Before the silence

ekskursje.pl 4 years ago

Ostatni dzień przed ciszą to czas manifestów. U mnie bez zaskoczeń: w pierwszej turze na Biedronia, w drugiej przeciw Dudzie.

Żeby notka nie była tak nudna, odniosę się do kwestii „niezrozumiałych wyroków nadzwyczajnej kasty”, bo ten temat wrócił w ostatnich dniach kampanii. To swoją drogą zabawne, rządzą od 5 lat, przejęli prokuraturę, trybunał konstytucyjny, sąd najwyższy itd., ale przez cały czas wymiarem sprawiedliwości rządzą jacyś Oni.

To szkodliwe, bo swoją propagandą utrudniają ludziom rozumienie, jak działa prawo. A w efekcie zabijają umiejętność dochodzenia swoich praw np. w miejscu pracy.

Cierpliwie zaczynając od podstaw: nie ma nic nierozumiałego w przegranej Dudy w sporze z Trzaskowskim o znaczenie słowa „dzisiaj”. Wiele pojęć ma dwa znaczenia (albo i więcej): ścisłe i potoczne.

W potocznym ujęciu „dzisiaj” może oznaczać „w tej dekadzie” albo choćby „w tym stuleciu”. Tak jest na przykład w piosence „Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma” – przecież nie chodzi o to, iż zniknęli o północy!

Proszę przeczytać jakieś przemówienie Dudy czy Kaczyńskiego i interpretować każde słowo „dzisiaj” tak, jakby oznaczało „w ciągu bieżącego dnia kalendarzowego”. Wyjdą absurdy.

Podobnie przegrać powinien Samuel Pereira z Borysem Budką w sporze o użycie słowa „recydywista”. Budka powie w sądzie, iż chodziło mu o znaczenie potoczne i nie wiem jak w tej sytuacji miałby przegrać, chyba tylko przez przegapienie terminu.

Nie wiem, dlaczego PiS pakuje się w te procesy. Zgaduję, iż w tym środowisku samo wyrażanie na głos wątpliwości robi z człowieka zdrajcę.

To było widać po pisowskich komentarzach w notkach politycznych – Tusk to zdrajca, bo nie sprowadził wraka, nie załatwił reparacji od Niemców i „oddał śledztwo”. Gdyby na Nowogrodzkiej ktoś powiedział, iż sinus nie może mieć wartości większej od 1, Suski pewnie by się zerwał i zadeklarował, iż on dla Prezesa znajdzie takiego sinusa, ze będzie miał choćby i sto!

Uważam, iż każdy (nie tylko dziennikarz) powinien znać różnicę między zniewagą a zniesławienie. A więc: zniewaga jest wtedy, gdy ktoś obraża naszą godność „słowem powszechnie uważanym za obelżywe”, wulgarnym gestem, albo jakąś nieprzyjemną uwagą dotyczącą spraw osobistych. Często z tego paragrafu swoich hejterów ściga Pawłowicz, wygrywa i ma rację.

Nikogo nie wolno nazwać, powiedzmy, „brzydkim babsztylem” i dodać do tego wulgarną uwagę o zgubnych skutkach braku seksu. Czasem oskarżony broni się per „przecież tylko powiedziałem prawdę!”.

Sądu to nie obchodzi. „Truth defense” nie działa w przypadku zniewagi. Zniewaga to bardziej kwestia formy niż treści.

Do pewnych form ekspresji ustawodawca po prostu chce nas zniechęcić i w ogólności się z nim zgadzam. Większość sędziów też, dlatego nie ma się co powoływać w sądzie na „wolność słowa!”.

Istnieją specjalne zaostrzenia gdy ktoś znieważa funkcjonariusza publicznego albo głowę państwa. Moim zdaniem są niepotrzebne, powinny wystarczyć przepisy ogólne. Orzecznictwo idzie w podobnym kierunku, więc tu akurat powołanie się na „wolność słowa” może być skuteczne. Wszyscy chcemy czasem móc powiedzieć, iż mamy durnia za prezydenta. Nie w tej kadencji to w innej.

