wampir” W. Herzoga, np. scena, gdy T. Hutter znajduje w zamku wampira Orloka trumnę, a ten budzi się z tejże trumny i obaj zaczynają już walczyć ze sobą. Orlok pokonywa T. Huttera i w konsekwencji wypija krew tegoż młodzieńca. Co więcej, są także sceny takie, jak np. wspomniane wyżej zabicie innego, bezimiennego wampira przez romskich chłopów jeszcze w trasie wyprawy rzeczonego agenta nieruchomości do zamku Orloka czy scena egzorcyzmu, dokonanych przez prawosławnych duchownych na T. Huttera, gdy wcześniej Orlok wypił krew temuż T. Hutterowi. Swoją drogą, choćby prawosławie w tym obrazie R. Heggersa – po części podobnie jak „Dracula” F. F. Coppoli – wraz z mistyką i bogatym ornamentem ikon, mnóstwa świec i szat duchownych – zostaje interpretowana jako wprawdzie struktura kościelna walcząca z nieczystnymi siłami ciemności, ale i tak również jako integralna część „dzikiej”, „barbarzyńskiej”, niebezpiecznej, wciąż żywiołowej, irracjonalnej, jeszcze nieopanowanej przez zimny rozum i wymykającej poza żelazne granice nauki, na wskroś mistycznej, tajemnej Słowiańszczyzny.
Podsumowanie, czyli polemika R. Heggersa z pop-kulturą wersją wampirów
Reasumując, film R. Heggersa „Nosferatu” to ambitny, oryginalny, na ogół dość wierny w stosunku do „Nosferatu – Symfonia Grozy” F. W. Murnau i powieści B. Stokera „Drakula” z XIX wieku, na wskroś mroczny, wyśmienicie uchwycający zło takie, jakie jest, bez jego zbędnego upiększenia, bez wybielenia, pozwalający ujrzeć „czyste” zło – zło, które jakże znamy choćby w filmach satanistycznych, np. „Omen”, „Dziecko Rosemary” czy „Egzorcysta”. Owszem, film ten uwzględnia gotycką atmosferę (wszakże akcja rozgrywa się w latach trzydziesiątych XIX wieku, epoce elegancji i wysokiej smaku, epoce arystokracji i mieszczanstwa), ale ani na jotę nie zapomina, iż jest to przede wszystkim horror – tu nie ma prawa rozwinąć dla zasad romansu czy fantasy. Innymi słowy, to wyśmienity balans między elementami gatunkowymi: rządzą tu prawidła horroru, a wątki dark fantasy (który znacząco zaznaczył się w „Drakuli” F. F. Coppoli) – ograniczone zostały do minimum. To film o wysokiej jakości, a przede wszystkim: odważny i twórczy, gdyż wytycza nowe szlaki w twórczości związanej z postacią wampira Drakuli, a w szczególności sposobem jego opisu (wąsy – wprawdzie jest to drobnostka, ale zważywszy na wizerunki Włada III Palownika, rzuca się nieuparcie podobieństwo Orloka w filmie R. Heggersa do rzeczonego okrutnego hospodara), a zarazem nie odrzuca tak drastycznie dziedzictwa filmowego, wytyczonego przez wcześniejsze filmy o Drakuli. Tutaj w szczególności oprócz „Nosferatu” F. W. Murnau, powieści B. Stokera (naturalnie) i – a jakże! – słowianskich mitów o wampirach – R. Eggers nawiązał pośrednio równiez do wybranych wątków z „Drakuli” F. F. Coppoli (wspomniana milość),a także – w dalszej kolejności – i z ogólnego dziedzictwa literatury i kinetografii dotyczącej z fenomenem wampira (sposób uśmiercenia wampira poprzez zbicie kołka prosto w jego serce – vide scena chłopów i niezidentyfikowanego wampira w „Nosferatu” R. Eggersa). Niemniej jest to właśnie swoista polemika z dotyczasowym, nowszym dziedzictwem wampirycznym. W sumie jest to opowieść niezwykle ponura, mroczna, dość brutalna, ale naciskająca na mrożący nastrój i z piętnem słowiańskości z jej mroczną, wampiryczną, nieludzką, okrutną stroną, wręcz z piętnem eurazjatyckim, która stoi w opozycji z oświeceniowym, racjonalistycznym, wysterylizowanym Zachodem opowieść – opowieść, która najbardziej – acz pośrednio – bazuje na przesłaniach chrześcijańskich, dzięki którym wiemy doskonale, iż wampir to demoniczna istota, pochodzaca z ciemności.
I najważniejsze: tenże film dość mocno nas zaskakuje. Oczywiście pozytywnie.
To są nasze korzenie, korzenie wspólne dla Polaków, Serbów, Rosjan itd., korzenie naszego wspólnego, słowiańskiego, a za tym idzie i – szerzej – chrześcijańskiego, indoeuropejskiego i eurazjatyckiego jestestwa, Dasein. Tak więc nie śmiejmy się z filmów grozy, a zwłaszcza z tych bardziej ponurych, ukazujących prawdziwe oblicze nieludzkiego, okrutnego zła, w tym i archetypu wampira – jakże słowiańskiego, naszego archetypu. A film „Nosferatu” R. Heggersa jest najbardziej mroczny i równocześnie między wierszami praktycznie i względnie najbardziej słowiański (oczywiście pod jego gotycką obłoką), gdyż ukazuje wampira jako przerażającej i okrutnej istoty, którego towarzyszą szczury, zarazy, śmierć i który żeruje na ofiarach niewinnych ludzi – antagonisty Boga. Wszakże skoro istnieje Bóg, to również istnieją siły ciemności, w tym właśnie archetyp wampira.
A na koniec, niejako w ramach postscriptum, pozwolę sobie wyjaśnić, iż film R. Heggersa już jest na rosyjskich portalach internetowych, z lektorem rosyjskim. Jest to na razie niestety dość słaba wersja, „kinówka”, ale da się obejrzyć. Tak czy owak, polecam gorąco – wybitny film, istne arcydzieło. To jest prawdziwe, pełne zło, uformowane w formie jakże słowiańskiego archetypu: wampira. Wszakże trzeba poznać całe nasze słowiańskie dziedzictwo etnokulturową, a zatem nie tylko jego świetliste figury świętych, bohaterów i władców, obdarzonych łaską Boga, nimbem boskości, ale też jego mroczne, tajemne strony, jego archetypy drzemiące i schowane w głębinach podświadomości zbiorowej, m.in. właśnie wampirów, strzyg, zmorów i innych sił zła, ciemności i szatana w postacji węża.
Dr Krzysztof Karczewski
[1] V. A. Dugin, Ноомахия: войны ума. Восточная Европа. Славянский Логос. Балканская Навь и сарматский стиль, Moskwa 2018, s. 7.
[2] Idem, Конспирология, Moskwa 2005.
[3] Idem, Ku ogólnej teorii przerażenia
Za www.geopolitika.ru