Nie cichnie „afera kawalerkowa”, chociaż badania sondażowe publikowane już po aferze wskazują, iż większy problem ma Rafał Trzaskowski niż Karol Nawrocki. Uważni i rozsądni analitycy mechanizmów politycznych w ogóle nie są tym naturalnym zjawiskiem zaskoczeni. Tak działa legendarna polaryzacja, wyborcy przypominają kibiców, którzy zawsze widzą błędy sędziego i faule przeciwników choćby przy najbardziej oczywistych sytuacjach pokazujących dokładnie coś przeciwnego. Elektorat PiS tym bardziej jest przekonany do Karola Nawrockiego im bardziej Karol Nawrocki jest atakowany.
Powyżej opisane zjawisko jest znane od lat, jednak osoby prowadzące brudną kampanię cięgle się łudzą, iż ich działania są skuteczne. Co więcej zapominają się w ferworze walki do tego stopnia, iż sami na siebie składają donosy. W niedzielny poranek nie żółtodziób, ale doświadczony pracownik niemieckiego portalu Onet.pl Andrzej Stankiewicz, chciał zgasić posła PiS Bartosza Kownackiego i w ocenie wielu ta sztuka mu się udała. Na zarzuty posła, iż dokumenty opublikowane przez Onet.pl pochodzą z ABW, Stankiewicz odpowiedział w zaskakujący sposób – te dane bez problemu można zdobyć bez udziału ABW. Teoretycznie pracownik niemieckiego portalu Onet.pl ma rację, jednak problem polega na tym, iż w poniższym nagraniu wielokrotnie chwali się tym jak złamał i przez cały czas może łamać prawo razem z urzędnikami Miasta Gdańsk:
Andrzej dziś krótko wyjaśnił, dlaczego historie o akcji służb ws. mieszkania Karola Nawrockiego, to bajki z mchu i paproci. Polecam zainteresowanym. pic.twitter.com/sHNpW4tk0h
— Mateusz Baczyński (@matbaczynski) May 11, 2025
Prawdą jest, iż księgi wieczyste są jawne i można je przeglądać na stronie https://przegladarka-ekw.ms.gov.pl, ale zaraz po kliknięciu na ten adres trafiamy na pierwszą przeszkodę – numer księgi wieczystej. W Internecie są inne strony, które oferują dostęp do numerów ksiąg wieczystych za opłatą 35-50 zł, jednak i tutaj jest mały problem, mianowicie trzeba znać dokładny adres albo numer działki. Tymczasem pan Andrzej Stankiewicz wyraźnie sugeruje, iż na podstawie imienia i nazwiska posła Kownackiego jest w stanie ustalić jakie poseł ma nieruchomości. Jak najbardziej jest to możliwe, o ile ktoś ma dostęp do pełnej bazy KS, a takiego dostępu zgodnie z prawem na pewno nie ma żaden dziennikarz. Oznacza to, iż albo Stankiewicz zna jakiegoś urzędnika z dostępem do bazy KS albo wbrew temu, co twierdzi ma kontakty w służbach specjalnych.
Dalej pan Andrzej Stankiewicz twierdzi, iż dotarcie do aktu notarialnego to też żaden problem, bo takie akty przechowuje urząd miasta. Stankiewicz znów ma rację, ale on sam i żaden inny dziennikarz do tego archiwum nie ma żadnego dostępu. jeżeli Stankiewicz uzyskał dostęp do aktu notarialnego, to zarówno on, jak i urzędnik, który mu tego dostępu udzielił popełnił przestępstwo. Cała zacytowana wypowiedź pracownika niemieckiego portalu Onet.pl to nic innego jak publiczne przyznanie się do łamania prawa i przy okazji denuncjacja na urzędników Miasta Gdańsk. Gdyby tego było mało, to Stankiewicz jeszcze się pochwalił, iż dla niego łamanie prawa to żaden problem i w pięć minut może ustalić jakie nieruchomości posiada dowolny polityk, na przykład Bartosz Kownacki.
Od popisów pracownika niemieckiego portalu Onet.pl minęło kilkanaście godzin i nikt nie zwrócił uwagi na to, iż mamy do czynienia z wyjątkowo aroganckim lekceważeniem prawa, chociaż Stankiewicz ustawił się w roli recenzenta od łamania prawa. Sprawą z urzędu powinna zająć się prokuratura, ale też cała administracja państwowa, bo jeżeli rzeczywiście pracownicy medialni bez najmniejszego wysiłku mogą pozyskiwać nasze dane, które są objęte ochroną, to albo system albo ludzie są do wymiany. Obojętnie co sądzimy na temat „afery kawalerkowej”, znacznie większym skandalem są popisy Stankiewicza i fakt, iż do tej pory żadna instytucja się tym nie zajęła.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!