Ze zniesławieniem jest w pewnym sensie odwrotnie. To kwestia treści, a nie formy: to przypisanie komuś takich adekwatności, które godzą w dobre imię albo zaufanie.

Przy zniesławieniu może zachodzić „truth defense”, ale ciężar dowodu spoczywa na oskarżonym. Musi uzasadnić swoje zarzuty, inaczej sąd uzna je za zwykłe pomówienie.

I słusznie, bo nie chcielibyśmy żyć w kraju, w którym każdy nas może oskarżać o co chce bez dowodów. To niby oczywiste, ale wielu ludzi ujmowało się za Janem Śpiewakiem, skazanym za pomówienie Bogumiły Górnikowskiej o „przejęcie kamienicy metodą na 118-letniego kuratora”.

Wygrałby ten proces, gdyby potrafił udowodnić, iż mec. Górnikowska działała w złej wierze, iż celowo zastosowała jakąś „metodę” celem „przejęcia kamienicy”. Zamiast tego mówił nie na temat: iż reprywatyzacja to skandal, itd.

No pewnie iż skandal. Ale czy mamy jakieś dowody obciążające mec. Górnikowską? Śpiewak ich nie przedstawił.

Kibicowałem mu kiedyś, tak jak wszystkim walczącym z reprywatyzacją. Na długo przed Śpiewakiem było ich wielu, dlatego nazywanie go (jak robił to Rafał Woś) „sygnalistą” to nonsens. Sygnalista to ktoś, kto ujawnia tajemnice, a nie ktoś, kto z artykułów prasowych robi infografikę.

Przede wszystkim jednak kibicuję ogólnej zasadzie, iż jak się nie ma kwitów, to się nie oskarża. A jak się zagalopowało, to trzeba zwyczajnie przeprosić. Często to najprostszy sposób na uniknięcie kary („prawnicy go nienawidzą! on zna sekret…”).

Osobną kwestią jest mowa nienawiści. To zniewagi i zniesławienia odwołujące się do pewnego katalogu cech zastrzeżonych – o czym miałem notkę, więc teraz tylko do niej odeślę.

Zniewagę i zniesławienie ściga się z prywatnego oskarżenia. Czasem gdy ktoś wygrywa taki proces, pojawiają się oburzone głosy typu „a co gdy Iksiński wygadywał takie rzeczy o Igrekowskim”.

O ile Igrekowski nie wniósł prywatnego oskarżenia, nic się nie mogło stać. I dobrze! Nie chcielibyśmy żyć w świecie, w którym prokuratura ściga z urzędu każde „ty ch…!”.

Powyższe dotyczy kodeksu karnego. Osobną kwestią jest naruszenie dóbr osobistych, którego można dochodzić w trybie cywilnym. Zniewagi i zniesławienia zwykle stanowią takie naruszenie (nie umiem sobie wyobrazić innej sytuacji, ale może ktoś pomoże).

Po co ten dualizm? Czy nie wystarczyłby jeden tryb, cywilny albo karny?

Uważam, iż jest potrzebny. Procesy cywilne z natury są drogie. Eliminując art. 212 i 216, zamknęlibyśmy drogę obrony dobrego imienia osobom niezamożnym. Gdybym więc sam pisał prawo, poddałbym je różnym modyfikacjom, ale co do zasady zostawił.

Z kolei tryb cywilny jest niezbędny, bo prawo karne powinno przynajmniej próbować być maksymalnie precyzyjne, żebyśmy wiedzieli, co nam wolno. Tymczasem „dobro osobiste” to pojęcie szerokie. W kodeksie cywilnym nie jest ściśle zdefiniowane – ustawodawca spróbował wyliczyć w art. 23 te przykłady, które mu przyszły do głowy, ale dodał magiczne słowo „w szczególności”.

To znaczy, iż ta lista nie jest kompletna. I nie powinna być, bo nowe „dobra osobiste” pojawiają się razem z postępem technologii i obyczajów.

Nie jestem prawnikiem, więc powyższe nie może nikomu zastąpić fachowej porady prawnej. Zapraszam też do fachowego prostowania w komciach moich ew. błędów. Tylko bez zniewag!

Read Entire Article